Podczas jazdy karetką Lily patrzyła na mnie zmartwiona.
Starałam się do nie uśmiechnąć, jednak mam wrażenie, że z uśmiechu wyszedł
grymas. Po paru minutach siedziałam na izbie przyjęć opatrywana przez niezłe
ciacho. Wysoki, umięśniony szatyn z przenikliwymi, zielonymi oczami. Mimo
swojego postury był bardzo delikatny. Założył mi opatrunek na rozbity łuk
brwiowy.
-Teraz pojedzie pani na przeswietlenie. - Pomógł mi
przesiąść na wózek.
- Tylko nie "pani" czuję się jak stara ciotka.
Alexandra jestem. - Lekarza chwycił delikatnie moją dłoń uśmiechając się.
- Michael.
Po paru minutach odbyło się odpowiednie badanie.
Wróciłam na salę, a szatyn z nietęgą miną przyglądał się
mojemu zdjęciu rentgenowskiemu.
- I jak?- Zapytałam zwracając tym samym na siebie uwagę.
- Nie masz żadnych krwotoków wewnętrznych, ale masz jedno
złamane żebro i dwa pęknięte. Powinnaś zostać na obserwacji dwa dni.- Przyznał
odkładając zdjęcie.
- Proszę daj mi jakieś proszki przeciwbólowe i wyślij do
domu. Chcę się położyć w swoim łóżku i zapomnieć. Zmyć z siebie woń alkoholu.
Proszę. - Spojrzałam na niego oczami szczeniaczka.
- No dobrze, ale masz się stawiać raz w tygodniu na wizycie
czy żebra dobrze się zrastają. Nie wolno ci nic dźwigać, ani się schylac. A i o
jeździe też zapomnij na jakiś czas. - Westchnęłam, ale kiwnelam lekko głową. -
Założę ci teraz bandaż elastyczny, a potem dam ci wypis. Mogłabyś zdjąć bluzkę?
Zlapalam brzeg bluzki i chciałam ją przełożyć przez głowę,
jednak w pewnym momencie poczułem ostre kucie w klątwę piersiowej.
-Poczekaj pomogę Ci.-Michael złapał delikatnie bluzkę i
starał się ostrożnie ją zdjąć. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Ups, przepraszam. - Piskliwy głos Lily rozniosl się po
pokoju. Kiedy domyślam się w jakiej sytuacji mnie zastała zaczęłam się śmiać.
Po dłuższej chwili udało się zdjąć bluzkę. Szatyn usiadł za mną i ostrożnie
zaczął owijac bandazem.
Minęło kilkanaście minut, a ja opuszczałam sale z wypisem i
uśmiechem na ustach.
- Pamiętaj stawić się na wizycie w środę. - Michael
uśmiechnął się do mnie, po czym musiał przyjąć kolejnego pacjenta.
- Lily wracajmy do domu. - Jeknelam cicho, na co
przyjaciółka się zaśmiała.
***
Siedziałam w samochodzie instruktora czytając wypis.
Zauważyłam przyczepić ą karteczke. Otworzyłam ją i lekko się uśmiechnęłam
"670 546 921 Jakbyś miał problem dzwoń ;-)"
- Co ty się tak szczerzysz jak głupia do sera?- Zapytała
dziewczyna zerkajac na mnie.
- Nie, nic. - Schowałam szybko karteczke do kieszeni.
Po pół godzinie Lily odprowadzala mnie do pokoju.
- Wchodzisz tam ze mną.
-Czemu?-Zapytała zdezorientowana.
-Zaraz zobaczysz.- Otworzyłam drzwi, i od razu poczułam na
sobie wzrok Edwarda.
- Co ty znowu odwal...?!-Wiedzialam, że zaraz wybuchnie.
- Lily ci na wszystko odpowie ja idę pod prysznic. -
Przerwałam mu i zniknęłam czym prędzej w łazience.
Lily
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)