-Nie da ci się. Pojedziemy razem na Gypse i po prostu będziemy ją prowadzić.- podniosłam się z ziemi zbliżając się do ogniska. Głowa bolała jak cho*era.
-Dobrze. Przeczekajmy tu tą burzę.- uśmiechnęła się. Przez resztę naszego czasu w jaskini dużo gadałyśmy, śmiałyśmy się. W końcu po ulewie pojawiły się pierwsze przebłyski słońca.
-To co? Jedziemy?- zapytałam.
-Tak, już. Tylko wypadałoby zgasić to ognisko.- odparła sięgając po jakąś przypadkową butelkę wypełnioną deszczówką. Wylała ją na resztki żarzącego się drewna, zasypała odrobiną piasku i wsiadła na Gypse.
-No to jedźmy.- podała mi rękę. Usiadłam za nią w jednej ręce trzymając wodze Moon. Nie obyło się bez ich zębów na mojej skórze. Ale w końcu się jakoś zabrałyśmy i ruszyłyśmy kłusem w stronę akademii.
***
-No gdzie wy byłyście?! Martwiliśmy się. Nie było was od wczoraj w akademii. Nikt o was nie wiedział gdzie byłyście! Mogłyście chociaż zadzwonić!
-Ja zostawiłam telefon w pokoju... chyba.- przyznałam się zeskakując z Gypse. Elizabeth wyglądała jakby miała ochotę za chwilę nas zabić.
-I co ja mam z wami zrobić? Lily, już raz była taka sama sytuacja z Noah'em. Słyszałam bo James już mi się żalił. Jennefer, nie idź tą samą drogą. Więc tak... jeżeli chodzi o ciebie Jen, wysprzątasz całą stajnie dla koni pod opiekę od góry do dołu, a ty Lil zwrócisz się do Sophie po obowiązki. Powodzenia.- odeszła od nas spokojnym krokiem.
-Najpierw pójdziemy po weta. Miałaś rację. Przyda się ta kontrola.- uśmiechnęłam się do niej.
-Lilka, to nie ten sens.- zaśmiała się. -Im później zaczniemy tym później skończymy.
Jen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)