Nie powiedział mi wszystkiego. W głębi duszy pomyślałam, że może uda mi
się dowiedzieć więcej, ale niestety Ryan był wyjątkowo nieugiętym i
upartym chłopakiem.
- Coś o mnie… Hm? Więc tak ogólnie pochodzę z Kanady, ale mam norweskie
korzenie. Mam upierdliwą młodszą siostrę Kate i oczywiście ojca. 3 lata
temu straciłam mamę w wypadku… - po tych słowach trochę posmutniałam
- Przykro mi. Co się stało jeśli mogę wiedzieć? – powiedział Ryan podjeżdżając bliżej i łapiąc mnie za rękę
- W porządku już przyzwyczaiłam się do jej braku. Kiedy jechała jeepem
prowadząc przyczepę z nowym koniem wpadła w poślizg i wypadła z drogi.
Razem z przyczepą sturlała się z niewielkiego klifu i razem z koniem
zginęła na miejscu.
- Jezu… musiało ci być ciężko prawda? Wybacz ale jestem dobry w
pocieszaniu niestety nigdy nie miałem takich prawdziwych rodziców. –
mówił Ryan cały czas trzymając mnie za rękę.
- Cieszę się że to właśnie tobie to mówię. – uśmiechnęłam się – Tak było
ciężko przez pierwsze dwa lata. W tym czasie zrobiłam sobie 6 tatuaży,
żeby postawiać się ojcu. Wiesz zrobiłam się taka jaka jestem teraz
czyli: fajki, imprezy i wódka hehe. – zaśmiałam się głośno – Tak
naprawdę nie żałuję niczego co zrobiłam, a przede wszystkim cieszę się,
że poznałam ciebie. – posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, który
odwzajemnił – Dobra ścigamy się do końca tej dróżki. – przerwałam i
wskazałam na zarośniętą wąską ścieżkę po lewej.
- Dobra, ale wiesz, że wygram? – powiedział ze śmiechem Ryan
- Jeszcze zobaczymy. – powiedziałam i zmarszczyłam brwi
Ruszyliśmy w mgnieniu oka galopem, wymijaliśmy się co chwilę, ale
ostatecznie równo dojechaliśmy do końca ścieżki. Nagle naszym oczom
ukazała się piękna cicha i opuszczona polana….
<Ryan?^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)