poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Mali do Alyss

Poszłam do stajni naszkicować w moim dzienniku jednego z koni stajennych, myślałam całą drogę jakiego konia naszkicować, dopiero przed stajnią orientując się że nie zamknęłam drzwi od pokoju gdy już miałam biec zobaczyłam pod moje nogi gdzie łasiła się moja suczka Ina.
- Dobrze że nic ci nie jest kruszynko.
Poklepałam psa po głowie i otworzyłam drzwi od stajni. Lekcje się już skończyły zostały tylko dodatkowe zajęcia więc nikogo nie powinno tutaj być oprócz osób z końmi prywatnymi ale to inna stajnia jedyne co mogą zrobić to mnie usłyszeć. Zacmokałam aby konie ujawniły się z boksów. Zaraz podniosła głowę Lemon zastanawiałam się czy już mnie pamięta za te smakołyki czy to ciekawość konia. Zaraz podeszłam do mojej ulubienicy i dałam jej smakołyka.Nagle po stajni rozległo się szczekanie mojego psa który domagał się jedzenia dla koni.Zrzuciłam jeden smakołyk dla suczki.
-Cicho bo mnie wrzucisz w bagno tym hałasem.
Otworzyłam boks do klaczy która parsknęła na widok psa. Spokojnie nic nie zrobi to taki kot tyle że szczeka. I wtedy wykrakałam bo Ina na widok konia przed sobą zaczęła szczekać. Klacz wystraszyła się i stanęła dęba gdy już chciała wybiec chwyciłam ją za kantar zabezpieczając ucieczce konia. Szybko chwyciłam za uwiąz obok boksu i zapięłam klacz wprowadzając ją spowrotem do boksu.Zamknełam dzwi zostawiając psa na zewnątrz. Zaczęłam szkicować klacz miała już 4 nogi kidy mój pis zaczął jączeć bo chce do środka.
-Nie wpuszczę cię bo spłoszysz konia.
W tedy drzwi od stajni otworzyły się i weszła nimi dziewczyna. Brunetka chyba o piwnych oczach ale nie widziałam, szybko schyliłam się tak że zobaczyć mnie można dopiero jak otworzy się boks. Niestety mój pies postanowił wszystko po psuć i pobiec szczęśliwy do obcej osoby.Myślałam że dziewczyna powie coś do mojego pupila choćby z kkąd jesteś co tu robisz czy jak tu się znalazłeś.Jednak nie odezwała się, wtedy mnie olśniło że to musi być Alyss ta dziewczyna co nie mówi bo ma uszkodzoną krtań czy coś takiego, ogółem nie mówi.Niestety Lemon i mój pies postanowili jeszcze uknuć zemstę za uderzenie batem przed przeszkodą i nie wyjście na spacer poprzez kopniecie z całej siły drzwi. Niestety byłam o nie oparta tym samym poleciałam z drzwiami do tyłu rozkładając się jak placek przed dziewczyną. Miała minę wyjątkowo zdziwioną, po czym troskliwą.
-Nic mi nie jest.
Niestety koń postanowił nie zakończyć moich cierpień i Lemon wybiegła z boksu.
-Lap ją!!
Alyss rozłożyła rece aby klacz nie przebiegła jednak niesbyt się tym przejeła Lemon staranowałaby Alyss gdzyby dziewczyna nie odskoczyła w bok.Klacz z rozpędem wybiegła ze stajni a za nią mój najukochańszy pupil.Dziewczyna podeszła do mnie i rozglądnęła się jagby czegoś szukała. Przypomniało mi się że nie może mówić i dałam jej notes z kartką, zaczęła coś na nim pisać gdy skończyła pisać podała mi notes.
*Pójść powiadomić panią o tym.
-Nie, jakoś sobie poradzimy sobie jeszcze wielki opiernicz dostaniemy.
