Rano wstałam. Myślałam, że jest 6.00. Ups. To 10. Zerwałam
się jak szalona i walnęłam się w drzwi. Fajna pobudka. Ocknęłam się wreszcie. I
poleciałam pod prysznic. Szybko umyłam się i wyleciałam z pod prysznica jak
wystrzelona z procy. Rozczesałam gałęzie włosy i ubrałam co miałam pod ręką.
Czyli brąz bryczesy i fiolet tunikę. Związałam włosy w kok, podniosłam swoją
kotkę na rękach i dałam jej buziaka. Wsypałam jej suchej karmy do miski i
zmieniłam wodę. Wzięłam klucz i otworzyłam drzwi. Od razu przywitał mnie zapach
świeżo pieczonego chleba. Pociekła mi ślinka na samą myśl o warzywach i tym
pysznym chlebku. Zeszłam w podskokach na dół i tańcząc wpadłam na jadalnie.
Kilkanaście ślepi utkwionych we mnie wpadającą do jadalni. Jestem przynajmniej
jedną z najdziwniejszych osób tutaj. Nie mogłam znaleźć miejsca. Ale najpierw
żarełko. Podeszłam do stoiska z jedzeniem i nabrałam zieleniny. Zabrałam
zieloną herbatę i ponowiłam próbę szukania jakiegokolwiek miejsca do tzw.
„klapnięcia”. Podeszłam, więc do małego stoliczka w samym środku sali i
położyłam dobra na talerzu na środku stolika.
Zaczęłam jeść. Nie przeszkadzało mi nawet 2 facetów, którzy
przypatrywali mi się i śmiali się ze mnie najprawdopodobniej. Gdy zjadłam
odniosłam talerz i to na co czekałam najbardziej. Pierwsza jazda. Pogalopowałam
(oczywiście na nogach XD) do stajni. Przywitało mnie miłe rżenie koni. Weszłam
do stajni, która pierwsza rzuciła mi się w oczy. Weszłam. Eska miała tu konia
pod opieką. Postanowiłam go odszukać. Z wzorkami. Jest! Boks z koniem we wzory.
-Witaj… -powiedziałam z uśmiechem.
Koń zaczął rżeć jak to konie potrafią. Jednak za kilka minut
byłam umówiona z instruktorką. Wyszłam ze stajni i podeszłam do płotku
oddzielającego dróżkę z ujeżdżalnią. Nikogo na niej nie było. Nie dostrzegłam
nadchodzącej instruktorki i wpadłam na nią. Wypadły jej marchewki.
-Przepra.- powiedziałam- Eee…. Przepraszam – od razu
poprawiłam się.
-Nic się nie stało. Elizabeth Rose.- przedstawiła się instruktorka.
-Esmeralda Schrase.- powiedziałam- Ale wolałabym Esme albo
Esma.
-Dobrze, Esme. –powiedziała pani i pokazała mi pewien boks.
-Tego konia wziąć?- zapytałam.
-Tak. Jest on już przygotowany. Tylko go wyprowadź. I dopnij
popręg.- powiedziała.
Podeszłam do boksu konia i zobaczyłam pięknego ogiera
(chyba).
-Hej, ale ty śliczny…- rzekłam otwierając boks.
Koń emocjonalnie prychnął i potrącając mnie wybiegł z boksu.
-Eee! Mały!- krzyknęłam łapiąc go za wodze.-Jeszcze popręg.
Dopięłam i wyprowadziłam go ze stajni.
-No, i jak pięknie wyglądacie.- powiedziała z przekąsem p.
Rose.
-Śmieszne…XD- powiedziałam, również z przekąsem.
Cała jazda minęła zgrabnie i wesoło. Trochę poszarpałam się
z West’em, ale to nic. Zeszłam z niego i poprowadziłam do stajni. Wchodząc do
stajni napotkałam dziewczynę.
-Ej, mogłabyś mi pomóc z koniem? Pani powiedziała, że w
boksie trochę podgryza. A w ogóle Esmeralda.
-Ok., Naomi. No to chodź.- powiedziała.
Pomogła mi go rozsiodłać i wyczyścić.
-To dziękuje.- powiedziałam po skończonej robocie.
-Nie ma za co. –odpowiedziała mi dziewczyna.
-Może pojedziemy do miasta? –zapytałam.
<<Naomi???????????>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)