niedziela, 20 listopada 2016

Od Alexandry C,D Caleba

Usiedliśmy przy stole dzieląc się pizzą, która w zastraszająco szybkim tempie zniknęła.
- To co może obejrzymy jakiś film?- Skinęłam lekko głową na znak zgody, a Caleb włączył jakiś kryminał. Anand siedział niedaleko mnie i patrzył zbolały na mnie.
- No, chodź tu.- Mruknełam, a pies położył się obok mnie. Zaczęłam go głaskać co po paru minutach zmieniło się w zaprogramowany ruch. Po dwóch godzinach na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe. Wstałam przyciągając się. Nagle rozdzwonił się mój jak i chłopaka telefon. Zerknelam zdziwiona na wyświetlacz i odebrałam połączenie.
-Coś się stało? -Zapytałem marszcząc brwi.
-Za godzinę bądź na torze.
-Po co? -Jeknelam cicho.
- Wyścig jest... Dobra musze kończyć. Lepiej przyjedz, bo postawiłem na ciebie stówe. - Chłopak się rozłączył, a ja pokreciłam zirytowana głową. Spojrzałam na Caleba, który również skończył rozmawiać.
-Przepraszam, ale muszę już iść.- Uśmiechnęłam się przepraszająco. - Do zobaczenia.
Wyszłam z pokoju i popedzilam do swojego królestwa. Z szafy wyjełam kombinezon i kask. Szybko założyłam ochraniacze, żeby później naciągnąć na to wszystko odpowiedni strój. Założyłam buty, zabrałam kask i rękawiczki, po czym skierowałam się do garażu. Zajęłam osłonę z Yamahy, sprawdziłam ilość płynów i kable. Wyprowadziłam motocykl z garażu, przeprowadziłam po kryjomu przez plac. Wsiadam na niego i odpaliłam. Po kwadransie byłam na torze. Powoli wszyscy ustawiali się na trasie. Pod czas wyścigu na każdej górce i zakręcie stała osoba, która obstawiała cześć trasy. Byłam w szoku, że Lucasowi udało się ściągnąć tylu ludzi w przeciągu godziny. Pojechałam do chłopaka.
- Dzisiaj są trzy wyścigi, startujesz w ostatnim. Uważaj na pomarańczową yamahe gra bardzo nie czysto. - Blondyn od razu przeszedł do rzeczy.
- Nie martw się, z gorszych tarapatów wychodziłam z moim niebieskim yz450f.
- Moja dziewczyna. - Uśmiechnął się i odwrócił bokiem machajac komuś.
-Stary, poznaj mój największych skarb w tej branży. - Koło blondyna stanął... Caleb.
- Caleb to jest Al..
-My się już znamy. - Przerwałam zdejmując kask. Muszę przyznać, że mina chłopaka była nie doopisania. -Caleb obstawia dzisiaj wyścig. Teraz już spadaj na tor. Pamiętaj postawiłem na ciebie. - Westchnęłam zakładając ponownie kask po czy ruszalam na tor.
Minęła godzina, a ja stałam na starcie analizując ponownie tor. Po paru minutach z boku stanął sędzia.
- Zajmijcie miejsca na motorach. Odpalcie silniki. Robicie trzy okrążenia. Trzy, dwa, jeden... START!
Wyszłam idealnie ze startu. Podczas pierwszego okrążenia jechałam w grupie czterech osób. Po paru skoczniach i zakrętach na drugim kółku zostałam ja razem z dziewczyną z pomarańczową maszyną. Na jednym z zakrętów wyszłam na prowadzenie.

Jeszcze dwie skocznie i jestem w domu.

Ostatni skok już widziałam lądowisko kiedy poczułam uderzenie w bok maszyny. Pod czas skoku nie można zrobić minimalnego błędu, co dopiero mówić o zderzeniu. Zostałam całkowicie zepchnieta z toru lotu. Musiałam położyć maszynę przy lądowaniu. Upadła z impetem o ziemię zeslizgujac się w dół po zboczu lądowiska. Wreszcie zatrzymałam się w jakiś krzakach. Z moich ust wydobywały się wiązanki przekleństw. Wygramolilam się spod maszyny i zajęłam kask.
-Wszystko w porządku?- Obok mnie pojawił się Caleb, który widocznie musiał obstawiać tą część trasy.
- Chyba tak.- Stwierdziłam podnosząc crossa.
- Grała nie czysto.
- Mi to mówisz?- Spojrzałam na chłopaka, ale po chwili westchnęłam.- Przepraszam to nie twoja wina, jestem po prostu zdenerwowana. Gdybym nie położyła się z maszyną zbierali byście mnie z jakiegoś drzewa.
Wskazałam na sosny rosnące niedaleko.


Caleb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)