- Helen... - zacząłem
- Tak? - spytała patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi oczami
- Muszę wracać - odparłem
- Czemu? Coś się stało? - spytała zmartwiona
- Po prostu mam jeszcze jedną ważną rzecz do zrobienia, o której zapomniałem - odparłem mijając się z prawdą.
Helen niechętnie, ale się zgodziła i na szczęście moje oczywiście nie zadawała zbędnych pytań. Po godzinie byliśmy na miejscu, a ja od razu poszedłem do Luny i Lily z małą prośbą.
- Mam do was małą prośbę - zacząłem
- Jaką? - spytała Luna
- Trzymajcie ode mnie Helen z daleka, dobrze? - odparłem
- Czemu? Pokłóciliście się? - ozwała się Lily
- Nie, o to chodzi - odpowiedziałem
- A o co? - spytały chórem
- Chcę się jej oświadczyć, ale najpierw chcę to wszystko przygotować, więc ona nie może się na mnie natknąć - wyjaśniłem
Dziewczyny spojrzały znacząco na siebie i się uśmiechnęły.
- Czy już to robiliście? No wiesz... s ex - ostatnie słowo Lily wypowiedziała szeptem
- LILY!!! Nie muszę ci nic mówić! - powiedziałem zmieszany
- Robili to - powiedziała stanowczo i z uśmiechem, ja natomiast milczałem, gdyż za bardzo byłem speszony tą sytuacją. Lily już przestała się ze mnie śmiać i dziewczyny się zgodziły, więc mogłem zacząć działać. Poszedłem do pokoju i usiadłem przy stole. Zacząłem pisać na kartce, co potrzebuję i co muszę zrobić.
- Chyba wszystko wypisałem - powiedziałem
Zacząłem się szykować do drogi i pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Do Miami miałem zamiar jechać konno na Atlantic'u. Zanim wyszedłem z pokoju sprawdziłem czy nigdzie nie ma Helen, po przekonaniu się, że jest czysto to poszedłem do stajni by osiodłać Atlantic'a.
- Witaj mały - powiedziałem wyprowadzając go z boksu i starając się go oporządzić.
No cóż ja mogę rzec? Kopyta i zakładanie ogłowia było najtrudniejszymi elementami, ale i tak to lubiłem robić, gdyż sprawiało mi to radość i satysfakcję, że udawało mi się tego dokonać.
- No mały, mamy długą podróż przed sobą... Gotowy? - spytałem tuląc do siebie jego pysk...
Koń parsknął i go dosiadłem... Sam do siebie się uśmiechnąłem i ruszyłem galopem z miejsca.

Miałem coraz mniej czasu na wszystko, a chciałem się jeszcze dzisiaj oświadczyć Helen. No cóż droga była prosta, więc cóż ja się będę rozwodził dalej nad podróżą... Powiem jedno dopiero pod wieczór dojechałem do Miami. Dzięki temu, że mieszkał tam mój przyjaciel mogłem zostawić u niego Atlantic'a, a sam poszedłem się porozglądać po sklepach za pierścionkiem. Byłem już prawie we wszystkich sklepach z biżuterią i powoli traciłem nadzieję, że znajdę wyjątkowy oraz niepowtarzalny pierścionek dla Helen. Jednakowoż za rogiem ulicy nie ważne jakiej znalazłem ostatni sklep z biżuterią.
- Dobry wieczór
- Dobry wieczór - odpowiedziała mi pracownica sklepu - Czego panu potrzeba?
- Szukam wyjątkowego pierścionka zaręczynowego dla nieziemskiej kobiety - odparłem z uśmiechem
Ekspedientka się uśmiechnęła
- Możliwe, że jestem w stanie pomóc panu. - odparła tajemniczo i poszła do innego pomieszczenia. Po kilku minutach wróciła z niesamowitym pierścionkiem:
http://img.zszywka.pl/1/0090/thb_1326/pierscionek.jpg
- Jest to jedyny egzemplarz jaki został stworzony przez James Hyrash'a . - odparła - Jednakże cena będzie droga.
- Ile kosztuje? - spytałem
- Ponad 5 milionów dolarów
Bardzo drogo ... Nie miałem tyle kasy przy sobie... Zamknąłem oczy i powtarzałem w myślach " Helen na to zasługuje" wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do matki...
- Halo?
- Mamo.... Mam prośbę - odparłem niepewnie
- Cześć synku. Jaką?
- Pożyczyłabyś mi 5 milionów dolarów
- Na co?!
- Na pierścionek zaręczynowy
- Mój synek się zakochał. Nie ma sprawy, em... Wiesz, że twój ojciec się zmienił?
- Aha. Mam w to uwierzyć?
- Tak.
- Życz mu powodzenia. I wielkie dzięki mamo. -po tych słowach się rozłączyłem...
