czwartek, 8 lutego 2018

Od Gale'a C.D Ady - Regionalne Zawody Crossowe w Buzet

Czysty i pachnący pies, po wyskoczeniu z wanny zaczął tarzać się na dywanie.
- Chcesz ze mną pojechać na zawody?- przerwałem ciszę.
- A ty nie jedziesz z Esmeraldą?- zdziwiła się.
- Nie…- opuściłem wzrok.- Ona… Nie może.- uśmiech znikł mi z twarzy, ale kiedy poczułem, jak Ada klepie mnie po ramieniu, to dobry humor wrócił.
- Chętnie. To trzeba się śpieszyć. Może ja pójdę do pokoju się spakować…
Posłałem dziewczynie promienny uśmiech. Spakowanie rzeczy zajęło mi kilka minut, ale dopiero po chwili ogarnąłem, że jest jeszcze siodło itp. Poszedłem do pani Rose poprosić o wypożyczenie przyczepy, gdzie było miejsce na ekwipunek dla klaczy. Podpinając pojazd do samochodu, wypatrywałem Ady. W końcu dziewczyna się zjawiła i mogliśmy się powoli zabierać. Poszedłem po Warm. Po tym, jak powoli wprowadziłem klacz do przyczepy, mogłem ją zamknąć. Adrianna włożyła do bagażnika swój mały bagaż i wsiadła do auta. Kiedy i ja miałem zamiar to zrobić, usłyszałem, że ktoś mnie woła. Obróciłem się i zobaczyłem biegnącą Esme. Pognałem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem.
- Uważaj na siebie.- wtuliła głowę w moje ramię.
- Spokojnie… To tylko cross.
- No tak, faktycznie.- przyznała.- Będę cały czas trzymać kciuki.
- Kocham cię.- szepnąłem przy jej skroni. Eska spojrzała w moje oczy i wbiła się w moje usta. Z auta dobiegł przeraźliwy hałas. Ada przypomniała o porze do wyruszania poprzez donośne trąbnięcie. – Ja już muszę iść- powiedziałem, odrywając swoje wargi od dziewczyny.- Dokończymy, jak wrócę…- zaśmiałem się cicho.
***
W Akademii organizującej zawody, mieli śliczne stajnie. Trzeba to przyznać. Idąc z klaczą na uwiązie w ręku, odliczałem boksy, które mijałem, bo równo w 20 miał odpocząć mój koń. Po odstawieniu klaczy mogłem w końcu pójść do swojej kwatery.
Pokój był cały biały. Nie wiem, czy dali mi pokój dla ludzi, którzy powinni być w domu bez klamek, czy cały budynek jest jakiś nie halo. Ciekawe czy Cynamon też tak uważa o tej stajni. Właśnie, gdzie Ada? Odłożyłem swoje rzeczy i poszedłem poszukać dziewczyny. Podczas poszukiwań wszedłem na tor, po którym miałem jutro jechać.
- Raczej dasz radę.- usłyszałem głos Ady i zacząłem się rozglądać. Dziewczyna stała za mną. Ruszyła przed siebie w kierunku trasy crossu.- możesz rozpędzić klacz od razu po stracie i pomiędzy Hydrą, a Coffinem. Jest tam dłuższy odcinek i możesz nadrobić. A właśnie. Są jeszcze kamery więc lepiej, żeby cię to nie peszyło – zaśmiała się.
- Wow… Nieźle.- odpowiedziałem. Nie wiedziałem, że Ada tak umie. Znaczy, wiedziałem, że bardzo dobrze jeździ i w ogóle, ale dobrze się obeznała. Teraz mogę się tylko zastanawiać czy ja też mógłbym to wywnioskować, gdyby nie było tutaj Adrianny.
Wziąłem klacz na trening. Przy stajni znajdował się wolny i dozwolony do użycia parkur. Wsiadłem na klacz, której przed chwilą podciągnąłem popręg i dosiadem ruszyłem klacz z miejsca.
***
Nadszedł zmrok i musiałem iść spać pomimo dość wczesnej pory. Od razu po opuszczeniu powiek zasnąłem. Rano obudził mnie budzik. Zawody cross, czy może być coś wspanialszego? Tak, byłoby lepiej, gdyby nie były organizowane wcześnie rano. Jest 3:30, a mnie nadal nie ma w stajni. Leżę na łóżku i rozmyślam o torze. Stół, Bankiet, Hydra, Coffin, zwalone drzewo. Takie przeszkody czekają na mnie i na Warm. Właśnie, Mercedes czeka! Niezwłocznie wstałem z łóżka i założyłem na siebie kremowo- białe bryczesy, białą koszulkę z mankietami i czarne jak noc oficerki. Biegnąc do stajni, narzuciłem na siebie granatową kurtkę. W boksie z numerem 20, czekała klacz. Pogłaskałem jej delikatne chrapy. Warm spokojnie przeżuwała siano i chrupała owies, a na koniec swojego posiłku napiła się wody. Kiedy tak patrzyłem na konsumpcję, jaką dokonywała klacz, stwierdziłem, że jestem głodny. Usłyszałem czyjeś kroki, obróciłem się i zobaczyłem Adę.
- Cześć.- uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- Hej…- odpowiedziała nieśmiało.
– Pomóc Ci z wyczyszczeniem Warm Stream?
- Jeśli tylko chcesz, bo ja chętnie przyjmę pomoc.
