czwartek, 14 czerwca 2018

Od Charlesa C.D Naomi

Z wściekłością na twarzy ruszyłem przed siebie, dokańczając przy tym papierosa. Od czasu do czasu spoglądałem na padoki, po których wesoło galopowały konie. Beztroskie wierzchowce wpadały w poślizg, by na chwilę zapomnieć o szaleństwie, a później wrócić do głupiej zabawy. Kary rumak bez żadnych skrupułów kopnął w ogrodzenie, na co te zatrzęsło się, ale nie rozwaliło. Wyrzuciłem niedopałek na śnieg, a po chwili wkroczyłem do akademika. Wniosłem trochę śniegu do budynku, na co sprzątaczka rzuciła mi groźne, ale zmęczone spojrzenie. Przewróciłem oczami, a po chwili ruszyłem do swojego pokoju, który na szczęście leżał na samym końcu korytarza. Klamka drzwi została gwałtownie naciśnięta, bowiem zapomniałem, że znajduję się w Akademii, a pokoje mają obowiązek być zamknięte, bowiem szkoła nie ponosiła odpowiedzialności za ukradzione rzeczy. Wnet przekręciłem kluczyk w zamku, z prędkością godną Concorde'a wszedłem do pokoju, zrzuciłem z siebie kurtkę i obuwie, a po chwili wylądowałem na łóżku. Telefon nagle zadrżał niespokojnie w kieszeni, informując mnie o przychodzącej wiadomości.

Numer nieznany
Wstaw się do biura właścicieli, ważne. 

Z irytacją uniosłem się z materaca, by po raz kolejny włożyć buty i bluzę. Zgarnąłem jeszcze z półki paczkę papierosów i powtórnie opuściłem swoje lokum. Nieśpiesznie powłóczyłem nogami, wgapiony w ekran smartfona, nie zwracałem uwagi na otaczający mnie świat. Nagle jakieś chude dłonie zacisnęły się na moim ramieniu i pociągnęły mnie za sobą, tak, że niemalże zaliczyłem widowiskowy upadek.
- Kurwa jego mać, ogarnij się - wypowiedziałem najbardziej dobitnie, jak potrafiłem. Będąc pewnym już, że jest to niejaka Naomi Sullivan, odepchnąłem jej ręce i pewnym krokiem ruszyłem do biura dyrektora. Bez pukania, bez żadnego proszenia, wręcz z partyzanta wszedłem do pomieszczenia i zająłem miejsce w skórzanym, potężnym fotelu. Zaskoczony właściciel posłał mi spojrzenie, mówiące "twoje zachowanie jest naganne", lecz nie zwróciłem na to szczególnej uwagi.
- Możemy przejść do rzeczy, o co chodzi z tym wszystkim i ściąganiem mnie do biura? - zapytałem, bawiąc się sznurówką od kaptura bluzy.
- Zaprzyjaźniona akademia organizuje zawody skokowe, Naomi bierze swojego młodziaka i startuje w klasie L1, więc może byłbyś chętny na start na jej drugim wierzchowcu? Patrząc na twoje jeździectwo, na spokojnie byś sobie poradził.
- W to czy sobie poradzę, akurat nie wątpię. - uśmiechnąłem się szyderczo. - Boję się, że towarzystwo, po prostu nie będzie mi odpowiadać. - Stojąca obok drzwi Naomi oburzyła się i już chciała coś powiedzieć, ale pan Rose jej przerwał.
- Zrezygnujesz ze startu, ponieważ nie lubisz jakiejś osoby? Masz tupet, młody człowieku. No nic, poszukamy kogoś innego.
- Nie powiedziałem, że rezygnuję. Z chęcią pojadę. - Rzuciłem mordercze spojrzenie dziewczynie, której oczy cisnęły we mnie pioruny. - Kiedy są zawody?
- Za pięć dni.
- Zjebał... to znaczy, przecież to mało czasu, nie zdążę konia do końca poznać i od razu start na nim?
- Możesz wsiąść na niego dzisiaj, nawet zaraz. - warknęła szyderczo.

Naomi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)