W sumie niezbyt interesuje mnie ta dziewczyna, ale i tak jej
pomogę.
Pomogłem jej z powrotem wsiąść na konia, i ruszyliśmy powoli
stempem. Livi nie dałaby pewnie rady szybciej. Zresztą nieważne.
Po 25 minutach wjechaliśmy na posiadłość akademii.
Dziewczynie pomogłem zejść.
- Ja zajmę się koniem, jeśli mogę. Ty lepiej pójdź do pielęgniarki
– zaproponowałem.
Dziewczyna niechętnie się zgodziła. Pewnie niekoniecznie
chciała powierzać mi konia pod opiekę. Tym bardziej, że jest chyba prywatny…
- Dobra, ale jak jej się coś stanie to nie ręczę za ciebie –
posłała mi surowe spojrzenie.
- Ok, ok…
Dziewczyna odeszła w swoją stronę. Rozsiodłałem obydwa konie
i odstawiłem do boksu. A sam skierowałem się do mojego pokoju. Porozmawiałem
przez telefon z siostrami i mamą. A później umyłem się i położyłem spać. Trzeba
przyznać, że to do mnie nie podobne. Zazwyczaj chodziłem spać o późniejszych
godzinach, a dzisiaj o 21… Coś jest ze mną nie tak. Może po prostu pobyt w
akademii sprawił, że czuję się bardziej zmęczony? Tak.
~~*~~
Rano obudziłem się w dość dobrym humorze. Ubrałem się i
poszedłem na śniadanie. A o godzinie 11 postanowiłem sprawdzić co u Olivii. Mam
nadzieję, że po wczorajszym wypadku nic jej się nie stało. Z tą myślą zapukałem
do drzwi, a po chwili słyszałem odpowiedź.
- Proszę.
Powoli wszedłem do pokoju.
Powoli wszedłem do pokoju.
<Olivia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)