Pobiegłam do siodlarni zobaczyłam na ogłowia.Szukałam wmiarę szybkiego konia który jest na moim poziomie jeździectwa. Paris jest od skoków więc w miarę szybki jest na moim poziomie. Chwyciłam za ogłowie i pobiegam do boksu Paris. Założyłam jej ogłowie i kiedy już miałam wsiadać, Alyss postawiła przede mną kartkę
*To niebezpieczne, a jak coś ci się stanie.
-Mam nadzieje że nic, bo to już wogule będzie trogedia.
Wzięłam dwa uwiązy i związałam je aby zaczepić i odprowadzić do stajni Lemon oraz smakołyki dla mojego psa. Wzięłam bat do ręki weszłam na skrzynką ze szczotkami i wdrapałam się na Paris Alyss otworzyłam mi na ościerz dzrzwi od boksu i od stajni. Dodałam Paris łydki aby wyjechała ze stajni.
-Jeśli nie wrócę do jednej godziny powiadom panią.
Powiedziałam to Alyss na jagby co nie sądziłam ze tyle czasu wogule spędze może 20 minut uganiania się za Lemon i moim psem.Ułożyłam nogi jak do zagalopowania i dodałam łydkę odrazu z mocnym batem zależało mi na szybkości wierzchowca.Odrazu ruszył galopem.Po chwili zauwarzyłam daleko przed nami Lemon i mojego psa który za nią bigł szczekając. Dodałam łydkę i bacik mojemu koniu aby przyspieszył nie spodziewałam się że koń od skoków może tak pędzić. Doganiałam powoli Lemon, mijałam padoki z naprawdę dużą jak na moje zwykłe galopy prędkościom. Widziałam uż dokładnie mojego pupila kiedy nagle Lemon skręciła a ja poleciałam dalej na Paris. Instynktownie pociągnęłam za wodze i po chwili pościłam orientując się ze robie koniu krzywdę. Paris zwolnił do kłusa i zawróciłam za gonitwom za Lemon. Ponownie zaczęłam pędzić za około 500 metrów mył koniec drogi.Lemon zaczęła schodzić na prawą stronę drogi gdy biegła tuż obok ogrodzenia nagle zwolniła i lekko stanęła dęba aby ustawić się prostopadle do lewego padoku.W chwile rozpędziła się tak samo jak konie które miały pokonać potęge skoku doskonale wiedziałam że Lemon to ko o specjalizacji w WKKW ale nie sądziłam że może takie coś zrobić.Zgrabnie przeskoczyła ogrodzenie a za nią popędziła moja mała Ina.Zjechałam na prawy bok aby wykonać coś podobnego do Lemon ale przez znacznie mniejszą bramę.Paris wyczuła co zamierzam zrobić i przygotowała się do skoku.Bałam się niezmiernie nigdy takiego czegoś nie skakałam tuż przed pszeszkodą dodałam łydkę aby się przygotował do skoku czułam się jak na skrzedłach podczas skoku niestety nie natym musiałam się przemoiwać.Lemon skakała po parkórze uciekając przed Iną.Najpierw
kawaletti a potem krzyżaka i większe przeszkody śmieszyło to mnie ponieważ pierwszy raz widze konia który z taką zawziętością skacze. Zaraz z nią pokonywałam parkur o nie tylko aby o tym nie pomyślała zaraz obok tego padoku jest las a koniec parkóru właśnie tak prowadzi, oby skręciła i nie skoczyła do lasu. Pokonywałam przeszkody na oklep z lekkimi problemami.Jest chociarz jeden plus tego zajścia nauczę się skakać.Spełnił się mój najgorszy koszmar Lemon mocno przyspieszyła przed ostatnią 120 centymetrową przeszkodą, po pokonaniu jej przyspieszyła jeszcze bardziej i pokonała płat oddzielający padok od lasu. Paris zaczynał męczyć ię tym biegiem Lemon gonił pies i nie raz pokonywała długie dystanse z skokami a Paris tylko skakała na hali lub na placu. Dodałam Paris bata aby przyspieszyła przed ogrodzeniem. Pokonała płot lecz niestety klacz zaczepiła się noga i upadłyśmy razem na ściółkę leśną. Pozbierałam się z ziemi i chwyciłam wodze konia aby nie uciekł przeszłyśmy 20 metrów do starego pniaka abym mogła wejść na klacz.Po wdrapaniu się na niej grzbiet jeszcze ruszyłam galopem jecz po 100 metrach zwolniłam do stępa ponieważ zgubiłam