Obudziłem się w środku nocy i ujrzałem poddenerwowaną Irmę.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Tak... - odrzekła
Szybko wyszła z namiotu zostawiając mnie samego. Ciekawe
dlaczego zachowywała się tak niepewnie. Zestałem Irmę niepewnie głaszcząca
Alkatrasa.
-Na pewno wszystko OK? -zapytałem.
-Tak- odrzekła.
-A jednak coś cię dręczy- powiedziała.
-To tylko koszmar- odrzekła niepewnie.
-Jakbyś chciała jeszcze o tym porozmawiać zawsze możesz
zwrócić się do mnie- odparłem czując że coś jest nie tak.
Udałem się ponownie do namiotu, bo czułem że dziewczyna chce
pobyć sama. Wróciłem do namiotu i wszedłem do śpiworu. Po jakimś czasie
dołączyła do mnie Irma. Patrzyłem na nią jakiś czas. Usnęła. Miałem nadzieję,
że teraz będzie spać spokojnie. W końcu znużony usnąłem. Tym razem ja nie
miałem spokojnego snu. Pierwszy raz od miesiąca przyśniło mi się coś. Niby nic
złego, ale jeśli już mi się coś śni jest to koszmar. Nie taki porządny. Można
go nazywać po prostu snem wywołującym delikatny dreszczyk. Śniło mi się że leżę
w otwartym grobie na jakiejś pustyni osnutej zieloną mgłą. Wokół mnie tańczyli
szamani-kościotrupy.
<Irma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)