czwartek, 24 listopada 2016

Od Jonathana C.D Irmy

Byłem zaskoczony tym że Irma i Alkatras znają się tak długo. Może nie byłem zaskoczony, ale nie spodziewałem się tego. No więc myślę, że strata takiego wierzchowca nie była by najmilszym przeżyciem. Podszedłem do boksu Alkatrasa. Stała tam dziewczyna wtulona w sierść konia. Stanąłem obok niej i powiedziałem:
-Ja też miałem kiedyś swojego konia- nie wiedziałem jak zacząć.-Miał na imię Divo. Dostałem go jak miałem dziewięć lat, jako trzyletniego, ledwo zajeżdżonego konia-mówiłem wszystko nie pokoleji.-Gdy Divo miał dziewięć lat pojechaliśmy na jedne z wielu zawodów. Niestety podczas rozgrywek padał deszcz. Miałem już nie startować, ale kilka startów przede mną nawet nie kropiło, więc postanowiłem przejechać. Wszystko szło znakomicie, ale przy skakaniu dubblebara lądując Divo poślizgnął się i wywrócił przez szyję. Mi nie stało się nic, ale koń musiał pojechać do weterynarza. Okazało się że ma naderwane dwa ścięgna i złamaną nogę. Trzeba było go uśpić-powiedziałem, a oczy zaszły mi łzami.
Miałem nadzieję, że Irma tego nie zauważyła, ale nie byłem tego do końca pewny. Odwróciłem się w stronę wyjścia do stajni. Przymknąłem oczy, a po chwili z moich oczu zniknęły łzy. Odwróciłem się w stronę Irmy. całe szczęście zdawało mi się że nie zauważyła chwili mojej słabości.
-Chyba czuje się już lepiej- zaczęła rozmowę Irma.
-W razie czego poprowadzajmy jeszcze go chwilkę-zaproponowałem.
Dziewczyna przyczepiła uwiąz do kantara Alkatrasa i zaczęła go prowadzać. Usiadłem na sianie. Po chwili zauważyłem że dziewczyna jest zmęczona więc ja przejąłem Alkatrasa.


<Irma ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)