poniedziałek, 28 listopada 2016

Od Lily - kupno konia

Zwlokłam się z łóżka o siódmej kiedy po raz piąty usłyszałam dzwonek telefonu. Była niedziela!!! JA MIAŁAM SPAĆ!!! O... Prezes....
-Tak, Mamo?- przeciągnęłam ostatnią literę.
-Cześć, Lily. Podobno szukasz konia.
-No... Tak. Skąd o tym wiesz?
-Ja wiem wszystko. Słuchaj stadnina w Hiszpanii chce sprzedać jednego ogiera do rzeźni. Tata jak był mały tam jeździł i chce odkupić go dla ciebie. Zakochał się w nim. Nazywa się Spartan. Przyjedź do nas jak najszybciej. Pa.- nie zdążyłam nic powiedzieć, już się rozłączyła... No nic. Muszę zamawiać bilety na lot. Jestem ciekawa tego konia. Do końca dnia uwinęłam się ze wszystkim. Zawiadomiłam właścicieli o mojej nieobecności, nowym koniu, załatwiłam bilety, spakowałam walizkę... Mogę spać spokojnie...


***

-Cześć Ashley.- poczorchrałam głowę trzynastolatki na co gwałtownie się odsunęła.
-Hej.- jej zimny głos jakoś nie za bardzo mnie wzruszył.
-Rozpakuj się, zaraz jedziemy do Orio.- tata popędził mnie do działania. Nie czekał długo już zbiegałam po kasztanowych schodach z mojego dzieciństwa. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z przyczepą do stadniny. Jechaliśmy może z dwie godziny zanim za oknem pojawiły się pierwsze padoki z wspaniałymi końmi. Hmm... nic dziwnego że ojcu się spodobały...
-Dzień dobry, państwo chciało kupić Spartana?- przed nas wyszła pewnie właścicielka stadniny.
-Tak.
-Proszę za mną- zaprosiła gestem ręki. Szliśmy dosyć długo szukając odpowiedniego boksu. W ostatnim boksie znajdował się gniadosz, chudy i jakby nie zaniedbany. Sierść straciła blask, a w oczach nie można było spotkać radości co u mijanych wierzchowców. Mimo to... Mógł być najpiękniejszym koniem.
-Dlaczego on tak wygląda?
-Spartan... cóż.... Mocno się przywiązał do Christine. Ona nim się zajmowała, jednak zginęła w wypadku i on się załamał. Nie chce nic jeść i się nie pozwala zbliżać.
-Biorę go. Tato, pomożesz mi?- spytałam mężczyzny.
-Jasne. Trzymaj kantar. Ja podjadę przyczepą.- podał spięte paski. Skinęłam głową i przeszłam do działania. Może na początku było trochę problemu, ale potem nie było specjalnie problemów. Pieniądze które odkładałam na drugiego konia w jednej chwili poleciały do właścicielki stadniny. O dziwo zostało mi sporo reszty. Pewnie nie trudzono się by jakoś specjalnie drogo go sprzedać. Stąpał chwiejnie po podłożu, nie specjalnie uważając na przeszkody. Po wejściu do wnętrza przyczepy, wystarczyło ją zamknąć, wsiąść do samochodu i wracać do akademii.
-I co?
-Będzie cudowny. Czuję to. Teraz trzeba się nim dobrze zająć.- uśmiechnęłam się do siebie. Moon trzeba będzie przedstawić nowego kolegę.
-Zadzwoniliśmy do firmy transportowej. Nie będzie problemu z przewozem.
-Ok. Oddam wam pieniądze za przewóz.
-Nie trzeba. Niech to będzie fragment prezentu urodzinowego.
-Na pewno?
-Tak. Wykorzystaj je lepiej ma sprzęt.
-Dobrze. Dziękuję wam, że zadzwoniliście.- przez podróż powrotną cały czas rozmawialiśmy co dalej ze Spartanem. Moi najbliżsi zdążyli też opowiedzieć mi jego historię.

***

Wróciliśmy o 3 nad ranem do Miami. Kopytny stał na trzech nogach z głową wyciągniętą ku dole. Pewnie zasnął w międzyczasie.
-Spartan, pobudka śliczny.- łagodnym głosem przywróciłam go do stanu używalnego. Zaraz będzie spać dalej tylko we własnym boksie. Podziękowałam facetowi z przewozu i obserwowałam odjeżdżający samochód. Całe szczęście wszyscy spali nadal. Będzie szok jak rano przyjdą i zobaczą nowego konia. Ogier spokojnie wszedł do boksu, jakby był obojętny swojemu losowi.
-Odpocznij. Jutro czeka nas dużo pracy.- podrapałam gniadosza. Moon już dawno spała i nie było mowy by się obudziła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)