klacz.Jeździłam tak dobre 2 godziny, jechałam sępem kłusem i troszkę galopem mijałam drzewa krzewy i inne rzeczy lecz ani jednego konia ani psa, aż poczułam woń morskiej bryzy. Nie uwierzyłam dotarłam do morza musiałam już jechać mega długo.Usłyszałam szczekanie ruszyłam stępem do źródła dźwięku okazała się nim Ina a 30 metrów dalej Lemon. Nagle pies rzucił się na klacz która stałą 30 metrów dalej a Lemon zaczęła ponownie szaleńczy bieg.Popędziłam Paris prosto za nimi woń morza tylko się poumacniała a las zaczął prześwitywać. Lemon z Iną zniknęły za zasłoną drzew i światła.Wybiegłam na plażę, kopyta konia lekko podtapiały się w piasku a zachód słońca mnie oślepiał. Przez chwilę nic nie widziałam, wzrok mi wracał i zobaczyłam Inę pędząca w wodzie za Lemon. Zraz skierowałam Paris do wody koń zatrzymał się omal nie wyrzucając mnie przez głowę.Poklepałam klacz i weszłam z nią do wody i zaczęłyśmy ponownie pogoń za uciekinierami. Biegłam tak pół kilometra aż Lemon nie skręciła i ponownie wbiegła w las.Skręciłam za nią, zaczęłam cwałować tak samo jak Lemon.Nie samowite uczucie, pędziłam cwałem prostą ścieżka leśną koniem, moje mażanie.W końcu Ina nie wytrzymała prędkońci konia i skręciła w las.Teraa biegłam już tylko za Lemon. Przed nami była skarpa lub zakręt na ścieżce Lemon wskoczyła na skarpę pędząc dalej wpięłam się w Paris i także wykonałam ten skok.Konie z cwału zwolniły do galopu.Lemon skoczyła przez pień i kamień lecz były to niskie skoki kiedy skarpa się kończyła Lemon była na dole a ja przygotowywałam się do ze skoku z Paris skok poszedł świetnie ale po chwili zauważyłam konar drzewa nie zdarzyłam się schylić i uderzyłam w gałąź głową pół przytombna jeszcze chwile jechałam na klaczy aż zsunełam się z konia upadając na ziemię całkowicie pozbawiając się przytomności.Słyszałam jakieś szmery, było mi bardzo ciepło na prawym boku. Otworzyłam oczy po ilości światła stwierdziłam że jest noc.Zobaczyłam że mój pies leży przymnie.
-Chociaż ty się znalazłaś.
Podrapałam psa za uchem. W tym lesie sa wilki... choć konie sobie poradzą. Wzięłam Inę na ręce i podeszłam do drzewa wspięłam się na gałąź tak aby niemieć problemów ze zejściem i aby wilki które by stały na dwóch łapach niemiały szans mnie dosięgnąć. Przywiązałam się do drzewa uwięzem i zahaczyłam kawałek o obrożę psa aby nie spad przytuliłam go i zasnęłam. Około 7 rano się obudziłam zeszłam i wzięłam odpowiednie rzeczy razem z Iną szłam lasę lekko kulejąc.Wszystkie drzewa wydawały się takie same nie mogłam znaleźć ścieżki prowadzoncej do akademii. Dużą nadzieje dało mi pozbycie się zapachu moża czyli zmierzam do akademii lub na drogę ale było mi to bez różnicy szukałam 2 koni i próbowałam znaleźć drogę do akademii.Zatrzymałam się aby dać Inie trochę smakołyków dla koni.Usłyszałam coś dziwnego, mogła to być nawet legowisko wilków ale musiałam sprawdzić.Szłam już dość duży kawałek kiedy niepokojący dźwięk przerobił się w rżenie panikującego konia.Zaczęłam biec do źródła dźwięku.Wyłoniłam się zza krzaków a obok drzewa stała Paris nie wierzyłam własnym oczom.Znalazłam znalazłam jednego z koni.Na moje szczęście Paris zawiązała sobie wodzę wokół gałęzi i nie mogło uciec a ja szłam powoli w jej stronę odpiełam wodzę tym smaym uwalniając klacz z opresji. Przez jakiś czas klacz prowadziłam za sobą kuśtykając lecz postanowiłam wkońcu wejść na zmęczonego wieżchowca.Jechałam stępem przez dłuższy czas aż nie poczułam zapachu do którego każdy jeździec jest przyzwyczajony był to zapach świerzego łajna.A skoro Paris była uwiązana a już trochę jade to może oznaczać tylko jedno.
