wtorek, 8 listopada 2016

Od Esmeraldy- moje początki tutaj

Od godziny stoję już na mrozie w Niemczech i czekam na przywiezienie auta. Nagle widzę jak światło miga mi przed oczami. W ręku trzymam zdjęcie Trufla. Mojego zmarłego konia. Otarłam łzy i wzięłam walizki. A było ich z 5. Takich dużych. No jak to dziewczyna. (NO NIE JSK CHŁOPAK KURWA
- 2k17) Auto podjechało z przewoźnim garażem. Wprowadziłam mój motor. I wsiadłam do auta. Mój kolega włożył moje walizki do auta. I sam wsiadł do auta mojego ojca. Mama wyszła z domu i wsiadła do auta obok taty. Wreszczie ruszyliśmy. Rozebrałam się i zapięłam pasy. Jeszcze 10 godzin drogi. Przytuliłam się do Michela (kolega) i zasnęłam. Obudziłam się po 4 godzinach drogi. Tata wysiadł i poszedł po butle z paliwem. Dolał do baku i odstawił butle.
-I jak przyszła akademiczko?- zapytała się mama.
-Dobrze.- odpowiedziałam odpychając buźkę Michela.
-Esmora się stresuje.- powiedział Michel i tym razem dał mi buziaka.
-Przestań.- szepnęłam oburzona.
Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać piosenek. W tym momencie tata zatrzymał się. Byliśmy na lotnisku. Wysiadłam i poszłam do samolotu. Tata wjechał autem do takiego czegoś w samolocie. Ja siedziałam już w prywatnym samolocie. W mojej własnej kabinie. Wolałam lecieć samolotem z innymi ludźmi niż z bogaczami. Słuchałam muzyki. Przelecieliśmy w 3 godziny. Wylądowaliśmy na Florydzie. Zrobiliśmy wszystkie porzebne rzeczy i pojechaliśmy do Miami. Tylko 2 godz…. Wreszcie! Nie mogę się doczekać.
Po 2 godzinach.
Wreszcie jesteśmy… Wysiadłam i wzięłam wdech tego powietrza. Przywitała mnie miła z wyglądu kobieta.
-Witamy!- powiedziała
-Dzieńdoberek….- podałam rękę.
-Opanuj się Esmeraldo.- burknął ojciec.
-Cicho siedź…- odburknęłam.
-Michel , zanieś walizki.- powiedziała mama.
-Dobrze.-odpowiedział chłopak.
-Pójdę z tobą.- powiedziałam i wzięłam jedną walizkę.
Poszliśmy do windy gadając. Na górze spotkaliśmy 2 chłopaków.
-Hej,- powiedział jeden z nich.
Poszliśmy do pokoju w ciszy. Otworzyłam pokój i wprowadziłam walizki. Zamknęliśmy pokój i poszliśmy do pokoju nr. 73. Zapukałam i drzwi otworzyła moja kuzino.
-Esmera!- krzyknęła do mnie kuzynka. (ESMERA PIERDELA)
-Hej. –przytuliłam się do niej.
-A ze mną?- zapytał się Michel.
Esce oczy zapłonęły i zalała się łzami.
-Miche.- (o jezu jakie popierdolone) powiedziała i przytuliła się do Michela.
Nie wspomniałam, że Michel to najlepszy przyjaciel Eski i jej chłopak. Ale rozstali się. I teraz pewnie do siebie wrócą. Wyprowadziliśmy walizy Eski na korytarz. Wzięła swoją walizkę i pojechała w stronę windy. Zapukała jeszcze do jednych drzwi i otworzyła jej dziewczyna.
-Hej Lily.- powiedziała.
-Hej Es.- przywitała się dziewczyna.- Kto to?
-Ja… To Esmeralda.- nie wiem dlaczego powiedziałam o sobie w 3 osobie.
-A cześć.- podała mi rękę.
-Lil, ja wyjeżdżam. Więc. Zaopiekuj się Esmą. Proszę.- powiedziałam.
-Dobra. .- powiedziała i uśmiechnęła się Lil.
-Pa…- powiedziałyśmy razem.
Zamknęła drzwi a my poszłyśmy do windy. Zjechałyśmy i wyszłyśmy z windy. Michel czekał już na dole.
-Pa Estriell.- powiedział chłopak. Pewnie znał Estriellę.
-Odczep się od mojej…- burknął Michel.
-Opanuj się…- powiedziała do Michela ,Eska.
-Pa.-odpowiedziała mu.
Eska szepnęła mi na ucho, że nazywa się jakoś na R. Przynajmniej znam już 2 ludzi.
Pomachałam na odjezdne Esce i Michelowi i wyruszyłam w stronę stajnii. W myślach już galopowałam na koniu. Aż wpadłam na kogoś. Nie ukrywam. Pierwsze wrażenie jest najlepsze.
-Nic Ci nie jest?- zapytał człowiek
-Ech, nie… -super, 1 dzień a ja już leżę.
<<Ktosiu?>>




O KURWA ALE ZAJEBISTE TO OPKO O JANIEMOGE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)