czwartek, 15 czerwca 2017

Od Irmy- zadanie 8



Niedługo miał się odbyć w naszej akademii tygodniowy rajd. Miał to być wielki sprawdzian dla nas, naszych koni, oraz mogliśmy poobserwować nieco innych uczestników z innych akademii. Uczestnictwo było dla chętnych, a ja zamierzałam się zgłosić. Poza tym, ten kto startuje, nie będzie chodził przez tydzień do szkoły, a są to dodatkowe punkty u nauczycieli jak się wystartuje, no i możliwe że ominie mnie jeden paskudny sprawdzian… Tak wiem! Jestem leniem można by rzec jeśli chodzi o naukę, no ale co? Wolę jeździć na koniu niż siedzieć w książkach jak jaki mol! Siedziałam właśnie u siebie w pokoju i czytałam właśnie książkę, kiedy dostałam sms od koleżanki, więc sięgnęłam po telefon, mojego Samsunga najnowszego i zaczęłam czytać wiadomość od niej. Pisała do mnie taka jedna Amanda, która była w akademii od jakiś dwóch miesięcy, ale można by rzec że nawet się polubiłyśmy!
- Hej! Zapisujesz się na ten rajd tygodniowy w naszej akademii? - wysłała mi zapytanie.
- No mam taki zamiar, a co? Też chcesz startować? - wysłałam jej.
- No właśnie tak o tym myślę, ale nie jestem jeszcze do końca pewna – wysłała mi.
- Ja chcę startować, bo troszkę odpoczynek od szkoły, a poza tym to uwielbiam takie rajdy! Chodź startuj, będzie fajnie! - wysłałam jej.
- No nie wiem… Wiesz że jestem strachliwa! - napisała mi.

