Wstałam dzisiaj wcześniej, niż zwykle. Budzik pokazywał
5:20. Abi jeszcze nie było, bo zwykle budzi mnie trochę przed 7. Po krótkiej
toalecie porannej pobiegłam do stajni. Ozzi zarżał na powitanie.
- Cześć, malutki! – zawołałam na widok kudłatego kuca. Od
razu wzięłam się za jego czyszczenie, żebym później w razie potrzeby już nie
musiała się z tym męczyć. Po chwili kuc był czysty. Zastanowiłam się, co teraz robić,
w końcu poszłam coś zjeść. Kiedy kolejny raz szłam do stajni podbiegła do mnie
Abi, moja suczka border collie. Sprawa była jasna – poszłam z nią na spacer. Kiedy
wróciłam, było już około 10 nad ranem. Tym razem w stajni spotkałam dziewczynę,
jeszcze jej tutaj nie widziałam.
-Ej, mogłabyś mi pomóc z koniem? – zapytała. Przedstawiłam
się i pomogłam rozsiodłać jej konia.
- Pojedziemy do miasta? – zapytała się Esma, tak się
nazywała.
- Hmm… tak jasne. Konno? – uśmiechnęłam się.
- Myślę, że może tak być. Na jakim koniu mam pojechać? Przecież
przed chwilą rozsiodłałam Westa.
- To nic, przynajmniej jest czysty. Pomogę ci go drugi raz
osiodłać, nic się nie stanie. Ja pojadę na Ozzim. Mam pomysł – może przejedziemy
przez las? Przy okazji poznasz trochę nasze tereny.
- Jasne – odpowiedziała Esma. Razem zarzuciłyśmy siodło na
West’a, po czym skierowałam się do boksu Ozziego. Na szczęście, efekty mojego
czyszczenia nie poszły na marne. Wystarczyło tylko go ubrać, żeby był gotów do
jazdy. Po chwili obie byłyśmy na koniach. Skierowałyśmy wierzchowce na polną
dróżkę. Gawędziłyśmy, a dziewczyna co jakiś czas zachwycała się:
- Jak tu pięknie!
Rzeczywiście, było pięknie. Galopowałyśmy przez polany i
łąki, a konie ani razu nie robiły cyrku ani nie sprzeciwiały się. W końcu dojechałyśmy
do miasta.
- Jesteśmy na miejscu – zainformowałam – To gdzie teraz?
<Esma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)