Ze szlochem wpadłam w bezpieczne ramiona Nick'a. Próbowałam wdychać tak dobrze mi znany zapach jego perfum, jednakże płacz uniemożliwiał mi nawet taką czynność. Promienie słoneczne grzały mi w plecy, dla mnie jednak dzisiejszego dnia były one dla mnie zimniejsze niż najbardziej lodowaty wiatr. Usilnie próbowałam się uspokoić, jednak moim ciałem wstrząsał spazmatyczny płacz. Nick ciaśniej przytulił mnie do siebie, a ja gwałtownie nabrałam oddechu. Wreszcie poczułam charakterystyczny zapach lasu, pomieszany z mydłem, którego zawsze on używa. Po kilku minutach, wyswobodziłam się z uścisku chłopaka, chociaż oczy ciągle miałam we łzawej mgle. Popatrzyłam mu się w oczy, próbując odnaleźć jakiś ratunek. Właśnie dojechaliśmy wspólnie do Akademii Jeździeckiej, do której od zawsze chciałam trafić, a gdy już w niej jestem, płaczę niczym rozkapryszony przedszkolak. Jak mam nie płakać, skoro za kilka minut rozstaję się z moim najbliższym, jedynym przyjacielem, który był przy mnie we wszystkich moich chwilach zwątpienia. W momencie, w którym chciałam zrezygnować ze swoich marzeń, dał mi on solidnego kopa, żebym nie rezygnowała z tego co kocham, tak jak on. Byłam mu za to tak bardzo wdzięczna, że znów rozpłakałam się jakbym dopiero co wyszła z przedszkola. Gdy Nick to zobaczył ponownie chciał pomóc mi i przytulić się do siebie, ale ja odsunęłam się, wiedząc, że wtedy rozpłakałabym się jeszcze bardziej. Westchnęłam, chcąc się uspokoić.-Masz do mnie codziennie pisać- zaczął spokojnie.
-A ty pomagać mi w przetrwaniu- uśmiechnęłam się przez łzy.
Usiedliśmy na pobliskiej ławce, aby porozmawiać jeszcze trochę, zanim on odjedzie, a ja pozostanę tu, zostawiona na łaskę bądź niełaskę losu.
-Boże, Adrienne... Do czego to doszło, że musimy się rozstać.
Położył swoją ciepła dłoń, na mojej drobnej i zimnej, jak zawsze. Nie odezwałam się, jedynie wzruszyłam ramionami, nie wiedząc tak naprawdę co powiedzieć. Również nie wiem, jakim cudem do tego doszło.
-Pewnie niedługo znajdziesz pocieszenie w ramionach jakiegoś kawalera, a ja umrę samotny czekając na ciebie...
Westchnął teatralnie. Nie sposób było się nie zaśmiać, bowiem nie wyobrażam sobie siebie z jakimkolwiek innym chłopakiem, tym bardziej w relacjach miłosnych. Gdy Nick spojrzał na zegarek, wiedziałam, że jest to oznaka, że musi już jechać. Dźwignęliśmy się z drewnianej ławeczki, która zaskrzypiała nędznie i skierowaliśmy swe kroki w stronę samochodu Nick'a. Popatrzyłam się mu głęboko w oczy, usiłując nie rozpłakać się po raz setny w ciągu zaledwie godziny, jednak mimowolnie znów zaczęłam gorzej widzieć. Złapałam go delikatnie za obie dłonie, a on ścisnął je mocniej.
-Obiecaj, że nigdy nie dasz się już pobić, błagam.- wyszeptałam.
-Obiecuję, chyba, że o ciebie.- uśmiechnął się, ukazując swoje białe zęby.
Nie byłam w stanie się uśmiechnąć, zbyt mnie to bolało. Stanęłam na palcach i nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, złożyłam na ciepłych ustach Nick'a prędki pocałunek.
-Chyba cię kocham- wyszeptałam i szybko puściłam jego dłonie, idąc pospiesznie w przeciwną stronę.
-Ja ciebie też!- usłyszałam krzyk za sobą.
