niedziela, 29 kwietnia 2018

Od Zaina do Riley

Zapłaciłem taksówkarzowi i wysiadłem z samochodu. Drogo sobie za tą usługę policzył, myslałem, że wyjdzie ciut taniej. Pogoda nie była zbyt przyjemna i ciągle padał deszcz, i chyba każdy, kto by się znalazł na moim miejscu, niechętnie by wysiadał. Jak wcześniej podczas jazdy, tutaj dzwoniłem do ludzi z Akademii, rozmawiałem z Elizabeth Rose, która jest tutaj instruktorką skoków. Powiedziała mi, że mam czekać przed Akademią na kogoś, żeby mógł mnie oprowadzić. Nie chciałem być dla niej nieuprzejmy i się zgodziłem, chociaż ja tam bym wolał zwiedzać sobie wszystko sam w swoim tempie, ale może dzięki temu spotkaniu ktoś, komu przydzielą oprowadzenie, zapozna mnie z innymi osobami stąd. Poszedłem chodnikiem koło wjazdu do Akademii i zobaczyłem przed drzwiami dużego budynku kogoś z parasolem. To na pewno jest ta wyznaczona osoba, która ma mi wszystko pokazać, hehe nikt normalny w taką pogodę by nie wychodził na deszcz. Myślałem, że będzie mnie oprowadzać jakiś chłopak, a nie dziewczyna. Nie, żeby było w tym coś złego, tylko po prostu takie były moje wcześniejsze podejrzenia. Ciekawe, czy długo na mnie musiała czekać. Dziewczyna powitała mnie bardzo serdecznie i spytała się, jak się nazywam (pewnie się chciała upewnić, że to na pewno ja). Jak się okazało, nazywa się Riley i jest w Akademii od kilku miesięcy. Riley zaproponowała mi, żebyśmy później poszli do stajni obejrzeć konie. Ta informacja ucieszyła mnie najbardziej. Mówiła, że są aż trzy stajnie, każda dla innych koni. Chwile pogadaliśmy i poszliśmy do Elizabeth Rose, z którą wcześniej rozmawiałem przez telefon, dała mi klucze do pokoju i powiedziała, że mam współlokatorkę Louise.

(Riley?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)