wtorek, 1 listopada 2016

Od Jennefer - zadanie 4

Wstałam wcześnie rano. Dzisiaj był ważny dzień. Spojrzałam na kalendarz który wisiał na równoległej ścianie. 30 lipca.
- To już dzisiaj! - zawołałam.
Kadra postanowiła dać nam dzisiaj dzień wolny, byśmy odpoczęli przed zawodami. Przebrałam się i wyjrzałam przez okno. Był piękny słoneczny dzień. Na niebie nie było oni jednej chmury. Zeszłam na śniadanie. Jadalnia była ogromnym pomieszczeniem w, którym znajdowały się stoliki. Usiadłam przy stoliku z Lily.
- Dobry. - powiedziała dziewczyna.
- Dobry. - odparłam i zaczęłam łapczywie pochłaniać mojego tosta. Około godziny dziewiątej przed akademią czekałam na moją grupę. Nie musiałam z resztą długo czekać. Już parę minut później przyszła Lily oraz Danina. Luna podeszła do mnie.
- No to gdzie jest Emily oraz Kate? - zapytała.
- Będą czekać przed Centrum Handlowym. - odpowiedziała Lily.
- Tak. A my jeśli nie chcemy się spóźnić musimy natychmiast ruszać na przystanek autobusowy. - stwierdziłam.
- Mam nadzieję iż nie będziemy biec za autobusem. - rzekła Luna. Zgodziłyśmy się. Nikt nie chciał biec za autobusem. Poszłyśmy w stronę przystanku. Był on odległy o jakiś kilometr. Szłyśmy ulicą, ponieważ nie było pobocza. Trawa powoli zaczęła żółknąć. Niedaleko nas płynął strumyk i to nadzwyczaj szybko. Pobliskie drzewa prawie straciły wszystkie liście, pod konarami znajdowały się ogromne stosy różnokolorowych liści. Przeskoczyłam przez drewniany płotek i wskoczyłam w stertę liści.
- Jennefer! - zawołały dziewczyny powstrzymując śmiech.
- Wyłaź z tego stosu. - poprosiła Luna. Ruszyłyśmy w dalszą drogę. Kolorowe motylki latały wokoło, niebo było nieskazitelnie błękitne. Zauważyłam w oddali iż autobus powoli odjeżdża. Biegłyśmy jak szalone, by móc zdążyć. Kiedy udało nam się w końcu złapać autobus, kupiłyśmy bilety i usiadłyśmy na miejscach. Po paru minutach jazdy dojechałyśmy na miejsce. Przed gmachem Centrum Handlowego stały już Emily oraz Kate. Uśmiechały się. Po chwili obie przywitały nas serdecznie.
- No w końcu przyjechałyście. - powiedziała Emily.
- Nie możemy nic poradzić na to iż spóźniłyśmy się na autobus. - odrzekła Danina.
- W sumie gdyby Jennefer nie skakała w stosy liści byłybyśmy wcześniej. - rzekła Lily. - Oczywiście bez obrazy. - dodała.
- Bo to coś da. Już nie jestem obrażona. - powiedziałam zgryźliwie.
- No, co? To prawda. O mało co nie biegłyśmy za autobusem. - stwierdziła Danina.
- No dobra. Nie wykłócajmy się już i ruszajmy na zakupy. - stwierdziła Luna. Pokiwałyśmy głowami i weszłyśmy do budynku. Oniemiałam. Sam gmach miał około sześciu pięter, różnokolorowe neony i reklamy. Na wystawach sklepowych pokazane były najróżniejsze ubrania, biżuteria oraz gadżety. Zachwycałam się wszystkim co mnie otaczało.
- No to gdzie idziemy? - zapytałam.
- Może do sklepu jeździeckiego? - zaproponowała Lily.
- Doskonały pomysł. - rzekła Kate. Weszłyśmy do sklepu. Na półkach i wieszakach wisiały ubrania, czapraki, siodła oraz uzdy. Moje towarzyszki rozglądały się po sklepie. Po chwili chodzenia po sklepie zauważyłam prześliczny fioletowy zestaw jeździecki. Podeszłam do ekspedientki zapłaciłam za produkty i czekałam na resztę dziewczyn.
- Po co kupujesz komplet jeździecki, skoro nie masz konia? - zapytała Danina.
