Pogłaskałam klacz po pysku z cichym śmiechem i ruszyłam dalej alejkami, pozostawiając ją samą. Dzień był piękny, dość upalny, gdyby nie fakt, że moja skóra nie była przystosowana do opalenizny zapewne na wszystkich kończynach miałabym już paru centymetrową warstwę kremu z filtrem. Większość z napotykanych przeze mnie osób wydawała się już jakby garbić pod ciężarem słońca.
Westchnęłam błogo, wystawiając swoją twarz jeszcze bardziej ku słońcu.
— No pięknie — usłyszałam zrezygnowany głos, z pewnością należący do dziewczyny. Natychmiast odwróciłam się w kierunku jego źródła. Na dużej walizce siedziała mocno wyprostowana dziewczyna o krótkich, tak zwanych chłopięcych włosach. Na nosie miała duże okulary. Niestety nie wyższa ode mnie, mierzyła może z 8 centymetrów więcej ode mnie, jednak i tak zbyt mała ma ludzkie standardy. Wydawała się trochę młodsza ode mnie, na oko z szesnaście lat.
— Coś się stało? — odezwałam się po chwili, zachodząc ją od tyłu, przez co lekko podskoczyła w miejscu. — Pomóc Ci? — w zasadzie zadziałałam odruchowo, w taki upalny dzień ostatnią rzeczą jaką bym pragnęła zrobić było oprowadzanie jakiejś przypadkowej nowicjuszki po całym budynku akademiku. Dziewczyna przyglądała mi się przez chwilę, jakby zastanawiając się czy jestem godna zaufania. Niektórzy ludzie w moim dość krótkim życiu już zaczęli porównywać mnie do szczwanych lisów, głównie ze względu na mój płomienny kolor włosów, jak i niewielkiego wzrostu. Patrząc w lustro nie bardzo potrafiłam dojrzeć to podobieństwo, jednak w tej kwestii musiałam zdać się raczej na innych.
— Jakbyś mogła... — lekko odetchnęła z ulgą. Jednak można mi zaufać, jak widać. — Jestem tu nowa, przyjechałam może z pół godziny temu, nazywam się Nicole Fulman, a ty? Szukam pokoi już od jakiegoś czasu i nie mogę ich znaleźć, dałabyś radę mi pomóc? — zdając sobie sprawę, że dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wdechu, powoli zaczęłam podważać swoją normalność. Podniosłam rękę, aby lekko ją uciszyć i dać do zrozumienia, że teraz moja kolej na gadanie, ale ona zdawała się tego nie zauważać. — Bardzo mi się podoba ta akademia, zwiedziłam już stajnię, widziałam pastwiska, trochę się przeszłam po lasku, ale teraz nie marzę o niczym innym jak zimnej lemoniadzie, albo pójściu pod prysznic, już nie daję rady w tym upale... — ciągnęła niewzruszona.
— Oczywiście! — kąciki moich ust powędrowały jak najwyżej do góry, aby nie dać po sobie znać, co w tej chwili sądzę. — Nazywam się Holiday... Odprowadzę Cię do Twojego pokoju. Jaki to numer? — moja podświadomość zaczęła się modlić, aby nie był tak bardzo niedaleko mnie, żeby nie chodzić z nią codziennie na śniadanie i nie słuchać jej nieustającej paplaniny miałabym dwie opcje: albo chodzić dobre pół godziny przed posiłkami, albo wychodzić spóźniona. Jakoś obydwie perspektywy nie wydawały mi się zbyt optymistyczne, a gdy z jej ust wypłynęły kolejne słowa, a ja wyłowiłam z nich numerek 7, niezauważalnie odetchnęłam z ulgą. Zapewne opowiadała coś o swoim locie, potem powiedziała "och, jak miło mi cię poznać!", ale to musiało niestety zostać niedopowiedziane, bo mój umysł zmęczony po całym dniu już po prostu nie przyswajał tego całego trajkotu, choćby się nie wiadomo jak starał. W zasadzie cała droga do akademickiego budynku minęło mi dość wolno, za to Nicole wręcz przeciwnie, bo dorzucała od siebie co chwila parę nowych rzeczy i zdawała się nie zauważać mojej nieco znużonej miny. Co jakiś czas ja dopowiedziałam parę słów, aby nie wyjść na niekulturalną, a ona za każdym razem z uprzejmym uśmiechem przytakiwała głową i się ze mną zgadzała, albo przez chwilę słuchała w skupieniu.
— Miło było cię poznać — uśmiechnęłam się szeroko, gdy drzwi do wolności stanęły tylko przede mną otworem. — To... do zobaczenia jeszcze dzisiaj na kolacji. — gdy czarnowłosa przytaknęła, sprężystym krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Czas spędzony z nią wydawał się dość nudny, jednak gdy teraz patrzyłam na to z innej perspektywy, dziewczyna wydawała mi się bardzo sympatyczna i z pewnością potrafiłabym się z nią dobrze zakolegować. Jednak na to przyjdzie czas później, teraz muszę odpocząć.
Następne pół godziny minęło mi dość szybko. Dopiero wtedy usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi mojego pokoju, które wybudziło mnie z transu. Gdy otworzyłam drzwi, mym oczom ukazała się ta sama dziewczyna. Natychmiast przybrałam szczęśliwy wyraz twarzy.
— Hej, zostawiłaś u mnie telefon. — podała mi niewielki przedmiot do ręki.
— Dzięki — wzięłam go spokojnie do ręki. Jakim cudem ja go zgubiłam?
Nicole? Brak akcji, no ale liczę, że uda ci się to jakoś rozwinąć :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)