Obudziłam się przed 6, miałam tyle myśli w głowie, że nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Ryan wciąż spał i wyglądał tak niewinnie i
uroczo. Mimo, że zrobił tyle strasznych rzeczy kochałam go. Delikatnie zsunęłam
się z łóżka uwalniając się z uścisku chłopaka. Spojrzałam na legowisko, a Riki
wyraźnie wskazywał, że chce wyjść na spacer. Ubrałam się i po cichu wyszłam z
akademika. Usiadłam na trawie i razem z Rikim leżeliśmy. Ja patrzyłam na niebo,
a on bawił się piłką którą zabrałam z pokoju Ryana. Patrząc na tą psinę
wyobrażałam sobie co on i Ryan musieli przejść wychowując się na ulicy zanim
nie znalazł ich ten potwór. Łzy zaczęły mi same lecieć bo nie wiedziałam co mam
zrobić. Kochałam go ale jednocześnie wiedziałam, że zachowywał się jak narwany
psychopata. Nie mogłam się uspokoić i po moich policzkach spływały strugi łez
tak samo jak na pogrzebie mamy. Wtedy coś mnie olśniło. Nie mogę stracić
ukochanej osoby za to, że robiła coś kiedyś, ważne co robi teraz. Nie możemy
odpuszczać bo tak naprawdę nie wiemy czy nasze słowa nie będą ostatnimi.
Przemyślałam wszystko od a do z i już wiedziałam co zrobię.
Zapaliłam papierosa i wtedy właśnie przed akademik wyszedł
Ryan. Również zapalił papierosa i usiadł koło mnie.
-Co tak się zerwałaś rano? – zapytał trochę zaspany
-Riki piszczał a ty spałeś, obudziłam się wieć wyszłam z
nim.
-Jeśli się mnie boisz powiedz .. jeśli nienawidzisz powiedz
... odejdę, ale posłuchaj bo nie będę powtarzał. – powiedział przygnębiony ale
zdeterminowany
-Co ..? Czego ..?
-Kocham Cię ...
- Ja ciebie bardziej. Jesteś dla mnie tym jedynym i nie chcę
cię stracić. – powiedziałam rzuciłam mu się w ramiona i czule go pocałowałam.
Teraz miałam nadzieję że w końcu będziemy szczęśliwi.
<Ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)