wtorek, 1 listopada 2016

Od Holiday do Alexandry - zadanie 7

Po śniadaniu ruszyłam do pokoju numer 52. Tam mieszkała Alexandra. Chciałam z nią poćwiczyć przejazd toru Cross. Musiałam poznać kogoś nowego, w końcu byłam tutaj już parę tygodni, a jedyną osobą, którą poznałam była Helen, po za tym znałam tylko parę osób z widzenia, i być może z imienia. Między innymi Lunę, której raz powiedziałam "Cześć".
Zapukałam do drzwi.
- Wejść - usłyszałam po chwili dziewczęcy głos. 
Weszłam do pokoju. Był przewidziany na cztery osoby. Był bardzo ładny. Chyba jak wszystkie pokoje w akademii. 
- Cześć - powiedziałam cicho. Oprócz Alexandry w pokoju siedział jeszcze jeden chłopak. Na oko miał może z 18 - 19 lat. W każdym razie (tak mi się wydaję) miał na imię Edward. Słyszałam kiedyś jak rozmawiał z moją współlokatorką. 
- Ty jesteś Alexandra? - spytałam dziewczynę, bardziej z grzeczności, bo domyśliłam się kim jest
- Owszem - odparła znudzona - A ty kim jesteś?
- Holiday. Jestem tu od kilku tygodni, ale nie miałam jeszcze okazji poznać ludzi. Zapisałam się na zawody i chciałam poćwiczyć przejazd crossu. Pojechałabyś ze mną?
- Teraz?
- Wybacz jej - powiedział chłopak (chyba Edward) - Nie przepada za poznawaniem nowych osób, ale ogólnie to miła osóbka
Alexandra spiorunowała go wzrokiem.
- Tak, masz inne plany?
- W sumie to nie - odparła nieco niechętnie
Edward (w sumie to nadal mi się nie przedstawił, ale jestem prawie pewna, że to on) pochylił się i powiedział jej coś do ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i wystawiła mu język.
- Dobra, chodźmy - stwierdziła już milszym tonem.
Przystanęłam na chwilę.
- Edward, nie? - upewniłam się
Pokiwał głową.
- Miło mi poznać, a teraz idźcie, bo was noc zastanie
Edward pomachał nam na pożegnanie. Wyszłyśmy z pokoju.
Chciałam zacząć jakąś rozmowę, ale jako że jestem osobą dość nieśmiałą, a Alexandra nie była dla mnie zbyt miło nie odważyłam się nic powiedzieć.
- Jakiego konia bierzesz? - zapytała Alexandra
- Avery, chyba. A ty?
Zastanowiła się chwilę.
- Wezmę Wings.
Szłyśmy jeszcze chwilę w milczeniu. W końcu zadałam pierwsze lepsze pytanie, które wpadło mi do głowy:
- Jedziesz na zawody?
Pokręciła głową. Na szczęście nie musiałam się dalej trudzić, żeby prowadzić rozmowę, bo dotarłyśmy do stajni. Obie szybko uporałyśmy się z siodłaniem naszych koni. Wyprowadziłam Avery przed stajnie, gdzie już czekała na mnie Alexandra z Wings.
- Gotowa?
Skinęłam głową.
- Podsadziła byś mnie, proszę? - jęknęłam, kiedy jak zwykle nie mogłam dosiąść wierzchowca. Przeklęte 159.
Dziewczyna niechętnie się zgodziła, po chwili siedziałyśmy obydwie na koniach.
Alexandra pierwsza ruszyła stempem. Ja kawałek za nią. Po chwili ruszyłyśmy kłusem, a zarz potem galopem. Jechałyśmy tak w milczeniu, aż nagle usłyszałyśmy szelest, na które obydwa konie stanęły w miejscu. Zza krzaków wyskoczyła wataha wilków. Wings zaczęła przebierać kopytami w miejscu, ale już po chwili Alexandra delikatnie uspokoiła klacz. Nie ma co, była dobrym jeźdźcem.
Sama w pierwszej chwili strasznie się przestraszyłam. Dopiero, kiedy Alexandra się odezwała odzyskałam rozum.
- Spadamy!
Wbiłam pięty w bok konia. Avery ruszyła galopem przed siebie.
- Zwariowałaś? - usłyszałam za sobą krzyk Alex - Nie w tą stronę!
Było jednak za późno. Na szczęście wilki przestraszyły się kopyt Avery i rozbiegły się na boki. Chwilę popędzałam konia do przodu, aż w końcu zwolniłam i obejrzałam się do tyłu.
Alexandra właśnie do mnie dojechała.
- To było bezmyślne - stwierdziła
- Jakoś tak wyszło - wymamrotałam cała czerwona na twarzy - To co, jedziemy na ten tor crossowy?

<Alex?>

Dostajesz 25pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)