czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Riley C.D Any

- Właściwie miałam dzisiaj w planie zajrzeć do domu kadry, żeby porozmawiać, a raczej uprosić panią Cecylię o dodatkowe zajęcia z crossu... - zerknęłam na Anę, odgarniając z twarzy bezczelne włosy, które jak zwykle pchały mi się do oczu i posłałam jej lekki uśmiech - ... ale plany zawsze można zmienić, nieprawdaż? A zresztą, szczerze wątpię czy trenerka zechciałaby udzielić nam dodatkowych lekcji, zwłaszcza po numerze, który czarna zaserwowała na ostatnich zajęciach... - znów przerwałam, tym razem by zacmokać do kłusującej w stronę zagrody Expresso. Gniadoszka parsknęła z zadowoleniem, lekko trącając łbem Anę.
- O, ale szybko się stęskniłaś - zachichotała przyjaciółka, całując chrapy klaczy, by po chwili zwrócić się do mnie - To co? Jedziemy dzisiaj na plażę?
Pokiwałam głową - Przywołam tylko Meli i możemy ruszać.
Tak więc, szybko osiodłałyśmy konie i już po chwili galopowałyśmy leśną ścieżką.
- Jedziemy na skróty? - zapytałam, zbaczając ze szlaku - Będzie szybciej.
- Możemy... O ile się nie zgubimy! - niebieskooka uśmiechnęła się szeroko, popędzając pełną energii gniadoszkę, która zdawała się już biec dla własnej przyjemności, podobnie jak Melinda.
Skręciłyśmy przy pobliskich krzewach, przejeżdżając obok zwalonego pnia drzewa, będącego głównym dowodem tego, iż już jesteśmy u celu. Wkrótce naszym oczom ukazała się niewielka, aczkolwiek wyjątkowo malownicza polanka, ukryta szczelnie między kwitnącymi drzewami. Zaraz za nią znajdował się sumiennie wydeptany, głównie przez końskie kopyta; wąski szlak. Przyznam szczerze, kiedy byłam tu ostatnim razem to miejsce zrobiło na mnie duże wrażenie, ale teraz było tu jeszcze piękniej, niż zimą. Anę chyba zamurowało i wcale się nie dziwię. Już miałam coś powiedzieć, ale moją uwagę zwróciło drzewo, rosnące na lewym poboczu drogi, którą jechałyśmy. Nie tyle samo drzewo mnie zainteresowało, co kwiaty na nim, bardzo piękne zresztą i dorodne. Ściągnęłam wodzę i podjechałam pod magnolię, zatrzymując pod jej gałęziami. Ostrożnie wysunęłam stopy ze strzemion i stanęłam na siodle, podnosząc się powoli. Może to nie był najlepszy pomysł, ale nie po prostu nie darowałabym sobie, gdybym nie zerwała tych kwiatów. Zsiadłyśmy na chwilę z wierzchowców, pozwoliłyśmy im na spokojne poskubanie wysokiej, soczystej trawy, która sięgała nam prawie do kolan. Przez pewien czas spacerowałyśmy między pniami kolorowych drzew, Ana pstryknęła nawet kilka ładnych zdjęć. Szkoda, że uwaga zwierzaków przestała koncentrować się wyłącznie na trawie...
- Mlaskacz, głuptasie, zostaw to bo się strujesz! - parsknęłam śmiechem, odciągając pysk czarnej od białych pąków - Jedziemy dalej, czy chcesz tu jeszcze trochę pobyć?
- Nie, nie, chodźmy. Wrócimy tu później, jestem strasznie ciekawa tej plaży! - odparła  dziewczyna i jedną nogę włożyła w strzemię, a drugą odbiła się od ziemi, zwinnie wsiadając na klacz.

Ana? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)