Na polanie obok toru zorganizowaliśmy ognisko. Lucas ogarnął
alkohol i jakieś jedzenie. Siedziałam z boku pod drzewem przyglądając się jak
wszyscy tańczą i bawią się przy palenisku. Lucas pomachał w moim kierunku
puszką z piwem, na co jedynie pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam tańczyć,
byłam zbyt poobijana.
-Co tak sama tu siedzisz? - Obok mnie usiadł Caleb.
-Nie mam nastroju, zresztą muszę trzeźwa wrócić do akademii.
- Westchnęłam zerkając na chłopaka.
-A cóż ci tak humor popsuło?
-Straciłam dziś koronę.-Powiedziałam uśmiechając się lekko
zdając sobie sprawę, jak dziecinnie to zabrzmiało.
-Co zrobiłaś? - Zaśmiał się brunet.
-Wśród zawodniczek jest prowadzony ranking, przez cały sezon
zbierasz punkty. Jeśli jesteś na pierwszym miejscu dostajesz miano królowej
toru. Trochę szkoda nosić ten tytuł przez cały sezon, żeby go stracić na trzy
starty przed zakończeniem.
-Zmieniając temat, jak się czujesz po upadku? - Spojrzałam
na niego wzruszając ramionami.
-Trochę poobijana, najbardziej doskwierają mi plecy, ale nie
oszukujmy to nie był upadek należący do super łagodnych. Obstawiam, że
ochraniacz kręgosłupa wbił sie zbyt mocno i obecnie pewnie mam ładne siniaki od
niego - Zerknęłam ukradkiem na wyświetlacz telefonu. 22:39 czas się zbierać. -
Ja już będę się zbierać. Muszę kawałek przejść z motocyklem. Coś nie styka, a
wszystkie narzędzia mam w akademii.
-Przejdę się z tobą, niebezpiecznie jest chodzić samej o tej
porze po lesie.
-No dobrze. - Uśmiechnęłam się wstając.
Caleb
sorry coś wena nie pyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)