piątek, 9 lutego 2018

Od Lucy do...- dzierżawa Jumpera

Dzisiaj wstałam jak zwykle. Niewyspana. Choć to zdarzyło się rok temu, nadal ciążyło gdzieś w środku. Postanowiłam o tym nie myśleć. Uczesałam misternie ułożone włosy, ubrałam się w bryczesy, koszulkę z koniem i kurtkę jeździecką, a pod rękę wzięłam toczek i bacik. Przy wyjściu naciągnęłam sztyblety i włożyłam kilka smakołyków do kieszeni - miałam w planie odwiedzić Pompeję i sklep jeździecki. Już biegłam po schodach Akademii, gdy zaświtało mi w głowie: przecież nie wzięłam pieniędzy, a miałam przecież pojechać do miasta. Zawróciłam z ciężkim westchnieniem. Wzięłam portfel w zęby i pospiesznie zamknęłam pokój na klucz. W biegu włożyłam pieniądze do przedniej kieszeni bryczesów.
***
Nadal było zimno, a śnieg z mrozem nie ustępowały na krok. Zapięłam się pod szyję. Ruszyłam zadyszana do stajni, gdzie o dziwo spotkałam... Panią Laurę - jedną z milszych dla mnie instruktorów.
- Lucy! - usłyszałam wołanie za plecami, więc zahamowałam, i obróciłam się na pięcie, zdenerwowana. Jednak musiałam wysilić się na uśmiech.
- Tak, proszę pani? - odpowiedziałam, podchodząc do niej.
- Jesteś w Akademii na tyle długo, że możesz już dzierżawić konia, wiesz? - oznajmiła z chytrym uśmieszkiem.
- Ja... Bardzo chciałabym, ale nie wiem jaki koń by do mnie pasował... - powiedziałam, myśląc o Figarze.
- Jesteś skoczką, prawda? Wiem, że skaczesz nieźle. Lubisz rozmowy i zabawy z koniem... Idź, pod koniec stajni zauważysz ciemnego konia. Jego imię zaczyna się na "J". - myślałam, że instruktorka zwariowała. A jednak patrzyła na mnie wyczekującym wzrokiem. W stajni koni do dzierżawy było sporo o ciemnej sierści. "J", "J"... Jest! Ciemny... Jumper?... Czy to o niego chodziło?
Koń wystawił przyjaźnie łeb, prosząc o odrobinę uwagi.
- Dobrze, a więc to chyba ty jesteś tym jedynym? - westchnęłam, głaszcząc delikatnie chrapy konia i opierając się o wejście boksu.
Nie minęło pół godziny, a Jumper znał już całe moje życie. Wydawałoby się, że mnie rozumie, i przytakuje...
- Niezwykła historia. - usłszałam za sobą głos.
Stanęłam jak wryta.
- S-słyszałaś to? A może słyszałeś? - szepnęłam niepewnie.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)