Nie odwróciłam się, tylko udałam prostą drogą do stajni. Wiedziałam, że chłopak za mną nie biegnie, co cieszyło mnie, ponieważ pożegnałam się już z nim i tyle. Muszę sobie poradzić sama, chociaż to co mu powiedziałam było najszczerszą prawdą i moje serce doskonale to wiedziało. Potrząsnęłam głową, chcąc zapomnieć na chwilę o nim i skupić się na moich teraźniejszych jeździeckich celach. Po krótkiej chwili błądzenia po rozległych terenach, trafiłam do jednej ze stajni, nazywaną Dużą Stajnią. Uderzył we mnie przyjemny zapach stajni, a niektóre konie, zaciekawione nowym przybyszem wychyliły głowy, patrząc się na mnie ciekawsko. Uśmiechnęłam się lekko, dotykając jedwabistej sierści klaczy, nazywającej się Sun, co wynikało z tabliczki na jej boksie. Rozejrzała się dookoła podziwiając architekturę, która zapierała dech w piersiach. Zadziwiało mnie również nieskazitelne czysto stajennych korytarzy, było na nim jedynie kilka małych źdźbeł słomy. Szłam przed siebie, szukając kogoś, kto mógłby pomóc mi znaleźć jakiegoś instruktora. Za jakiś czas miałam jazdę, chociaż wszyscy upierali się, abym odpoczęła po podróży, jednakże ja uparcie twierdziłam, że od razu chciałabym wsiąść na konia. Teraz myśli skupiłam wyłącznie na teraźniejszej chwili, zapominając o moich niedawnych łzach, oraz wyznaniu miłości. Po kilku minutach, znalazłam wreszcie pokój instruktorów, więc po kilku uspokajających wdechach, zdecydowanie nacisnęłam klamkę, gryząc się w język, wiedząc, że nie zapukałam. W ładnie wyposażonym pokoiku znajdowała się jedna osoba, kobieta w podeszłym wieku, która uśmiechnęła się miło na widok nowego ucznia.
-Ah tak! Ty pewnie jesteś Adrienne, miło mi, ja nazywam się Cecylia Faru- odparła podchodząc do mnie.
Wydukałam ciche "dzień dobry" i przysiadłam na kanapie, tak jak nakazała mi Cecylia.
-Tak, ty dzisiaj masz jazdę akurat ze mną, taką testową, indywidualną, ale to dopiero za jakiś czas. Będziesz wsiadać na Lemon, klacz achał-tekińska, chodź przedstawię ci ją.
Dźwignęłam się z kanapy i skierowałam swe kroki za instruktorką. Nie szłyśmy długo, ponieważ owa klacz stała w czwartym boksie od wejścia. Spojrzałam się na nią za zachwytem, podziwiając cudownie połyskującą siwą sierść. Chrapy konia, ciekawsko poszukiwały czegoś dobrego po kieszeniach mojej granatowej kurtki. Do stajni weszła dziewczyna, wzywając pospiesznie kobietę, stojącą obok mnie. Przepraszając mnie, skierowała one swe kroki w stronę dziewczyny, a ja zostałam przy boksie Lemon, patrząc się na nią kojąco.
-Dzisiaj się trochę pobawimy, co?- szepnęłam.
Siwa przeżuła pozostałości siana i rozpoczęła ponowne eksplorowanie moich kieszeni, w których naprawdę nic nie było. Jazdę miałam za całe dwie godziny, ale nie miałam zamiaru wracać do akademika, wolę posiedzieć w stajni. Naturalnie, teraz wypadałoby zorientować się gdzie jest siodlarnia, czy chociażby hala. Rzucając ostatni uśmiech Lemon, wyszłam ze stajni, a jasne promienie słoneczne sprawiły, że musiałam zmrużyć oczy. Rozciągnęłam się niczym kot po drzemce i rozejrzałam naokoło. Ruszyłam w dowolną stronę, jednakże nie zdążyłam postawić pięciu kroków, gdy na mojej drodze ponownie pojawiła się pani Cecylia z inną tym razem dziewczyną u boku. Dziewczyna ta posiadała długie brązowe włosy, oraz piwne oczy. Była wysoka i szczupła, a z naszego aktualnego spotkania wydawała się zniesmaczona tak samo jak ja.
-Naomi, to jest właśnie Adrienne, Adrienne to Naomi. Poznajcie się dziewczynki, Naomi oprowadzi cię po terenach- ostatnie zdanie, kobieta skierowała do mnie.
Usilnie starałam się nie rozpłakać. Teraz bardzo potrzebowałam Nick'a, żeby odpowiedział coś, co uratowałoby mnie z owej sytuacji. Zrobiłam szybki wdech i wydech i skierowałam zimne spojrzenie swych oczu na Naomi.
[Naomi?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)