- Robimy ognisko dziś wieczorem, wszyscy jedziemy, więc ty też powinieneś tam być.
- Jak jedziemy ?
- Na koniach, każdy coś zabiera, tobie przypadają koce.
- No dobra.
- To super masz Hollywood, zbiórka jest o dwudziestej trzydzieści.
- Zrozumiałem.
Wszedłem do pokoju i ogarnąłem się nieco, po czym złapałem za smycz i wyszedłem z Lucyferem. Pies swobodnie biegał, a ja paliłem. Chyba to mój sposób na wszystko. Gapiłem się w niebo, po czym ocknąłem się, aby iść po koce. Miało nas jechać sporo więc kilka największych koców to dobre rozwiązanie. Złożyłem je w kosteczki i zawiązałem sznurkami, aby się nie porozwalały. Skoczyłem tylko do pokoju, bo cieplejszą bluzę i plecak, do którego wrzuciłem czteropaka piwa. Już po chwili znalazłem się w stajni a, że miałem jeszcze parę minut do zbiórki to nie mogłem odmówić sobie papierosa. Kiedy wszyscy się zebrali, zaczęliśmy ogarniać nasze wierzchowce. Po dotarciu na miejsce każdy zajął się swoim zadaniem, abyśmy mogli wspólnie jak najszybciej, rozpalić ognisko i spędzić czas. Po chwili wspólnego siedzenia oddaliłem, się nieco od reszty, by spokojnie zapalić co prawda nie, był to tym razem papieros. Po chwili zjawiła się przy mnie Esmeralda, zwracając, mi uwagę. Zabrała skręta i zgasiła go. Ona chyba nie wie, że przegięła tym razem.
- Nie wymądrzaj się tak, to moje zdrowie poza tym, kim ty dla mnie jesteś, aby się tak rządzić.
- Twoją znajomą.
- Dziewczynko robię, co chce. Żadna dziewczyna mi nie będzie życia układać. Jeśli się nie podoba, to nie podchodź do mnie.
Po tych słowach odszedłem od niej i odpaliłem skręta. Spokojnie go dopaliłem i wróciłem do towarzystwa. Zjedliśmy kilka ziemniaków, ktoś grał na gitarze, śpiewaliśmy piosenki. Sączyłem piwo, po czym znowu podeszła do mnie Esmeralda.
- Jeśli chcesz mnie znowu pouczać, to odejdź.
<Esmeralda?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)