— Chcesz trochę? — nie czekając na odpowiedź Helen, rzuciłam w nią paczką orzeszków, a gdy dosięgnęła celu, zaniosłam się krótkim śmiechem. Zdumiewające, jak przez ostatnie dni odechciało mi się robić czegokolwiek, a nawet śmiania się, co kiedyś przychodziło mi ze zdumiewającą wręcz łatwością, teraz powodowało tępy ból w klatce piersiowej. Tak w zasadzie nie znałam źródła tego dziwnego zawieszenia, po prostu od jakiegoś czasu czułam, że czegoś mi brak. Rodziny nie widziałam od długiego czasu, przez telefon rzadko z nimi rozmawiałam, co najwyżej z pocztą głosową, a w Akademii było mnóstwo nowych ludzi, których ostatnio nawet odechciało mi się poznawać. Oho, wraca stara Holka, bojąca się wszystkiego. To będzie hit wszystkich hitów.
— Wszystko w porządku? — Helen spojrzała na mnie, jakby czytając mi w myślach. Często to robiła, nawet ostatnio sprawdziłam w internecie, czy podczas mojego długoterminowego pobytu w akademii ludzkość opanowała już tę umiejętność.
A jednak nie.
— Wszystko w porządku. To właśnie ty dostałaś paczką po łbie, u ciebie powinno być gorzej — uśmiechnęłam się jak najszerzej się da. Helka jednak nie połknęła haczyka, chyba dostrzegła, że brak mi dotychczasowej ikry. Ostatnio już się mną martwiła, gdy pierwszy raz od długich tygodni przyszłam na śniadanie, nawet nie zająknąwszy się i nie narzeka wszy na życie. Śmiesznie to musiało wyglądać z perspektywy jakiejkolwiek osoby, która znała mnie w najmniejszym choć stopniu.
Helen wstała z łóżka, tłumacząc, że musi jeszcze coś zrobić, pewnie zająć się końmi. Jakoś nie zdziwiłam się, że nie ma ochoty spędzać ze mną w takim stanie czasu. Przez ostatnich parę tygodni mój dzień nie wyglądał inaczej jak: rano nakarmić konia, pojechać na krótką przejażdżkę, pójść na śniadanie, bawić się z kotem, czytać książkę, znowu pójść do konia... Zresztą całkiem niewiele atrakcji miałam, nawet z nikim nie rozmawiałam, może oprócz wcześniej wspomnianej blondynki, Louise, Esmeraldy, Naomi i jakimiś losowymi osobami, których nawet imion nie znałam.
Wstałam z lekkim westchnieniem z
łóżka, założyłam trampki stojące przy drzwiach i wyszłam na korytarz, wsadzając ręce w kieszenie nieco za dużej bluzy (istnieje możliwość, że zabrałam ją starszemu bratu). Przechadzając się korytarzem, wydawało mi się tu zupełnie pusto. Wiele osób musiało już na parę dni wakacyjnych wyjechać lub nagle wszyscy zaliczyli masowy zgon, kto wie. W zasadzie to cały dzień się nudziłam, dlatego postanowiłam ruszyć dwoje cztery litery do stajni. Sydney chyba ma już mnie całkiem dosyć, nie tylko ludzie dostrzegali, że dziwnie się zachowuję, ale w dużej mierze zwierzęta, z którymi miałam przyjemność spędzać większość czasu. Drogę do stajni znałam już w zasadzie na pamięć, ot tak, chodząc tam po kilkanaście razy dziennie, po prostu wchodziła do głowy cała trasa. Najpierw przejść obok sześciu pokoi, potem w dół schodami, 18 stopni, następnie minąć kolejne parę pokoi, a na końcu wyjść z budynku akademika i naprzeciw znajduje się stajnia. Nic się nie zmieniło. Bo w sumie co miałoby?
Skuliłam się w sobie, mijając szczęśliwych przyjaciół, śmiejących się, patrzyłam całą drogę w podłogę, dopóki nie doszłam do boksu kasztanowatej klaczy. Jednego z moich dwóch przyjaciół ostatnio, tak w sumie. Jednak spojrzawszy na drzwiczki, serce mi prawie stanęło. W idealnie wyścielonym boksie nie było konia, ziały w nim totalne pustki, natomiast drzwiczki były leciutko uchylone. Spuściłam głowę, ruszając na poszukiwania mojej ukochanej klaczy. Nie okazały się one zbyt długie, ponieważ skręciłam ledwo w lewo, a już spostrzegłam jakąś postać, prowadzącą ją. Przygotowując się na najgorsze, lekko zła, albo po prostu zirytowana prędko znalazłam się naprzeciw niej i uniosłam głowę do góry. Natychmiast jednak ją spuściłam, gdy poczułam gorąco na moich policzkach. Automatycznie wysunęłam sobie na głowę kaptur.
— Prze... Przepraszam, to mój koń.
Czy los obdarzy mnie szczęściem, dostając odpis na to... em, niezbyt wspaniałe opowiadanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)