- Tak, właśnie o tym myślałam – odpowiedziałam – jedziemy na
tor crossowy?
- Co byś powiedziała na krótką przejażdżkę po okolicy?
Poznałybyśmy się trochę bliżej – uśmiechnęła się Lily.
- Myślę, że to świetny pomysł. Pojadę na oklep, ok?
- Jasne. Idę po Moonlight – dziewczyna zniknęła w stajni dla
koni prywatnych. Ja doczyściłam Ozziego i ubrałam mu ogłowie. Wskoczyłyśmy na
konie i skierowałyśmy je na leśną ścieżkę. Przejażdżka była miła i odświeżająca,
po powrocie pożegnałam się z Lil i pobiegłam pomagać w stajni.
***
Pocałowałam w chrapy księcia, mojego konia. Dlaczego w ogóle
mówię na niego książę? Pewnie dlatego, że wydaje się królewiczem zaczarowanym w
konia, ot co. Usłyszałam za sobą głos dziewczyny:
- Cześć! Empiryk jest piękny, ale chyba i tak nie dorównuje
mojej Moon.
- Zazdrościsz? – uśmiechnęłam się udając sarkazm, ale tak
naprawdę w naszej konwersacji nie było go ani trochę. Lilkę znałam już dobrze, przecież
razem brałyśmy udział w zawodach i nawet coś zdobyłyśmy.
- Może coś razem porobimy? – zapytała po krótkim zastanowieniu
Lily.
- Decyduj się: oglądamy coś, jedziemy gdzieś, bawimy się z
naszymi końmi na padoku, może jakieś inne propozycje? – Empi zaczął międlić
koniec mojej bluzy, jak za chwilę się nim nie zajmę, to podrze mi ją na
kawałki.
- …
<Lil? Sorry, że tak długo że takie krótkie, ale
wykorzystałam całą wenę na zawody J>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)