-Lomon!
Zaczęłam cmokać czym zawsze oznajmiałam że pochodzę do klaczy dać jej smakołyk za krzaków wyłoniło się źródło całego tego problemu.Skusiłam klacz aby podeszła bardzo blisko. Wtedy zapięłam klacz na uwięz i przywiązałam do ogłowia u Paris.Jechałam tak przez około następne 3 godziny. Aż oba konie i pies podniosły uszy.
-Musiały coś usłyszeć.
-Mali!!!
Usłyszałam najpiękniejszą żecz na całym świecie głos instruktorki od crossu Cecyli ucieszyłam się i zaraz odkrzyknęłam.
-Prosze nie krzyczeć tak głośno bo konie się spłoszą!
W chwile instruktorka pojawiła się przed mną.
-Mali dobrze ze nic ci nie jest.Trzeba wyjechać z lasu aby powiadomić resztę że jesteś.
-Dobrze ale tu niema zasięgu a konie odpoczęły i możemy ruszyć szybciej.
-To kłusem.
Jechałyśmy tak niecałą godzinę.Wyjechałyśmy z lasu i instruktorka zadzwoniła najpierw do osób w lesie które dostały tylko sygnał a później do osób które czekały w stajni. Gdy dziewczyny które znałam dowiedziały się że zaraz wracam pobiegły odrazu do stajni nawet widziałm Anę która przybiegła tam ze swoim husky. mniej więcej 200 metrów od stajni dojechał do nas instróktor skoków.
-Tylko George jeszcze nie jest na miejscu. Tak to reszta czeka w stajni na przyjazd dziewczyny której 2 dni nie było razem z 2 końmi i psem .Alyss napisała nam wszystko co widziała i naskakałaś się juz co?
-Zdecydowanie mam dosyć. Chociaż z chęcią wsiądę na konia jutro.
-To niezła jesteś 2 dni ciągłego jeżdżenia a ta chce znowu wsiadac
Dojechaliśmy na miejsce zsiadłam z Paris i odwiązałam Lemon podając oba konie dwum instruktorom.Zaraz gdy odwróciłam sie podbiegła od mnie gdzieś połowa akaemii pytając ca robiłam i jak i co.Dopiero gdy uwolniłam sie od reszty osób i szłam i 3 osobami zaczęłam opowiadać o prawidziwej Seri zdarzeń o skokach o omdleniu a tym jak znalazłam oba konie i inne sytuację.Dopiero później zauważyłam ze osobami które zemną szły nie były 3 dziewczyny. Co prawda Ana i Alyss sie spodziewałam ale za żadne skarby nie spodziewałam się że będzie szedł Dimitrij i to wogulę się nie nie odzywając z tego co wiem to jest mocno rozgadana osobą.
- Ciekawe miałaś te 2 dni.
Odpowiedział wkońcu chłopak nienawidziłam szczerze gdy ja mówię i dalej to jest cisza.
-Bardzo.
Odpowiedziała Ana.Jedynie Alyss nie miała jak cokolwiek odpowiedzieć.
-Porobimy coś?
-Dobra, ale w ile osób?
-W czwórkę możemy no chyba ze ktoś nie może.

Alyss?


45 punktów~~ :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)