Gdy rozdzieliłam się z Davidem, ruszyłam prosto do sklepu ze sprzętem dla konia i jeźdźca. A dalej do działu z ochraniaczami.
- Japierpapier - mruknęłam, gdy zobaczyłam ceny kaloszków. - Wykosztuję się na tobie, Charles.
Po przejrzeniu wszystkich dostępnych, wybrałam w końcu zwykłe neopreonowe, w dość przystępnej cenie, żeby potem nie przeżywać kolejnego załamania, gdy mój koń wróci z padoku z okrojoną ilością sprzętu. Po chwili zastanowienia wzięłam jeszcze parę kaloszków Fair Play'a z futerkiem na treningi.
- To co, Ghost, płacimy i szukamy naszego nowego znajomego? - zwróciłam się do psa. Ten zamachał entuzjastycznie ogonem.
Gdy już miałam wychodzić, w oczy rzucił mi się zestaw neonowożółtych gumeczek do grzywy. Zatrzymałam się jak wryta, zagapiona w opakowanie. Bez zastanowienia podeszłam do regału, zgarnęłam je i po raz wtóry ruszyłam do kasy, a zdezorientowany Ghost podreptał za mną.
~•~
Dołączyłam do Davida w pizzerii.
- Powiem ci, że te kamizelki to super sprawa - powiedziałam, zamiast powitania. - Nikt się nas nie czepia i bezkarnie możemy wszędzie wchodzić.
- Trzeba umieć omijać prawo, zakazy i takie tam - usłyszałam w odpowiedzi. - No dobra, wybieraj, na co masz ochotę - podsunął mi menu.
Położyłam torbę z zakupami przy krześle naprzeciwko tego, które on wybrał, wzięłam do ręki kartę menu i usiadłam.
- A ty co bierzesz? - zapytałam po chwili, nie mogąc zdecydować się, co wziąć.
- Pizzę z serem, szynką, kurczakiem, rukolą I Pepsi... Jak nie chcesz, nie musisz brać pizzy, mają też chyba tutaj normalne obiady.
Skinęłam głową, rozpoczynając wertowanie karty dań po raz drugi. Ostatecznie zdecydowałam się na pizzę, tradycyjną margheritę (mało ambitne, wiem, ale od czasu do czasu miło zjeść coś prostego), do tego herbatę mrożoną. Złożyliśmy zamówienie, pozostało man czekać na podanie dań.
- Nie kojarzę cię - powiedział mój towarzysz, gdy podano nam napoje, przerywając tym samym milczenie. - W sensie, nigdy wcześniej nie widziałem cię w Akademii...
Wzruszyłam ramionami, mieszając słomką w mojej herbacie.
- Byłam ostatnio zabiegana - odpowiedziałam. - Nowy koń i tak dalej... Jeśli nie odwiedzałeś stajni sportowej, lonżownika albo hali, mało prawdopodobne, abyśmy na siebie wpadli, choćby przelotem - upiłam łyk zimnego napoju, kończąc swoją wypowiedź.
- Kojarzysz akcję z ucieczką koni? - spytał chłopak po chwili.
Spojrzałam na niego, unosząc jedną brew w wyrazie zdziwienia.
- Owszem. To właśnie podczas niej Charles pogubił kaloszki - odpowiedziałam, atakując słomką lód w mojej szklance. - Swoją drogą, nadal zastanawiam się, jak się w ogóle znalazł na tamtym pastwisku. Bo na chwilę obecną spuszczam go na padok samego, taka już dola ogiera...
- Może przeskoczył ogrodzenie, żeby dołączyć do innych koni? - zasugerował David.
- No cóż, nie wyobrażam sobie tego po prawdzie, ale z Charilem nigdy nie wiadomo. Generalnie był zajeżdżany pod ujeżdżenie i właśnie na tej dyscyplinie się skupiam. Nie znam jego możliwości w dziedzinie skoków. A Charles lubi zaskakiwać - przeniosłam wzrok na rzucające sobie spojrzenia spode łba psy. Ghost nadal nie wyglądał na przekonanego do nowego towarzystwa, ale nie zapowiadało się na bójkę. - W każdym razie, jakimś cudem nawiał. Na całe szczęście wrócił. Sprawa zamknięta - chodź słyszałam, że ma z nią coś wspólnego nowy uczeń Akademii... coś mi podpowiadało, że podejrzany siedzi właśnie przede mną. Ale nie wspomniałam o tym.
W tym momencie przyniesiono nam zamówione dania, więc rozmowa się urwała.
David? Wybacz, że tak długo to trwało, ale na drodze stanęły problemy z dostępem do internetu.
(545 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)