Zerknęłam uważnie na dziewczynę, lustrując ją wzrokiem. Wydawała się dość... cóż, specyficzna. Zdecydowanie mówiła więcej ode mnie - zresztą każda osoba którą poznaje mówi więcej ode mnie - ale starałam się to ignorować i tylko skinęłam lekko głową na jej pytanie/stwierdzenie, cokolwiek to było.
Ruszyliśmy przez plac a ja z całych sił próbowałam nie patrzeć na słomę którą Wera miała na włosach. Skupiłam się za to na dźwięku furgoczącej walizki, więc nie minęła chwila a znaleźliśmy się pod drewnianym, zielonkawym domem na skraju rozchodzącego się z tyłu lasu.
Przeszliśmy przez drewniane drzwi gdzie z wejścia przywitała nas kobieta w podeszłym wieku, uśmiechając się do nas znad sterty papierów.
- Witajcie kochaneczki. - nagle babka zerknęła w dół na podłogę i z jej twarzy zmył się radosny uśmiech. - Czy nie widać wyraźnie napisu na drzwiach: "Trzepać buty"?! Już kolejna osoba zaśmieca mi tą piękne kafelki! Jak ja mam w takim chaosie pracować? Trochę kultury tej niewychowanej młodzieży...
Odważyłam się spojrzeć na nasze sztyblety i sama się nieco skrzywiłam wymieniając znaczące spojrzenia z Werą. W tym momencie współczuliśmy sprzątaczom mycia zaschniętego błota i siana.
- Jesteśmy nowe i przyszliśmy się zameldować. - towarzysząca mi dziewczyna demonstracyjnie zignorowała pojękiwania portierki.
Podpisaliśmy więc szybko to co trzeba i odebraliśmy piękne, srebrne klucze. Mój miał numer 74 a Wae 55.
- Chyba nie będziemy za blisko siebie. - stwierdziłam błyskotliwie kiedy znaleźliśmy się już na czysto białych korytarzach akademika, wchodząc to na nowe piętra.
- Ale na pewno nie będziemy przez całą wieczność siedzieć w pokojach, czyż nie? - zaśmiała się lekko a kiedy minęliśmy drzwi z lśniącymi cyframi "73", rozdzieliliśmy się. Gdy tylko przekręciłam kluczyk odurzył mnie zapach pachnącej pościeli i drewna.
Zdecydowanie pokój był bardzo tematyczne podstawiony pod akademię jeździecką - piękna foto-tapeta desek i boksu angielskiego z którego wychodziła zaciekawiona głowa jakiegoś kuca, przestronne, pomarańczowe łóżko, mała szafka nocna, szafa na ubrania i reszta tych podstawowych rzeczy. Łazienka wyglądała równie imponująco - nowoczesna, brązowo-biała z wanną i prysznicem. A to wszystko tylko dla jednej osoby...
Gdy rzuciłam niedbale bagaże na ziemię postanowiłam jak najszybciej pozwiedzać tereny, jako że piękne, jasne światło z okna zwiastowało o tym że to właśnie czas na takie wypady.
Gdy mijałam piętro z numerami pięćdziesiątymi zobaczyłam jak ostatnio poznana dziewczyna również zamyka za sobą drzwi.
<Wera? :p>
Ruszyliśmy przez plac a ja z całych sił próbowałam nie patrzeć na słomę którą Wera miała na włosach. Skupiłam się za to na dźwięku furgoczącej walizki, więc nie minęła chwila a znaleźliśmy się pod drewnianym, zielonkawym domem na skraju rozchodzącego się z tyłu lasu.
Przeszliśmy przez drewniane drzwi gdzie z wejścia przywitała nas kobieta w podeszłym wieku, uśmiechając się do nas znad sterty papierów.
- Witajcie kochaneczki. - nagle babka zerknęła w dół na podłogę i z jej twarzy zmył się radosny uśmiech. - Czy nie widać wyraźnie napisu na drzwiach: "Trzepać buty"?! Już kolejna osoba zaśmieca mi tą piękne kafelki! Jak ja mam w takim chaosie pracować? Trochę kultury tej niewychowanej młodzieży...
Odważyłam się spojrzeć na nasze sztyblety i sama się nieco skrzywiłam wymieniając znaczące spojrzenia z Werą. W tym momencie współczuliśmy sprzątaczom mycia zaschniętego błota i siana.
- Jesteśmy nowe i przyszliśmy się zameldować. - towarzysząca mi dziewczyna demonstracyjnie zignorowała pojękiwania portierki.
Podpisaliśmy więc szybko to co trzeba i odebraliśmy piękne, srebrne klucze. Mój miał numer 74 a Wae 55.
- Chyba nie będziemy za blisko siebie. - stwierdziłam błyskotliwie kiedy znaleźliśmy się już na czysto białych korytarzach akademika, wchodząc to na nowe piętra.
- Ale na pewno nie będziemy przez całą wieczność siedzieć w pokojach, czyż nie? - zaśmiała się lekko a kiedy minęliśmy drzwi z lśniącymi cyframi "73", rozdzieliliśmy się. Gdy tylko przekręciłam kluczyk odurzył mnie zapach pachnącej pościeli i drewna.
Zdecydowanie pokój był bardzo tematyczne podstawiony pod akademię jeździecką - piękna foto-tapeta desek i boksu angielskiego z którego wychodziła zaciekawiona głowa jakiegoś kuca, przestronne, pomarańczowe łóżko, mała szafka nocna, szafa na ubrania i reszta tych podstawowych rzeczy. Łazienka wyglądała równie imponująco - nowoczesna, brązowo-biała z wanną i prysznicem. A to wszystko tylko dla jednej osoby...
Gdy rzuciłam niedbale bagaże na ziemię postanowiłam jak najszybciej pozwiedzać tereny, jako że piękne, jasne światło z okna zwiastowało o tym że to właśnie czas na takie wypady.
Gdy mijałam piętro z numerami pięćdziesiątymi zobaczyłam jak ostatnio poznana dziewczyna również zamyka za sobą drzwi.
<Wera? :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)