wtorek, 19 czerwca 2018

Od Violetty - zadanie 1

Weszłam do stajni z zamiarem udania się w teren. Lekkim krokiem podeszłam do boksu Lemon, która spokojnie kończyła jeść swoje śniadanie. Uśmiechnęłam się na widok klaczy, która wciska mi pod dłoń swój pysk, w oczekiwaniu na pieszczoty z mojej strony.
- Cześć ślicznotko, co powiesz na malutki teren? - zapytałam, nie oczekując na odpowiedź udałam się do siodlarni by zabrać przypisany do wierzchowca sprzęt. Zabrałam jasnobrązowe, wszechstronne siodło i ogłowie w takim samym kolorze, wybrałam jasno różowy czaprak, który idealnie pasował swoim kolorem do mojej koszulki polo. Zabrałam jeszcze czarne, przednie ochraniacze i skrzynkę ze szczotkami, obładowana sprzętem ruszyłam środkiem korytarza, niespecjalnie zwracając uwagę na to, co wokół mnie się dzieje. Siodło i ogłowie odwiesiłam na wieszaki, a ochraniacze i skrzynkę rzuciłam na podłogę. Z drzwi boksu zabrałam uwiąz i spokojnie weszłam do boksu skarogniadej klaczy. Sprawnie podpięłam karabińczyk do kółka, zadowolona ze sprawności tej akcji, wyprowadziłam klacz i szybko zawiązałam węzeł bezpieczeństwa, kończąc go pętelką, przez którą należało wydobyć końcówkę uwiązu, by móc jednym pociągnięciem go odwiązać. Wyjęłam miękką szczotkę i plastikowe zgrzebło, które miało za zadania wyczyścić dużą zaklejkę z rozbudowanego zadu Lemki. Kilka pociągnięć i skazy nie było. Włosie pierwszej z szczotek szybko uporało się z warstwą kurzu na ciemnej sierści klaczy. Zsunęłam kantar z łba konia na szyję, by dla pewności nie postanowił uciec na olbrzymi teren Akademii. Chwyciłam za ogłowie, odpięłam podgardle, aby oswobodzić wodze. Przerzuciłam je przez smukłą szyję Lemon, która chętnie przyjęła wędzidło, sprawnie przełożyłam nagłówek przez uszy. Wyciągnęłam gęstą grzywkę zza naczółka, podpięłam podgardle na przedostatnią dziurkę, która była najbardziej wyrobiona. Nachrapnik i skośnik zostały zapięte na ostatnią dziurkę.
- Ślicznotka z ciebie. - zaśmiałam się i poklepałam szyję klaczy. Zabrałam różowy, gruby czaprak i spokojnie ułożyłam go na końskich plecach, które delikatnie wzdrygnęły się pod wpływem dotyku. Siodło delikatnie spoczęło na materiale, zsunęłam je delikatnie do tyłu, by wyrównać sierść pod nim. Odblokowałam popręg zapięty na pierwsze dziurki po prawej stronie. Nie zacisnęłam popręgu do końca, aby klacz miała jeszcze chwilę spokoju przed wyjazdem. Dokładnie wyczyściłam kopyta, a na nogi założyłam ochraniacze, które lśniły wręcz od swojej czystości. Widać było, że są nowe, ponieważ nie miały ani jednej ryski na swojej powierzchni. Na swoją głowę włożyłam czarny toczek i tak gotowa do jazdy, wyszłam z budynku. Opuściłam strzemiona, dopięłam popręg i uśmiechnięta weszłam na klacz. Ruszyłam luźnym stępem, wsłuchując się w rytm uderzeń końskich kopyt o beton na korytarzu stajni, i o kostkę brukową na terenie Akademii. Wybrałam dzisiaj ścieżkę prowadzącą na długie pole idealnie wręcz nadające się do galopu. Rozmyślając już tylko i wyłącznie o tym, jak wspaniale będę się czuła móc puścić wolno klacz i rozpostrzeć ramiona w okalającym mnie wiatrem, wywołanym przez nasz pęd. Zebrałam odrobinę wodze, widząc przed sobą piaskową drogę i ruszyłam energicznym kłusem, by jak najszybciej dojechać na ogromne ściernisko.
- Cholera! Zapomniałam słuchawek. - bąknęłam, a przy okazji poczułam, że klacz ruszyła ostrym galopem, prując przed siebie w las. Próbowałam jak najszybciej opanować Lemon, lecz przeszkodziła mi w tym pewna rzecz. Mianowicie gruba gałąź, która zatrzymała się na mojej klatce piersiowej, ściągnęła mnie z konia i zabrała mi oddech. Pamiętam tylko, że runęłam na ścieżkę z niemałym hukiem.
~*~
Z silnym bólem głowy, oparłam się na przedramionach, szukając rozmazanym wzrokiem klaczy. Jak się okazało, nie uciekła daleko, bowiem stała oddalona o jakieś dziesięć metrów ode mnie. Rozchwiana podniosłam się z miękkiej ściółki leśnej i podeszłam do Lemon, która zadowolona z siebie skubała liście z drzew. 
- Paskuda z ciebie! Czego się tak przestraszyłaś? - krzyknęłam zirytowana i złapałam wodze. Ponownie włożyłam nogę w strzemię i odbiłam się od ziemi, nic szczególnie mnie nie bolało, złamań nie posiadałam. 

Standard, 20 punktów przyznane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)