- Co noc od paru miesięcy śni mi się ten sam koszmar... - zaczęła Irma- Jestem w jakimś ciemnym lesie i patrze się początkowo w górę by zobaczyć gdzie jestem.... Czuję że ktoś mnie obserwuje a później zrywam się gwałtownie do ucieczki, tak jakby ktoś mnie gonił i chciał mi zrobić coś złego! Później dochodzi jeszcze czyjś głos, który mówi że nie ucieknę i że mnie znajdą, gdzie kolwiek jestem... Później budzę się cała zlana potem i ciężko oddycham jakby serce mi miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. - opowiadała- Przez ten koszmar, najchętniej w ogóle bym nie spała... Czuję że to ma związek z wypadkiem, w którym zginęli moi rodzice, choć pewnie to głupie! I kompletnie bez sensu! - dodała pospiesznie.
Nie dziwiłem się że dziewczyna obudziła się w nocy.
-Pewnie śni ci się to z jakiegoś powodu. Przecież gdyby był to normalny sen nie śnił by ci się tak często.-powiedziałem a Irma odetchnęła.
Może myślała że uznam ją za wariatkę. Tego nie wiem, ale widać że jest jej trochę lżej. Nie dziwiłem się ze taki sen ją przestraszył.
- Ale nie bój się w akademii nie może ci się nic stać-dodałem.
Było około południa. Gorące słońce było wysoko na niebie. świeciło niemiłosiernie.
-Planowałem pojechać na całodniową przejażdżkę po okolicy. Chcesz jechać ze mną?- zaproponowałem.- jeśli się zgodzisz radziłbym pozostawić Alkatrasa w stajni bo chyba nie jest jeszcze gotowy na tak długi wypad kolce.
<Irma? Zgodzisz się?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)