Po tym, jak klacz odpoczęła po posiłku, zabrałem ją przed stajnię i przywiązałem uwiąz do rury. Ada poszła po szczotki. Klaczce najwyraźniej spodobało się czyszczenie, bo w końcu znajdywała się w centrum uwagi… Kiedy Adrianna rozczesywała grzywę Warm, ja czyściłem nie aż tak zabłocone kopyta. Ada zaproponowała jakieś uczesanie klaczy, ale szczerze mówiąc to, jej nie słuchałem i tylko przytakiwałem. Jedyne co zrozumiałem to, to że muszę wyczesać ogon konia. Chwyciłem szczotkę w dłoń i delikatnie rozczesałem jej włosy. Poszedłem do jadalni, by zjeść szybkie śniadanie. Na stołówce siedziało wiele uczestników. Kilka osób podeszło się ze mną przywitać i zapoznać, ale byłem tak rozkojarzony, że nie mogłem wychwycić dźwięków, jakie wylewały się z ich ust. Bez słowa odchodziłem. Zjadłem śniadanie, najszybciej jak mogłem, po czym pognałem do pokoju. Rozczesałem swoje ciemne włosy, umyłem zęby i wróciłem do Warm Stream. Kiedy zobaczyłem klacz, od razu rozpromieniałem. Na ogonie klaczy widniał misternie wykonany kłos, a na grzywie dobierany warkocz! Teraz Warm była gotowa do turnieju. Podbiegłem do Ady i ją przytuliłem.
- Dzięki, dzięki, dzięki!
- Nie ma za co…- odpowiedziała zaskoczona.- Właśnie. Musisz odebrać numer startowy. Idź już.
Szybkim krokiem podszedłem do stanowiska, pod baldachimem gdzie można było otrzymać plakietki. Po naklejeniu na tył kurtki numeru startowego podszedłem do ogłowia klaczy i przypiąłem małą plakietkę z numerem 3. Mieliśmy wystartować jako trzeci. Czas mijał nieubłaganie szybko. Nadszedł czas na siodłanie i rozgrzewanie koni. Widać było po Warm, że myślami już skacze przez przeszkody i biegnie w siną dal. Do startu przygotowywała się już druga osoba, a po chwili wyruszyła. Stanąłem ze Stream u boku obok linii startu i czekaliśmy na sygnał, żeby móc się ustawić.
- Powodzenia!- powiedziała Ada, uśmiechając się. Wsiadłem na konia.
- Dziękuję…- odpowiedziałem i tuż przed wystrzałem startowym mruknąłem pod nosem: „Przyda się”.
Rozległ się cichy wystrzał i z miejsca przerzuciłem klacz do galopu. Jeśli się nie mylę to pierwsza przeszkoda to Stół. Ruszałem biodrami zgodnie z rytmem galopu klaczy. Wodze były dość napięte, więc je trochę popuściłem. Zauważyłem przeszkodę jakieś 10 metrów przed nami więc miałem jeszcze chwilę do przejścia w półsiad. Klacz skupiła się na przeszkodzie, jej galop stał się nieco szybszy i tuż przy Stole klacz się wybiła, głowę miałem trochę przed kłębem Warm. I… wylądowaliśmy! Gnaliśmy nadal bez opamiętania. Czułem na sobie wzrok wielu ludzi. Pewności siebie dodawała mi myśl, że ogląda mnie moja Eska i Ada. Byliśmy już przy Bankiecie o wysokości 60 cm. Znów poczułem siłę wybicia klaczy. Znów przeskoczyliśmy Stół i pędziliśmy po lekkim łuku. Słyszałem przyśpieszony oddech klaczy, więc dosłownie trochę zwolniłem. Na horyzoncie pojawiła się Hydra. Mentalnie przygotowałem się do skoku, teraz pozostało mi czekać na odpowiednią odległość, żeby zrobić pół siad. Warm przyśpieszyła i wyskoczyła w górę, robiąc spory zapas miejsca nad przeszkodą. Przypomniałem sobie jak Ada, mówiła, że pomiędzy czwartą a piątą przeszkodą jest większy kawałek, więc dałem łydką znak, że czas przyśpieszyć. Przy mijaniu jednego z dębów zobaczyłem w jego liściach kamerkę, do której się uśmiechnąłem. Byliśmy już przy Coffinie, przy którym klacz zaczęła nerwowo kręcić głową. Delikatnie klepnąłem Warm bacikiem, dając jej znak uświadamiający ją o moim niezadowoleniu spowodowanym jej zachowaniem. Stream przestała się wiercić i ze spokojem galopowała na przeszkodę. Uniosłem lekko tułów i oczekując na wybicie konia, posłałem mu delikatny sygnał łydką. Przelecieliśmy nad pierwszą przeszkodą, dołem oraz przeszkodą za okopem. Chwila, moment i byliśmy przy kolejnym Bankiecie, powalonym drzewie i Hydrze. Nad każdą z przeszkód udało nam się idealnie przelecieć. Został jeszcze Stół i pniak. Czułem, że klacz nie ma już tak dużo energii, jak wcześniej więc trochę zwolniłem tępo. Zauważyłem już belki od ostatniej przeszkody, więc pogoniłem klacz dosiadem. Warm wiedząc, że jeśli przeskoczy ten pniaczek, to potem dostanie nagrodę, pognała przed siebie. Byłem już kilka metrów od przeszkody, więc znów wykonałem półsiad i dałem sygnał łydką do skoku. Przelecieliśmy nad kłodą. Została ostatni prosta. Delikatnie pacnąłem zad konia bacikiem, co spowodowało przyśpieszenie tempa galopu. Wpatrzony przed siebie czekałem, aż razem ze Stream przetniemy linię mety. I jest! To już koniec! Przejechaliśmy całą trasę. Usłyszałem swój wynik i zacząłem stępować klacz. Po rozsiodłaniu konia podarowałem mu garść owsa przemyconego z paszarni. Poklepałem Mercedes po szyi i odstawiłem do boksu. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem zadowoloną z mojego wyniku Adę.


- Aduś? Wiem, że długo czekałaś i przepraszam za to.^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)