Sprawdziłem na telefonie stan mojego konta i była odpowiednia suma, więc zrobiłem przelew i otrzymałem ten pierścionek. Teraz swe skromne kroki skierowałem do supermarketu i zacząłem szukać najlepszego wina i dość dobrej jakości jedzenia. Z win kupiłem Carlo Rosin lekko słodkie wino, a na kolację ugotuję kotlety buraczkowe, Wegańskie Stir Fry z kalafiorem i pak choi, Sałatkę tropikalną z kaszą i ananasem, Caponate i Cukinie faszerowaną warzywami. Wszystkie składniki udało mi się kupić. Wróciłem do domu kumpla, który zawiózł mnie i Atlantic'a do Akademii. Odstawiłem ogiera do boksu rozsiodłując go i oporządzając go, a następnie zacząłem zabierać się za gotowanie. Mam 2 godziny by tego dokonać! Zacząłem od Cukinii faszerowanej warzywami na głos zacząłem czytać co i jak:
5-6 okrągłych cukinii (mogą być też podłużne)
1/2 papryki czerwonej lub żółtej
1/2 pomidora lub 3 łyżki przecieru pomidorowego
1/2 marchewki (lub jedna mała)
1 cebula czerwona (może być zwykła)
sol, pieprz
łyżeczka słodkiej papryki
1/2 łyżeczki ostrej papryki
1/3 łyżeczki chili
1/3 łyżeczki kuminu
2 ząbki czosnku
pół pęczka natki pietruszki (można zamienić na szczypiorek)
opcjonalnie ser żółty lub ser wegański starty na wierzchu
Przepis był łatwy, więc nawet nie czytałem jak należy to robić. Podczas krojenia, doprawiania narobiłem bałaganu, ale efekt był świetny. Włożyłem je do piekarnika na ok. 30 min i w stopniach 180. Następnie wziąłem się za Wegańskie Stir Fry z kalafiorem i pak choi. Na rozgrzanej głębokiej patelni rozgrzałem olej (wodę) i smażyłem pokrojoną na plasterki cebulę i brukselki na ćwiartki, dorzucam czosnek. Po skończonym smażeniu dodałem pokrojoną paprykę, pokrojone drobno chili oraz przyprawy, ciągle muszę mieszać przy tym to. Na końcu dorzuciłem pokrojony na paski pak czoi i podzielonego na różyczki kalafiora. Smażyłem jeszcze chwilę, ciągle mieszając. Kolejną potrawą jaką wziąłem się do roboty była Sałatka tropikalna z kaszą i ananasem. Kaszę gotowałem do miękkości, gdy "doszła" zostawiłem ją na małym ogniu by woda wyparowała. Następnie musiałem ananasa pokroić na kawałki i dodać fasolę, kaszę. Na końcu posiekałem drobno natkę pietruszki, dorzuciłem żurawinę, mango, pomidora, doprawiłem przyprawami i sokiem z cytryny. Z dwiema ostatnimi nie miałem jakiegoś problemu. Można rzecz, że wszystko było zapięte na ostatni guzik i w ostatniej chwili. Teraz czekałem jak Helen przyjdzie, lecz długo nie musiałem na nią czekać, gdyż po chwili usłyszałem pukanie. Po otworzeniu drzwi stanąłem jak wryty, ponieważ Helen nieziemsko wyglądała w sukni.
- Dziewczyny mówiły, że chciałeś się ze mną widzieć... - odparła nieśmiało - Cas! Ty to sam przygotowałeś?!
- Tak, siadaj - mówiąc to odsunąłem jej krzesło, a gdy usiadła przysunąłem ją.
Natomiast ja usiadłem naprzeciwko. Włączyłem nastrojową muzykę i nałożyłem jej kotleta buraczkowego przy okazji nalewając wina.
- Cas, na co to wszystko? - spytała Helen
- Chciałem zjeść z tobą romantyczną kolację i coś jeszcze... - dodałem i wstałem.
- Panno Helen North chcę zawsze już być przy Tobie i cieszyć się Twoją bliskością, bo nie wyobrażam już sobie życia bez Ciebie, bez Twojego głosu, bez Twojego widoku, dotyku, ciepła. Godzinami mógłbym słuchać, jak opowiadasz mi o swoich troskach, choć dałbym wszystko, abyś tych trosk miała jak najmniej. Kocham Cię. Kocham w Tobie to, jak promiennie się uśmiechasz. Nawet najbardziej deszczowy dzień przy Tobie jest dla mnie jak słoneczny poranek. Kocham gdy mokra otrzepujesz włosy z kropli deszczu. Dla Ciebie gotów jestem nawet chodzić z różową parasolką, bylebyś była wtedy już moją żoną. - Podszedłem do niej i uklęknąłem przed nią - Wyjdziesz za mnie? - zadając to jakże istotne pytanie patrzyłem się jej w oczy wyciągając pudełeczko i je otwierając.
Helen??? Zgodzisz się???
Dostajesz 45pkt <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)