- Dołączam się do pytania. - dopowiedziała Kate.
- Ciii... będę miała.. kiedyś. - stwierdziłam śmiejąc się. W głowie miałam już obraz mojego rumaka. Był ogromny! Miał piękną siwą maść z czarnymi plamkami, i wspaniałą, długą grzywę. Szczotki też były długie. Pomyślałam iż jak kiedyś będę miała konia to nazwę ją Avene Tsuki. Po chwili rozważania stwierdziłam iż to musiał być koń rasy Clydesladale. Długo bym tam rozmarzała się, gdyby nie Lily, która szturchnęła mnie w ramię.
- Żyjesz? - zapytała.
- Jestem głodna. Ale tak żyję. - odpowiedziałam.
- Ja też. - powiedziała Lily.
- I ja. - dodała Luna.
- No to chodźmy do KFC. - zaproponowałam. Poszłyśmy więc do restauracji. Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy pudełko wypełnione kurczaka. Do picia kupiłyśmy colę. Ruszyłyśmy na dalsze zakupy. Jak szalone biegałyśmy od wystawy do wystawy. Byłyśmy obciążone licznymi pakunkami. Kiedy skończyłyśmy kupować sprzęt zastanawiałyśmy co dalej możemy porobić. Postanowiłyśmy pójść do aqaparku. Po paru minutach siedziałyśmy już w szatni i przebierałyśmy się w stroje kąpielowe. Szatnia była dosyć obszernym pomieszczeniem. Ściany oraz podłoga miały kolor jasnoniebieski. Wyszłyśmy przez drzwi na basen otwarty. Oniemiałam. Wokoło były liczne zjeżdżalnie. Jakie one były ogromne! Basen też nie należał do najmniejszych. Od razu pobiegłam w stronę zjeżdżalni wodnej. Zjeżdżanie sprawiało mi ogromną radość, taką samą jak ochlapywanie innych.
- Ej! - zawołała Luna.
- No co? Bawię się. - zaśmiałam się. Dziewczyna zaczęła mnie powoli podtapiać.
- Ja ci zaraz pokażę! - zawołałam. Chlapaninom nie było końca. Po godzinie pływania wyszłam na brzeg by się ogrzać. Słońce powoli chyliło się za horyzont. Poszłyśmy się przebrać w suche ciuchy. Postanowiłyśmy wybrać się na plaże. Szłyśmy przez zatłoczone miasto. Ogromne budynki robiły ogromne wrażenie. Wokoło była masa migoczących neonów i reklam. Metropolia tętniła życiem nocą. Godzinę zajęło nam dojście na plażę Miami. W nocy wspaniale się prezentowała. Morze miało granatowy kolor, a srebrzysty księżyc odbijał się w tafli wody. Piaszczysta plaża była wielce rozległa. Spacerowałam brzegiem morza. Morskie powietrze napełniało moje płuca. Powoli zaczynałam być zmęczona. Powrót do akademii był dla mnie zbawczy. Powiedziałam dziewczyną " dobranoc " i wróciłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Tej nocy miałam najdziwniejszy sen w całym moim życiu. Stałam przed ogromną stajnią. Drzwi były uchylone, więc powoli weszłam do środka. W wspaniale rzeźbionych boksach stały konie racy Clydesladale. Prezentowały się wspaniale. Spojrzałam na jeden z boksów. Stała w nim Avene Tsuki. Taka sama jaką ją sobie wyobraziłam.
- Podoba ci się ta klacz? - zapytał głos.
- Pewnie. - odparłam. Momentalnie uświadomiłam sobie iż ktoś obok mnie jest. Momentalnie obróciłam się. Prze de mną stał mężczyzna. Uśmiechał się.
- Nie bój się mnie. - uspokoił mnie.
- Kim pan jest? - zapytałam.
- Twoim pragnieniem. - odparł.
- Co?- zapytałam. Jednakże nie uzyskałam odpowiedzi. Obraz zaczął się rozmazywać. Po chwili obudziłam się w swoim łóżku. Był nowy dzień.

Dostajesz 40pkt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)