sobota, 26 listopada 2016

Od Hayley - zadanie 17

Tego wieczoru z kilkoma osobami postanowiliśmy zrobić pokaz fajerwerków z okazji pięćdziesięciolecia akademii. Od rana wszyscy byli podekscytowani, słyszałam jak inni uczniowie chodzili po korytarzu opowiadając i zapraszając resztę. Szykowała się naprawdę gruba impreza byłam mega szczęśliwa. Razem z Ryanem bardzo się zaangażowaliśmy, ale w zasadzie zaangażowała się większość uczniów, a nawet paru nauczycieli. Ja ogarniałam dekoracje i inne tego typu pieroły, a mój ukochany zajmował się alkoholem i dobrymi fajkami (oczywiście nie zapominajmy o przekąskach). Fajerwerki mieliśmy już załatwione więc 50% już było zrobione. Jako miejsce wybraliśmy drogę między padokami bo tam było najwięcej miejsca. Cały dzień coś robiłam i nie miałam czasu nawet wejść do stajni. Byłam na siebie zła bo zostawiłam Riwer’a samego na cały dzień. Odwołałam trening skokowy i teren. Miałam mu też zaleźć grzywę w jego i moje ulubione warkoczyki, ale nic z tego nie wyszło. Byłam trochę zestresowana żeby wszystko się udało i po południa zdążyłam wypalić prawie dwie paczki papierosów.
W końcu nadszedł wieczór, a dokładnie była 20.30, o 21 zaczynał się pokaz fajerwerków więc nie miałam za wiele czasu. Ubrałam się dość seksownie (żeby Ryanowi się podobało), wymalowałam delikatnie i wyszłam przed akademik. Czekał tam na mnie Ryan. Pocałował mnie w usta i razem poszliśmy otworzyć całe show. Na miejscu było koło 50 osób i wszyscy nie mogli się doczekać rozpoczęcia. Gadaliśmy i śmialiśmy się kiedy chłopaki postanowili już puszczać fajerwerki. Odpalili parę i widowisko było niezwykłe. Robiło to ogromne wrażenie. Jako przedostatni odpalał Caleb niestety coś poszło nie tak. Wszystko zostało źle zamocowanie i fajerwerk krzywo wystrzelił płosząc 3 konie: Olimpię, Faldo i na nieszczęście Rosabell. Klacz zerwała się i przerwała tylne ogrodzenie uciekając do lasu. Zanim zdążyliśmy ogarnąć co się stało po klaczy nie było śladu. 2 osoby poszły złapać dwa pozostałe konie i zaprowadzili je do stajni.
Wszyscy bardzo się wystraszyli nikt nie chciał ponieść konsekwencji za zgubienie konia. Ryan uspokoił większość i razem ruszyliśmy w poszukiwaniu klaczy. Pobiegliśmy do stajni najszybciej jak się dało. Było już bardzo ciemno i nie mieliśmy czasu więc założyliśmy tylko ogłowia i na oklep prawie przegalopowaliśmy przez stajnię i ruszyliśmy w południową część lasu za wystraszoną klaczą. Szukaliśmy jej wszędzie gdzie się dało, przejechaliśmy las dookoła, ale konia nigdzie nie było. Zaczęłam się bardzo stresować. Galopując po jednym z pobocznych szlaków Riwer potknął się, a ja przeleciałam mu przez szyję. Byłam oszołomiona, ale nic mi się nie stało. Ryan od razu zeskoczył z Shadow’a i pomógł mi wstać. Pytał czy wszystko w porządku i bardzo się martwił. Czułam się dobrze i już po chwili wsiadłam z powrotem na Riwer’a.
Zbliżała się północ, a po Rosabell nie było śladu. Zaczęliśmy się już bardzo martwić, bo było bardzo ciemno, a konie były zmęczone, ale nie mogliśmy jej zostawić samej. Podobno w nocy grasowały tu watahy wilków. Nie mogliśmy jej porzucić. W pewnym momencie usłyszeliśmy wycie i ciśnienie bardzo wzrosło. Bardzo zrezygnowani i zestresowani jechaliśmy głównym szlakiem kiedy konie coś usłyszały. Riwer ruszył przed siebie nie zwracając uwagi, że siedzę mu na grzbiecie. Było tak ciemno że nie widziałam gdzie mnie prowadzi. Nasze konie wyraźnie się ścigały. Wszyscy byliśmy wykończeni i ledwo trzymałam się na grziecie mojego wierzchowca. Zanim się zorientowaliśmy byliśmy na „naszej” polanie gdzie był nasz pierwszy wspólny raz. Podjechaliśmy do drzewa, a tam Rosabell pasła się nie zwracając na nas w ogóle uwagi. Zmęczeni zaśmialiśmy się, ale byliśmy szczęśliwi, że znalazła się. Zsiadłam z Riwera i przesiadłam się na klacz, która nie była chętna do współpracy. Musieliśmy jakoś wrócić, a Rosabell nie pójdzie za naszymi końmi. Z Riwer’em nie było tego problemu bo bez problemu sam szedł za Shadowem na którym jechał Ryan. Ruszyliśmy spokojnie, ponieważ ja jechałam pierwszy raz w życiu bez ogłowia i siodła. Nie stresowałam się jednak bo wiedziałam że klacz jest cała, zdrowa i bezpieczna. Jechaliśmy bardzo długo ponieważ nie chcieliśmy przemęczyć Shadowa i Riwer’a. Czas nam się w ogóle nie dłużył bo układaliśmy nasze plany na jutrzejszą randkę. Śmialiśmy i bawiliśmy się dobrze.
O 2 w nocy byliśmy już na kampusie, wszyscy już spali, cała akademia jakby umarła, a my cichutko przemknęliśmy do stajni, odstawiliśmy konie (zaplotłam Riwer’owi obiecane warkoczyki), umyliśmy wędzidła, zapaliliśmy papierosy i kiedy udawaliśmy się do pokoju zaproponowałam popatrzeć na gwiazdy. Chłopak przystał na propozycję i poszliśmy na najbliższy padok. Leżeliśmy tak co najmniej godzinę i rozmawialiśmy. Koło 4 stwierdziliśmy że najwyższy czas iść już spać. Udaliśmy się do pokoju Ryana i zanim zorientowaliśmy się usnęliśmy jak małe dzieci.
To był definitywnie dzień pełen wrażeń.

Dostajesz 30 p. I 10 $

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)