sobota, 7 kwietnia 2018

Od Riley C.D Any

- Tak, jak znam życie już się niecierpliwi w swoim boksie. Chyba wyprowadzę ją przed jazdą na padok, niech sobie pobiega - uśmiechnęłam się do dziewczyny, przy okazji gmerając Ghost'a za uchem na powitanie. Mój wzrok mimowolnie powędrował na uwiąz, który Ana trzymała w ręku - A więc którego konia dzierżawisz, jeśli mogę spytać? - zapytałam po chwili.
- Długo nad tym myślałam, ale w końcu zdecydowałam się na Expresso. Wiem od instruktorów, że panicznie boi się skoków, ale prawdę mówiąc, nie zależy mi zbytnio na tej dyscyplinie. Poza tym, radzi sobie naprawdę świetnie i w ogóle przemiłe z niej stworzenie... - opowiadała z fascynacją Ana. Widać, że bardzo zżyła się z klaczą. Pamiętam jak mnie powierzono dzierżawę Dancing Stara, miałam dokładnie tak samo. Piękne wspomnienia. Swoją drogą, szkoda że nadal nie mogę się nim zajmować. Może i był nieznośny i wielokrotnie wylądowałam z jego winy za przeproszeniem na tyłku, ale tak poza tym, to wspaniały, bardzo uczuciowy koń, do którego po prostu nikt nie miał wystarczająco dużo cierpliwości... Ale wracając do chwili obecnej, teraz to mnie zadano pytanie, na które rzecz jasna zareagowałam z opóźnieniem.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć? - wyszczerzyłam się, starając się ukryć zakłopotanie, skaczące teraz radośnie po mej twarzy.
- Pytałam czy chcesz ją zobaczyć - zaśmiała się niebieskooka, płynnym ruchem odgarniając z czoła kosmyki włosów.
- O tak, jasne. Który numerek boksu?
- Jest teraz na wybiegu - wyjaśniła - Mówiłaś, że chcesz wyprowadzić Meli, może spróbujemy je ze sobą zapoznać?
- Dobra myśl, skoczę tylko po kantar i zaraz ją przyprowadzę. Spotkamy się na padoku - puściłam dziewczynie oczko, znikając szybko za drzwiami stajni.
- Mlaskaczu, chodź tutaj - przywołałam do siebie pannę ADHD, która momentalnie znalazła się przy drzwiczkach. Najwyraźniej bardzo jej dzisiejszego ranka doskwierała nuda, bo aż rwała się do wyjścia.
- Czekaj chwilę, nigdzie cię nie puszczę bez ogłowia ty rozrabiako! - roześmiałam się, zakładając na jej pyszczek elegancki, fioletowy kantar, do którego podpięłam uwiąz. Po dokładnym zbadaniu zawartości kieszeni mojej bluzy, nieco zawiedziona pustkowiem jakie tam zastała, czarna podążyła za mną w stronę wyjścia.
- Już jesteśmy - oznajmiłam podprowadzając klacz przed bramę.

Ana? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)