niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Gai C.D Lauren

-Dwadzieścia minut? -spojrzałam na dziewczynę z zaskoczeniem, a ona pokiwała głową.
Okej, jestem w akademii około godziny, a już wiem, że nie będzie łatwo. Dopiero co wyszłam z pokoju chcąc zobaczyć stajnię, i resztę szkoły, a tu okazuje się, że za kilkanaście minut zacznie się trening, na którym powinnam być! Ciekawe, czy przeoczyłam coś w mailu wysłanym przez instruktorkę, czy po prostu mi nic nie napisała (wątpię, że prawdą jest ta druga wersja). Podrapałam stojącego koło mnie stojącego Ametysta, czekając na dalsze ”wieści” od Lauren. Po kilku sekundach, jasnowłosa zorientowała się, że czekam na dalsze informacje, i otworzyła usta chcąc coś powiedzieć.
-Mhm. -odpowiedziała- Naprawdę nie wiedziałaś?
Na te słowa, kiwnęłam głową. Koleżanka szybko dodała do mojej wiedzy, gdzie znajduje się siodlarnia, oraz jakiego konia najprawdopodobniej mogę wziąć. Nie chcąc tracić czasu, pożegnałam się na chwilę z dziewczyną, i pobiegłam do akademika. Wcześniej zorientowałam się, że muszę się przebrać i wziąć toczek. Podczas drogi do swojego pokoju, również się zorientowałam, że będę musiała porządnie doszorować później swoje białe adidasy, które aktualnie były w brudno-szarym kolorze. Cudownie, nie prawda? Będąc już przed pokojem oznaczonym numerem „27”, chwyciłam za klamkę i weszłam do kremowego pomieszczenia. Wnętrze od początku bardzo mi się spodobało. Kremowe ściany, biały sufit i równie białe meble. Identyczny wystrój miałam w domu. Chwyciłam za zamek od walizki, otwierając ją i wyjmując z niej swój ukochany kask, czarne sztyblety, oraz bryczesy koloru khaki. Po założeniu wybranych rzeczy, ponownie pobiegłam do stajni. Cała wyprawa ze stajni, do mojego obecnego miejsca zamieszkania, i z powrotem zajęła mi około 8/9 minut. Znaczyło to, że nie miałam za wiele czasu, by wyczyścić, osiodłać i zabrać się z koniem na plac, lub ujeżdżalnie.
-Jestem…-powiedziałam zdyszana, wchodząc do siodlarni, oraz zauważając Lauren biorącą skórzany sprzęt- Czyli, mam wziąć Paris'a? -spytałam się.
-Tak. -powiedziała- Znaczy, tak mi się wydaję. Chyba nikt go nie zaklepał -szybko dodała.
-Okej, to może…Osiodłamy konie, i spotkamy się przed stajnią? -spytałam się, a dziewczyna powiedziała jednoznaczne ”tak”.
Podniosłam dość ciężki, jak podejrzewam wałacha, i poszłam za brunetką, do stanowiska konia. Jak się przekonałam, był to naprawdę śliczny koń. Po położeniu sprzętu za ziemię, uważając by położyć do przednim łękiem do boksu, zacmokałam i obserwowałam jak Paris nastawiał uszy, i podchodził w moją stronę. Wzięłam plastikowe zgrzebło, oraz weszłam do boksu. Zamknęłam go za sobą, i od razu zaczęłam energicznymi ruchami czyścić kłodę, oraz resztę ciała konia. Dość szybko pousuwałam zaklejki. Najgorzej był doczyścić zad konia. Metropolia kurzu, i wielu innych...Brudów. Koniec końców udało mi się to zrobić, dzięki zgrzebłowi i szczotce miękkiej. Kopyta wałacha były prawie czyste, tylko lekko musiałam je przeczyścić. Pierwszy raz tak wolno szło mi czyszczenie konia. Normalnie zajmowała mi to...O wieele krócej. Dzisiaj jednak było troszkę inaczej. A przecież powinnam się śpieszyć, tak? Ostatnią czynnością, było rozczesanie tej ślicznotce ogona. Wiem, że wałach to nie klacz, ale ja wręcz uwielbiam mówić na śliczne konie, jak na płeć żeńską. Dziwny nawyk…Koniec końców, zaczęłam siodłanie – to poszło mi naprawdę szybko. Paris chociaż się nie nadymał, przy podciąganiu popręgu. W mojej starej stajni, często konie używały takich sztuczek. Następnie przy wsiadaniu, oczywiście zsuwałam się z siodła – sprytne.
-Wychodzimy -mruknęłam, zarazem patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę 16.25.
Musiałyśmy się śpieszyć. Ponownie otworzyłam boks, i wyprowadziłam jabłkowitego przed stajnię. Tam czekała na mnie Lauren, z koniem appalossa.
-Jeżeli się nie mylę, mamy iść dzisiaj na halę. -oznajmiła- Ale musimy się śpieszyć -na te słowa uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłam uśmiech, i pozwoliłam by dziewczyna ruszyła jako pierwsza. Nie wiedziałam jeszcze przecież, gdzie jest ujeżdżalnia itp. Teraz się dowiem. Jak się okazało, hala była naprawdę duża. Po chwili spoglądania na cały budynek, oznajmiłam, że już jesteśmy spóźnione o prawie 10 minutek. Fajnie, nie fajnie.
-Uwaga! -krzyknęła brunetka, przed wejściem na ujeżdżalnię- Wchodzę!
Otworzyła dwuskrzydłowe drzwi, i weszłyśmy na halę z głowami w dole. Przeszłyśmy na środek.
-Przepraszamy za spóźnienie -powiedziała unosząc głowę- My…-przerwała.
Na ujeżdżalni byłyśmy tylko my.
-Lauren, treningi są od poniedziałku do piątku, a później? -spytałam się.- W sobotę?! Kobieto! Mamy nadzielę! -roześmiałam się.

Lauren? Gdy to pisałam miałam totalną głupawkę, a więc przepraszam :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)