poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Any - zadanie 24

- Jeździsz na rolkach?
Skinęłam twierdząco głową, siłując się z zapięciem w moich czarno-czerwonych rolkach. Ghost siedział przede mną ze zwiniętą smyczą w pysku, niecierpliwie waląc puszystym ogonem w podłogę.
- Też zawsze chciałam się nauczyć - Christina odchyliła się na krześle, przebierając szybko palcami po ekranie dotykowym swojego smartphone'a. - Ale jakoś nigdy nie było okazji.
- Mogę cię kiedyś nauczyć - zaproponowałam. Gdy już uporałam się z kapryśnym zapięciem podniosłam się z fotela, na którym siedziałam, i ruszyłam powoli do drzwi. Gwizdnęłam na Ghost'a, który wystrzelił z miejsca jak torpeda, by pognać do drzwi. - Będę gdzieś na terenach Akademii, gdyby ktoś mnie szukał - poinformowałam Christie, która skinęła głową, nieodrywając wzroku od telefonu.
Zamknęłam za sobą i huskim drzwi. Odebrałam od czworonoga smycz, przypięłam mu ją do obroży, po czym ruszyliśmy powoli korytarzem ku wyjściu.
Tak się jednak złożyło, że gdy już kładłam dłoń na klamce, żeby otworzyć drzwi prowadzące na dwór, natknęłam się na panią Rose.
- Witaj Ana - rzekła. Skinęłam jej grzecznie głową. Już miałam nadzieję, że nie zauważy rolek na moich nogach (jazda na nich po korytarzach akademika jest zabroniona, ale uznałam, że nie będę szła w skarpetkach aż na ganek, żeby je tam założyć). Niestety, to był raczej mój pechowy dzień.
Wzrok pani Rose powędrował na moje stopy.
- Ana - jej głos przybrał karcący ton. Skuliłam ramiona, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. - Przypomnieć ci zasady naszego akademika?
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
Instruktorka zawinęła ręce na piersi i spojrzała na mnie znacząco.
- Mogłabym udać, że tego nie widziałam. Ale to już nie pierwszy raz, gdy przyłapuję cię jeżdżącą na rolkach po korytarzu. Niby głupota, a jednak łapie się w pojęcie "łamania regulaminu"...
Chciałabym powiedzieć, że to się więcej nie powtórzy, ale nie lubię kłamać.
Pani Rose westchnęła zrezygnowana. Wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Oddaj mi je - powiedziała. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nie miałam pięciu lat, żeby w ten sposób mnie dyscyplinować! - Zwrócę jutro, gdy odbędziesz swoją karę.
Schyliłam się z westchnięciem i zdjęłam z nóg rolki. Podałam je opiekunce ze spuszczoną pokornie głową. Kątem oka zobaczyłam, że Ghost patrzył zdziwiony to na mnie, to na instruktorkę. Zdawszy sobie sprawę, że nici ze spaceru, zapiszczał żałośnie i położył się, patrząc prosząco na panią Rose.
Pozostała jednak nieubłagana.
- Jutro w porze obiadowej stawisz się na dyżur w stołówce - powiedziała. Już chciałam zaprotestować, ale mnie uprzedziła - Wiem, że zazwyczaj taką karę dostają uczniowie za większe przewinienia niż jeżdżenie na rolkach po akademiku, jednak uważam, że w twoim konkretnym przypadku ta "kara" jest wyjątkowo łagodna, zważywszy na twoje zamiłowanie do gotowania.
Po tych słowach odeszła z moimi rolkami w jednej ręce, zostawiając mnie w skarpetkach i z załamanym z powodu konieczności zostania w środku Ghostem.
