-Dziękuję. Powiedz mi tylko ile ono kosztowało?- Zapytałam patrząc wyczekująco na chłopaka.
-Uznajmy, że ktoś był mi winien przysługę...
-Teraz ja będę Ci dłużna. - Zaśmiałam się zerkając na Ananda, który
łasił się przy moich nogach. Podrapałam go po brzuchu, po czym
wypieszczony odszedł do właściciela.
-Może masz ochotę na jakąś przejażdżkę? -Zaproponował brunet wyglądając za okno.
- Bardzo chętnie. Jest idealna pogoda. -Kiwnęłam głową lekko się uśmiechając.
- W takim razie spotkajmy się za kwadrans w stajni.
Wyszłam z pokoju chłopaka i po chwili byłam w swoim gniazdku. Założyłam
grubsze czarne bryczesy, szarą bluzę i zgarnęłam sprzęt jeździecki. Ruszyłam do stajni, zostawiłam rzeczy w siodlarni i poszłam do Angel'a.
Wyprowadziłam wałacha i zaczęłam go czyścić. Traken stał z ugięta tylną
nogą, odprężony. Zanim Caleb pojawił się w stajni, zdążyłam wyczesać
sierść konia. Chwyciłam kopystkę i zaczęłam usuwać słomę oraz błoto. Zerknęłam na chłopaka i oszacowałam, że zdążę jeszcze wyczesać grzywę
oraz ogon wałacha. Odniosłam skrzynkę ze szczotkami do siodlarni, i w
zamian zabrałam sprzęt. Narzuciłam na grzbiet trakena szary czaprak, a
następnie czarne siodło wszechstronne. Dopięłam popręg i zamieniłam
kantar na ogłowie. Zapięłam ochraniacze i wszystkie paski. Założyłam
sztylpy, rękawiczki i kask, po czym wyprowadziłam Angel'a na zewnątrz. Wsiadłam na niego i rozstępowałam zanim dołączył do nas chłopak.
Caleb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)