sobota, 17 lutego 2018

Od Gale'a C.D Esmeraldy - Walentynki /+16/

- Byłaś niesamowita!- niemal krzyknąłem. Eska się zarumieniła. Ucałowałem jej policzek. Każdy czekał na wyniki z zapartym tchem, widać było po Esmie, że się stresuje. Stałem tuż obok niej, żeby ją wspierać. Gdy już minęła godzina od wystartowania wszystkich uczestników, przyszedł czas na werdykt. Miejsca na podium były odliczane od trzeciego.
- ... a na pierwszym miejscu stanie dziś: Esmeralda Müller i Desert Jackal aka Queen of Samba!
Esma skakała z radości i w napływie szczęścia przytuliła się do mnie tak mocno, że czułem strzelanie moich żeber.
- O Boże... Wybacz Gale, zapomniałam o tym, że nadal masz siniaki...- pocałowała mnie w policzek.
***
W aucie było głośno. Pani Rose z panem Gilbertem śmiali się z tak suchych sucharów, że aż mi się pić zachciało. Wraz z Eską siedzieliśmy na tylnych siedzeniach, trzymając się mocno za ręce i rozmawiając o jej zwycięstwie. W radiu leciały znane każdemu piosenki. Podczas trajkotania Eski rozmyślałem jakby tu urządzić romantyczne walentynki dla dziewczyny. Esma wyciągnęła telefon, żeby napisać do dziewczyn z Akademii, ale kiedy włączyła Messengera, pojawiła jej się dość zabawna reklama Durexa z podpisem "Pozwól ponieść się rozkoszy". Eska spojrzała na mnie rozbawiona i szepnęła mi do ucha:
- Wypróbujemy?
- A dasz radę wytrzymać tak dużego napływu emocji, kotku?- mruknąłem rozbawiony, po czym wbiłem się w jej usta.
- Woster! Proszę uszanować przestrzeń osobistą panny Müller.- warknął instruktor.
- Ale spójrz na nich. Czyż nie są uroczy?- dopowiedziała właścicielka Akademii.- Miłość młodych jest piękna. Na pewno jutro będzie o wiele romantyczniej.
- Właśnie Gale, jutro walentynki...
Powrót ciągnął się jeszcze dłużej niż dojazd. Esma zasnęła, opierając głowę na moim ramieniu. Delikatnie odgarnąłem kosmyki włosów, które zsunęły się na jej twarz. Złożyłem pocałunek na jej czole, po czym sam odleciałem. Obudziliśmy się już przy Akademii. Było trochę po północy. Zaniosłem bagaż Eski do jej pokoju, a ona odprowadziła konia do boksu.
Tego samego dnia tylko o jakiejś 13.30 wziąłem Avka i go wyczesałem. Po zawiązaniu na jego szyi muchy, do środka kokardki włożyłem liścik, a do pyska przyjaciela róże bez kolców.
- Szukaj pani! Szukaj!- powiedziałem do Avengera, który od razu popędził pod pokój z numerem 3. Pies zaczął cicho szczekać i drapać pazurami o drzwi. Zaskoczona Eska otworzyła drzwi i wpuściła Avka. Po przeczytaniu liściku, który brzmiał:
„Witam moją księżniczkę! Może miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć? Jestem do dyspozycji. Będę czekał na Ciebie w pokoju.^^”
Eska zaczęła się przebierać. Czekałem u siebie jakąś godzinę, zanim dziewczyna się zjawiła.
- Nareszcie, kotku.- powiedziałem zadowolony. Eska podeszła do mnie powoli, atrakcyjnie ruszając biodrami.- To, co...? StarBucks?
- No jasne! Mam straszną ochotę na kawę.- Za to ja miałem ochotę na zupełnie coś innego
- miałem ochotę na Esme, heh.