~•~
Do kuchni naszej stołówki zawitałam na dwie godziny przed czasem podawania obiadu. Trochę z tym czasem przegięłam, ale uznałam, że lepiej być wcześniej, niż za późno. Od razu zaczęłam się rozeznawać w rozkładzie pomieszczenia. Zajrzałam do lodówki i wszystkich widocznych szafek, zapoznając się z ich zawartością. Gdy już przekonałam się, jakie składniki mam, oparłam się o blat i zaczęłam zastanawiać, co przygotować.
Moje rozmyślania przerwało otwarcie drzwi, a po nim dźwięk kroków na posadzce. Po chwili usłyszałam głos Riley.
- Cześć - powiedziała, podchodząc do mnie. - Jak sobie radzisz?
- Nie wiem, co ugotować - odpowiedziałam.
Skąd tu nagle Riley? Wczoraj, gdy tylko otrząsnęłam się z szoku po konfiskacie rolek (i zdobyłam buty), ruszyłam na poszukiwanie Riley. Znalazłam ją w jej pokoju, czytającą książkę z Nilay'em u boku. Opowiedziałam jej wtedy o całej zaistniałej sytuacji. Widocznie postanowiła towarzyszyć mi przy odbywaniu dyżuru jako kucharka.
- A co lubisz gotować najbardziej? - spytała brunetka, przysuwając sobie stojące opodal krzesło i siadając na nim.
- Dania z kuchni japońskiej - odparłam bez wachania. - Problem polega na tym, że nie ma tu odpowiednich składników, a i nie wszystkim te potrawy podchodzą...
Riley utkwiła wzrok w punkcie gdzieś w okolicach płyty ceramicznej, zastanawiając się nad alternatywą.
- To może jakaś potrawa, którą jadłaś w dzieciństwie? - zasugerowała po chwili. - Coś, co można zrobić hurtowo, żeby nie cackać się z przygotowywaniem nie wiadomo ilu porcji...
Podniosłam gwałtownie głowę, wpadając nagle na pomysł dania idealnego na tę okazję.
- Jesteś genialna - powiedziałam z uśmiechem na ustach, ruszając w kierunku lodówki.
Wyciągnęłam z niej jajka, majonez, ser cheddar, kostkę masła i kilkanaście piersi z kurczaka. Następnie sięgnęłam do zamrażarki i wyciągnęłam z niej kilka paczek mrożonych brokułów.
- To co przygotujesz? - spytała Riley, wyciągając szyję, żeby ze swojego miejsca zobaczyć, co robię.
- Zapiekankę z brokułów, purée z ziemniaków i kurczaka po californijsku - odpowiedziałam, wyciągając garnek, nalewając do niego wodę i stawiając na palniku. Otworzyłam jedną z dolnych szafek, by po chwili wydobyć z niej naręcze puszek zupy grzybowej (cud, że tu była). Postawiłam ją na blacie i ruszyłam do niewielkiego schowka na różnorakie produkty. Wróciłam z workiem ziemniaków i resztą potrzebnych składników.
- Chcesz pomóc? - spytałam koleżankę, stawiając przed nią worek ziemniaków.
Brew Riley powędrowała do góry, jednak wstała ze swojego miejsca, wyciągnęła z jednej z szuflad obieraczkę i garnek z szafki. Na koniec przysunęła sobie kosz na śmieci z pod zlewu i zabrała się za powierzoną jej pracę.
Zaczęłam uwijać się przy blacie kuchennym. Wrzuciłam mrożone brokuły na gotującą się wodę, następnie skupiłam swoją uwagę na przygotowywaniu sosu do zapiekanki. Do naczynia przystosowanego na pomieszczenie dużej ilości jedzenia wrzuciłam starty ser, majonez, wbiłam jajka, dolałam zupę z puszki i wymieszałam. Następnie przyszła kolej na sos do kurczaka. Jakimś trafem na zaopatrzeniu kuchni znajdował się sos Catalina. Mniej roboty dla mnie, pozostało mi bowiem dodać tylko do niego konfiturę z ananasa. W międzyczasie dostałam od Riley obrane ziemniaki, które postawiłam na kuchencie, aby się ugotowały.
