niedziela, 4 lutego 2018

Od Esmeraldy C.D Adeline

-Mam dość odpryskującego lakieru, weźmy sobie zróbmy hybrydy. - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na dziewczynę, idącą krok w krok ze mną.
-Mi pasuje.- odparła, wyciągając z kieszeni telefon i sprawdzając ostatnie wiadomości.
Śnieg nie był już tak biały jak w grudniu, przybrał barwę jakby lekko brunatną przez błoto, które kryło się pod warstwą puchu, było go też o wiele mniej, zaledwie do kostki, jak nie niżej. Naciągnęłam czapkę bardziej na uszy, gdyż wiatr nieproszenie zaczął gościć pod wełnianym nakryciem głowy, koloru nieco jaśniejszego niż czarny, ale ciemniejszego niż szary, ze złotym pomponem na czubku - bardzo urokliwa czapeczka, ale gryzła jak cholera. Moje myśli spełzły później na temat typowo kobiecy, chociaż zdarzają się wyjątki - a mianowicie kolor na paznokciach. Kupiony przez nas zestaw zawierał 15 lakierów hybrydowych i jeden pyłek holograficzny - lampka też się znalazła, bo bez niej nie było by sensu całego zestawu.
-Hej Ada, cześć Pasztu.- pomachałam do Naomi, siedzącej przy swoim piękniutkim, nowiutkim laptopie, druga koleżanka za to leżała wraz ze swoim pieskiem.
Przedstawiłyśmy dwóm pozostałym nasz piękny plan, a później z zadowoleniem malującym się na naszych twarzach, wyciągnęłyśmy cały zestaw. Po wybraniu odpowiedniego koloru, pasującego do firanek i pościeli w pokoju - swoją drogą do białego wszystko pasuje, więc to był trudny wybór - z czego ja wybrałam przydymioną brzoskwinkę. Adelka bardziej zaszalała, gdyż na jej paznokciach rozgościła się piękna czerwień. Gdy tylko utrwaliłyśmy warstwy lakieru, zaparzyłyśmy ziołówkę i zasiadłyśmy w kole, w celu bliżej mi nieznanym.
***
-Ale zimno.- Adeline potarła ramiona, zgniatając papierosy butem.
-W ch*j.- mruknęłam, przyciągając nogi do siebie.
Sytuacja na pewno nie była typowa, gdyż siedziałyśmy w stajni prywatnych na sianie (nie myślcie sobie, że Esma i Adelka paliły w stajni, oj nie nie), a i tak było wystarczająco zimno, by powieki zamarzły w trakcie mrugania. Konie były pogrążone w śnie, tylko nieliczne okazy, jak np. Toothless, którego zresztą odwiedziłam, nie spały. Zmarznięte ręce znalazły ciepły kąt w kieszeniach kurtki, za to usta i nos schowałam pod szalik. Siano niewiele dawało, a jedynym źródłem ciepła były polarowe derki  naszych koni.
-Zaraz tu zdechnę, mam nadzieje, że Rose będzie miał odrobinę litości. - jęknęłam cicho, poprawiając nakrycie.
-W taką pogodę to chyba dureń by robił trening...- Adelka przytaknęła, zapinając puchową kurtkę. - Czas wyczyścić konie...- brunetka stwierdziła, patrząc na zegarek, który wskazywał minutę po szóstej.
Niechętnie ruszyłam swój zadek z kupy siana i podeszłam do boksu Divine'a, który jeszcze drzemał, lecz gdy usłyszał mój glos, lekko się poderwał.  Chwyciłam szczotki i szepnęłam coś do ogiera, by sie ruszył od drzwi, jak to mam w swoim zwyczaju. Chwile później już rozczesywałam jego skołtunione włosy, nazywane ogonem. Zaklęłam głośniej niż to miałam zamiar, gdy nagle czarny ogon Karosza walnął mnie w twarz, tak, co za koń. Następną czynnością było wyczyszczenie kopyt, co poszła sprawnie, bo Blast ostatnio bardzo grzecznie podnosi nóżki. Wraz z Adelką skończyłyśmy w tym samym czasie, więc spotkałyśmy sie na środku stajni.
-To... Masz jakieś plany co do Notte? - zapytałam nieco wścibsko, ale co poradzę, ja to ja.

Adelka? Sorrki, że takie gunwo xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)