Szedłem z dziewczyną przez podwórko. Kopałem kamienie, aż w
końcu jeden trafił w brzuch Florence. Dziewczyna zaśmiała się, a następnie ja
zacząłem się śmiać. Przystanęliśmy. Usłyszeliśmy z stajni dla koni prywatnych
rżenie.
-Pójdziemy zobaczyć jaki to koń?- zapytała błagalnie
dziewczyna.
-Dobrze, ale ja już wiem, który to łobuziak.- powiedziałem
od dmuchując grzywkę.
Weszliśmy do stajni, tak jak się spodziewałem darł się koń
Esmy.
-O wow!- krzyknęła dziewczyna podchodząc do boksu konia.-
Mogę na nim pojeździć?
-E-e. To koń prywatny.- powiedziałem.
Dziewczyna posmutniała. Miałem chytry pomysł. Nagle z boksu
wychyliła się głowa Esmeraldy.
-Czy o mnie mowa?- zapytała, ale od razu spochmurniała.- To
ty?
Florence nieświadoma co się dzieje uśmiechnęła się i zapytała.
-Mogę na nim pojeździć? Poradzę sobie. Wiem, że jest
prywatny, ale chce spróbować.
Esmeralda się wahała, ale po chwili namysły odrzekła.
-Dobra. Ale musisz trzymać dobrze wodze. I jestem Esma.-
powiedziała podając ręke Flor.
-Florence.- powiedziała dziewczyna.
Esma wyprowadziła ogiera i osiodłała go. Wyszła ze stajni i
pomogła wsiąść Flor na konia.
-Tylko się trzymaj.- powiedziała Esma.
Dziewczyna ruszyła konia a on od razu zaczął brykać. Ledwo
się trzymała. Podbiegłam do niego i chwyciłam go za wodze. Zdjąłem Flor z konia
i krzyknąłem na Esme.
-I po co jej pozwoliłaś?- krzyknąłem.
Nie odpowiedziała. Poszliśmy do stajni koni akademickich.
-Jak ten się nazywa?- zapytała dziewczyna wskazując na
kasztanowata klacz w boksie.
-Somersby.- odrzekłem krótko.
<Flor? Całkowity brak weny!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)