- Pomóc ci w czymś jeszcze? - spytała koleżanka uczynnie.
Pokręciłam przecząco głową, odcedzając brokuły z wody. Przerzuciłam je do naczynia z sosem i wstawiłam do rozgrzanego wcześniej piekarnika.
- Pani Rose faktycznie nieco przesadziła z tą karą - zauważyła Riley, odstawiając kosz na miejsce.
- Ale w jednej sprawie miała rację - wyszczerzyłam się do niej w promiennym uśmiechu. - Naprawdę lubię gotować, więc jakaś wielka kara to dla mnie nie jest.
Gdy skończyłam przygotowywanie mięsa i ono również trafiło do pieca, zabrałam się za purée. Dodałam do odcedzonych ziemniaków masło i trochę mleka, następnie doprawiłam wszystko solą i pieprzem. Gdy zabrałam się za ich miksowanie, zbliżała się już pora obiadu.
- Wygląda apetycznie - powiedziała Riley, zaglądając do piekarnika.
- A jakie jest tuczące - rzuciłam rozbawiona.
Wyłożyłam paćkę z ziemniaków do naczynia podobnego do tego, w którym piekły się zapiekanka i kurczak. - Gdyby żywić się tym na co dzień, przytyłoby się z pięć kilo w ciągu tygodnia.
Gdy wszystko było już gotowe, wyniosłyśmy z Riley jedzenie na specjanie do tego przygotowane stanowisko. Ledwo zdążyłyśmy nałożyć sobie po porcji, już zaczęli schodzić się pozostali uczniowie.
Wybrałyśmy dla siebie stolik w kącie stołówki. Gdy Riley wzięła do ust pierwszy kęs zapiekanki, aż się uśmiechnęła.
- Ale to dooobre - westchnęła, nabierając kolejną porcję.
- Dzięki - mruknęłam skrępowana, wbijając wzrok w swój talerz.
W którymś momencie dosiadł się do nas Bellamy.
- Chyba powinnaś częściej dostawać za karę dyżur w kuchni - rzucił. Nie byłam pewna, czy żartuje. - Dawno nie jadłem czegoś tak dobrego.
- Myślę, że na dłuższą metę moja kuchnia nikomu się nie przysłuży - zaśmiałam się, kończąc swój obiad. - Gdybym ci powiedziała, ile to ma kalorii, nie nakładałbyś sobie tyle - wskazałam widelcem jego talerz.
- Raz na jakiś czas można sobie pozwolić na pochłonięcie bomby kalorycznej - odparł, demonstracyjnie wkładając do ust widelec załadowany jedzeniem.
- Zwłaszcza, gdy jest naprawdę smaczne - dodała Riley.
Chwilę później, podziękowawszy Riley i Bellamy'emu za wspólny posiłek i pożegnawszy się, wstałam od stołu, ruszając w kierunku wyjścia ze stołówki. Po drodze zatrzymało mnie jeszcze kilka osób, by pochwalić ugotowane przeze mnie danie, więc opuszczenie zatłoczonego pomieszczenia zajęło mi więcej niż zwykle czasu. Gdy w końcu znalazłam się na zewnątrz, wpadłam na panią Rose. W ręce trzymała moje rolki.
- Widzę, że już skończyłaś - powiedziała. Wręczyła mi moją własność. - Proszę bardzo. I bardzo cię proszę, nie zmuszaj mnie, abym tą karę ci kiedyś powtórzyła.
Po tych słowach zniknęła w odmętach stołówki.



[Dania opisane w opowiadaniu są prawdziwe i wielokrotnie przeze mnie wykonywane (i naprawdę są bardzo smaczne - podobnie jak naprawdę są prawdziwą bombą kaloryczną). Jeśli więc ktoś chciałby ich spróbować, z chęcią podzielę się dokładnym przepisem na nie ^^]



25 punktów :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)