W kawiarni usiedliśmy naprzeciwko siebie. Trzymaliśmy się za ręce, splatając palce. Wypijając gorący napój, nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, bo cały czas nad naszymi wargami robiły się wąsy od bitej śmietany. Jak tak wpatrywałem się w oczy dziewczyny, uświadamiałem sobie jakie szczęście miałem, kiedy ją poznałem, i to jak bardzo ją kocham. Z racji tego, że kawy samej pić nie wypada, zamówiliśmy sobie jeszcze sernik. Następną stacją był spacer. Przechadzaliśmy się po mieście, robiąc sobie zdjęcia. Wrzuciliśmy do fontanny kilka grosików. Podałem dziewczynie czerwone pudełeczko. Esce zaświeciły się oczy, kiedy je otworzyła i zobaczyła srebrny łańcuszek z serduszkiem ozdobionym malutkimi diamencikami. Wystarczyło przekręcić malutką korbkę, żeby otworzyć serce, w którym było zdjęcie moje i jej koni. Esma znów wtuliła się we mnie tak mocno, że ledwie powstrzymałem się od syknięcia. Zapinając na jej szyi wisiorek, pocałowałem jej policzek. Kiedy zaczęła dochodzić godzina osiemnasta, podeszliśmy pod jedną z licznych w mieście restauracji, ale nie było tam żadnego wolnego miejsca. Na nasze nie szczęście, rozpadało się na dobre. Postanowiliśmy jeszcze trochę pospacerować. Z jednego budynku dobiegała bardzo głośna muzyka, przy której aż chciało się tańczyć. Eska pociągnęła mnie za rękę i położyła dłoń na moim barku. Objąłem ją w talii i zaczęliśmy śmiesznie tańczyć na swój sposób. Eska wirowała pod wpływem obrotów. Kiedy muzyka ucichła, a na jej miejsce weszła nowa żwawsza piosenka, przy której nam coś odwaliło. Esmeralda objęła mnie nogą i zjechała w dół, zmysłowo kręcąc biodrami. Przyciągnąłem o siebie dziewczynę, lekko ją przekręcając i odchylając do tyłu, przejechałem dłonią po jej pośladku i udzie.
***
W Akademii na stołówce zakradliśmy się do kuchni, z której porwaliśmy lody śmietankowo-czekoladowe. Zamówiliśmy pizzę. Leżeliśmy sobie w pokoju Eski i zajadaliśmy się kawałkami capriciosy. Ja, Esma, Naomi, Ada i Adelka siedzieliśmy na kanapie (a dokładniej to moja dziewczyna siedziała na górze oparcia sofy i usadowiła uda na moich barkach). Oglądaliśmy „Zmierzch”, który szczerze mówiąc, nie przypadł mi zbytnio do gustu, ale z racji tego, że do oglądania dziewczyny miało piwko i chipsy siedziałem cicho. W końcu film się skończył, a ja chyba trochę za dużo wypiłem. Kiedy się pożegnałem i wyszedłem z ich pokoju, przeciągnąłem się. Ale to, co usłyszałem, mnie powaliło.
- I jak, Esma? Wykorzystaliście dzisiaj już walentynkową magię?- roześmiała się Nao.
- Jeszcze nie, ale mam zamiar mu coś pokazać…- wyszeptała wesoła dziewczyna. Z tego, co słyszałem, Eska wyciągnęła pudełko z siatki, po którego otworzeniu wszystkie dziewczyny zaśmiały się wrednie. Zbity wszedłem do pokoju. Chcąc zmyć z siebie dzisiejsze emocje, wziąłem prysznic. Już miałem iść spać, kiedy do pokoju wbiła Esmeralda.
- Eska? Co ty tu…
- Ciii…- przerwała mi dziewczyna, przypierając mnie do ściany. Jej dłonie przeczesały moje mokre włosy.- Mam coś dla Ciebie… Eska zaczęła powoli rozpinać guziczki od swojej cienkiej, białej, luźnej koszulki ze wzorkiem czerwonych buziaków, spod której wyłonił się czerwony, koronkowy stanik. Nie mogłem od niego oderwać oczu, a dokładniej to od jej piersi. Jeansy Esmeraldy odleciały dwa metry za nią. Myślałem, że zwariuję, po tym, jak dziewczyna odsłoniła swoje również koronkowe, czerwone majtki, które podkreślały jej pośladki. Eska wbiła się w moje usta, powodując, że czułem się jak w nierealnym świecie.
- Eska? Mrrr…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)