- Oj tam! Będę tam ja i jeszcze kilka innych osób z naszej klasy więc nic się nie bój! Z resztą jak tam chcesz ja Cię do niczego nie zmuszam… Rodzice Twoi wiedzą? - wysłałam jej.
- O rajdzie? - zapytała.
- No tak! Zgadzają się czy nie? Ja do swoich nawet nie mam zamiaru pisać… - wysłałam.
- Moi rodzice mają olewkę na wszystko więc nawet ich to nie interesuje Irma… - wysłała mi ze smutną minką sms.
- Moi chcą mnie ciągle kontrolować, co mnie denerwuje! Z resztą to nie są moi biologiczni rodzice, więc mam ich dość! To jak? Rajd jest za dwa dni, a zapisy są do jutra… - wysłałam.
- Chyba wystartuję! W sumie ja tez mam jak na razie koniec szkoły… Do której są zapisy? - przysłała mi.
- Do godziny 16 – odpisałam.
- Ok! Dzięki Irma – odpisała.
- Proszę! Fajnie było gdybyś jednak wystartowała – odpisałam.
- Zastanowię się i dam ci znać! To do jutra! - odpisała.
- Do jutra! - odpisałam i wróciłam do swojej lektury.
**
Minęły dwa dni, a koleżanka jednak się zapisała z czego się cieszyłam! Obie teraz przygotowywałyśmy nasze wierzchowce do rajdu, wszystko dokładnie sprawdzając. Wsiadłyśmy na nasze konie, a na naszych kamizelkach miałyśmy już przyczepione numerki startowe. Ja miałam numer 428, a koleżanka 491. Szykowałam się do startu, więc zaczęłam rozgrzewać powoli mojego konia, by czasem nie nabawił się jakiejś kontuzji, bo tego bym nie zniosła! Nigdy nie lubiłam patrzeć jak mój koń cierpi czy coś… No i wiadomo, zawsze się obwiniałam za jego krzywdę, bo jeździec powinien dbać o swojego konia! Alkatras zaczął uderzać kopytami o ziemię gdy wyczuwał mój strach. Przełknęłam głośno ślinę i podjechałam na miejsce startu. Teraz była moja kolej! Skupiłam wzrok przed siebie i mocniej usiadłam w siodle. Czekałam na dźwięk sygnału startu.
Po chwili gdy usłyszałam głośny dźwięk dzwonka, pogoniłam konia, a ten wystrzelił z pode mnie jak strzała. Tłum oraz inni jeźdźcy patrzyli na moja jazdę. Pierwsze przeszkody były dość proste, lecz wiedziałam że to tylko początek, więc skupiłam się nieco bardziej na swojej jeździe i na tym by hamować nieco konia, który wiadomo chciał gnać do przodu jak szalony, lecz musiałam go hamować, gdyż inaczej opadł by z sił i nie przejechalibyśmy nawet pół pierwszej trasy!
Starałam się jakoś by Alaktras nie szarpał, ale wiadomo był z niego troszkę nerwus i niecierpliwiec, więc gdy tylko zbliżaliśmy się do przeszkód, dawałam mu pełną swobodę w powietrzu. Zobaczyłam kątem oka na wielkim ekranie, który oglądała tylko część publiczności, iż paru jeźdźców miało poważne wypadki i ratownicy szybko ich zabierali z toru wraz z końmi. Parę z nich niestety musiały zabrać ambulansy konne, gdyż nie był one w stanie chodzić, a mi w głowie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza iż muszę bardziej uważać. Jechałam do niedużego lecz ciemnego lasku, gdzie przeszkody były ustawione raz wyżej, a raz niżej, bądź na ciasnych i porośniętych zakrętach. Było to jedno z najtrudniejszych miejsc przez które trzeba było przejechać… Mocniej ścisnęłam wodze i wytężyłam wzrok. Przeskoczyłam jedną a później drugą przeszkodę. Jechałam na trzecia przeszkodę, która była na ciasnym zakręcie, porośniętym krzewami. Muszę przyznać że tor był cholernie trudny nawet jak dla mnie! Kiedy wyjechałam z lasu, odetchnęłam z ulgą i skierowałam konia do punktu kontrolnego, gdzie zakończył się pierwszy dzień wyścigu.
**
Następnego dnia wstałam wcześnie, oporządziłam Alkatrasa i zaczęłam się szykować do startu. Jako iż mój numer był dość duży, mogłam się bardziej wyspać niż inni zawodnicy. Powiem szczerze że niektórzy zawodnicy mnie denerwowali i to bardzo! Niektórzy w ogóle mieli gdzieś swoje konie i o nie nie zadbali po jeździe, przez co konie były wyczerpanie dzisiejszego dnia, ale na szczęście jurorzy się o tym dowiedzieli i ich zdyskwalifikowali za nieodpowiedzialność i w ogóle z czego się cieszyłam! Dziwiło mnie tylko że ich instruktorzy na to nie zwrócili uwagi, bo przecież o konie powinno się dbać! „Idioci oni wszyscy” - pomyślałam z niesmakiem patrząc na niektórych zawodników, którzy za przeproszeniem wyżej sra*i niż du*ę mieli tym swoim wywyższaniem się jacy to oni wspaniali i w ogóle! Szkoda nawet było gadać czy myśleć o nich, no ale wkurzający byli na maksa! Wsiadłam na swojego konia, gdyż niedługo miała być moja kolej więc siedziawszy już w siodle na rozgrzanym koniu i czekałam, aż nadejdzie moja kolej. Pojechał właśnie zawodnik z numerem numerem przede mną i wystartował bardzo szybko, co zapewniało mu pewną przewagę, ale i też ryzyko dla konia. Za chwilę miała być moja kolei. Wzięłam głęboki wdech. Głośniki co chwilę informowały kto startuje, jakie ma osiągnięcia, z jakiej jest akademii i takie tam. Siedziałam w siodle na uboczu i obserwowałam jak inni sobie radzą, gdy nagle nadeszła moja kolej. Stanęłam na linii startu i mocniej usiadłam w siodle jak mnie uczono przy takich nagłych startach, gdyż siła startującego tak szybko konia była ogromna! Drugi dzień zawodów był tak samo trudny, a może i nawet trudniejszy? Sama nie wiem ale przejechałam wszystkie przeszkody i ku mojej uciesze koń przeszedł przez bramki kontrolne i przeszłam do następnych zawodów na kolejny dzień. Posiedziałam z moimi koleżankami później na kolacji, gdzie oczywiście plotkowałyśmy jak to baby o wszystkim i o niczym oraz jak podobały nam się zawody, jak nam poszło i tak dalej. Wyszło że przed nami jest paru lepszych jeźdźców, ale to wcale nie znaczyło że byłyśmy gorsze bo nadal mogłyśmy wygrać! Póki co akademia była na drugim miejscu… Nawet dobry wynik jak na tylu zawodników i tyle szkół! Kolejne dni zawodów szły dobrze, lecz n samym końcu zawodów, ostatniego dnia koń Rene się przewrócił i niestety nie ukończyła zawodów, ale na szczęście nic jej się nie stało, tylko była troszkę obolała! No cóż… Zawsze mogło się skończyć gorzej! To był udany tydzień i akademia wskoczyła na pierwsze miejsce, a my zadowolone z siebie pokonałyśmy zawodników którzy tak się „puszyli” jacy to oni świetni i że na pewno wygrają, tak więc utarliśmy im nosa, bo się okazało że wylądowali na czwartym miejscu! Oj… „zemsta” jest słodka!

Do Twojego konta dolatuje 50 punktów 😀

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)