sobota, 24 lutego 2018

Od Riley C.D Lucy

- Tak, ruszajmy w drogę. - skinąwszy głową, dałam Mel lekki impuls łydką na znak, iż możemy ruszać.
Klacz jak zawsze musiała wystrzelić z zadu, jakby obcy jej był spokojny chód. Kochana wariatka... Dobrze, że nie spłoszyła swoim zachowaniem wierzchowca Lucy. Na szczęście Pompeja miała anielską cierpliwość i nie dała się wytrącić z równowagi młodszej towarzyszce. Kasztanka szła powoli, bez zbędnego pośpiechu, dzięki czemu Melinda, także nieco zwolniła. Przez część drogi kotka troszkę się denerwowała, sygnalizując swoje niezadowolenie donośnym miauczeniem. Po jakimś czasie jednak ucichła.
- Chyba zasnęła... - uśmiechnęła się lekko Lucy, zerkając na transporter - Mam nadzieję, że jej się u mnie spodoba...
- Wiesz, trochę czasu może minąć, zanim się przyzwyczai do nowego domu, ale jestem pewna, że będzie jej u ciebie dobrze. - posłałam przyjaciółce pogodny uśmiech, odgarniając z czoła kosmyki włosów.
Droga powrotna zbytnio nam się nie dłużyła. Przez praktycznie całą trasę do akademii byłyśmy pochłonięte rozmową, no i oczywiście podziwianiem widoków, którym nie sposób było się oprzeć. Łąkę pokryła gruba warstwa białego puchu, a w oddali widniał jedynie delikatny zarys drzew, których wierzchołki spowiły promienie słońca.
***
Dotarłszy do Magic Horse, odprowadziłyśmy konie do boksów. Kiedy już poradziłyśmy sobie z ich rozsiodłaniem, szybkim krokiem udałyśmy się do budynku akademika, a następnie w stronę ósemki. Rudowłosa ostrożnie postawiła transporter na podłodze, po czym otworzyła drzwiczki. Zwierzątko wciąż siedziało w środku, zastanawiając się, czy aby na pewno teren jest na tyle bezpieczny, by można było wyjść z kryjówki.
- Chodź, nie bój się... - zachęcała łagodnym głosem Lucy.
Stwierdziłyśmy, że nie ma sensu jej do niczego zmuszać i po prostu usiadłyśmy na łóżku, zerkając co jakiś czas na transporter. To dla kota spora zmiana i nie należy jej do niczego zmuszać. Po jakimś czasie ciekawość wzięła górę i kotka ostrożnie opuściła schronienie, lustrując błękitnymi oczkami wszystko dookoła. Muszę przyznać, wyraz pyszczka tego mruczka wyglądał iście komicznie. Długo nie musiałyśmy czekać, aż zacznie zwiedzać pokój. Kotka przechadzała się między meblami, z dumnie uniesionym, puszystym ogonem. Zaiste, wiedziała już, że to będzie jej królestwo.

Lucy? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)