Widząc jak Vivian usilnie próbuje przytrzymać pościel, która
chcąc nie chcąc, zaczęła powoli spadać, zaśmiałem się cicho, dogaszając
papierosa. W jej oczach widziałem, że jeszcze chwilę wcześniej chciała mnie
zabić, a to za wiatr, który wkradł się do pokoju za pomocą otwartego okna, a to
za mój śmiech, podczas gdy ona starała się wyjść z sytuacji, która
prawdopodobnie była dla niej chole*nie żenująca.
- Nie wiem czy wiesz, ku*wa, ale chole*nie mnie pociągasz..
- objąłem ją rekoma dookoła jej talii, pocierając delikatnie nosem jej
zaczerwieniony policzek. - Zwłaszcza wtedy, kiedy się tak za*ebiście rumienisz.
- Nie podlizuj się - wciąż podtrzymując jedną ręką materiał,
drugą oparła na moim ramieniu, bez większego skrępowania, wpatrując się w moje
oczy. Widocznie zauważyła moje zawahanie, kiedy to nie wiedziałem, w które oko
mam się 'bardziej' wpatrywać - już myślałem, że nachyla się w moją stronę aby
złączyć nasze usta, podczas gdy ona zaśmiała się, odchodząc kilka kroków do
tyłu, uwcześnie jeszcze mierzwiąc moje włosy, jak zwykle potrzepane na
wszystkie strony świata. Jedyne, co mi w tamtej chwili pozostało, to udanie się
do łazienki z miną, której pozazdrościłby nie jeden aktor, grający w jakimś
dramacie, czy kij wie w czym innym.
Ta zaledwie chwila, podczas której zniknąłem z jej pola
widzenia, wystarczyła, aby Vivian zdążyła się ubrać - żałowałem, że nie
ruszyłem szybciej swoich czterech liter.. Byłoby całkiem ciekawie. Stała tak
jak ja jeszcze kilkanaście minut wcześniej - podparta o parapet stukała butem
jakiś rytm, widocznie oczekując, aż "wreszcie wrócę".
- Gdzie Ci się tak spieszy? - Jak gdyby nigdy nic, ignorując
fakt, że zaraz powinienem stawić się w stajni na karmienie, dosłownie rzuciłem
się na łóżko, tonąc między poduszkami. Kątem oka jedynie widziałem, jak Vivka
kręci głową, chwytając już praktycznie za klamkę. Kompletnie zdezorientowany,
ponownie poderwałem się na równe nogi, posyłając jej pytające spojrzenie. W
odpowiedzi rzuciła, że na pewno zobaczymy się później - teraz "musi wrócić
do siebie".
- Ale wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie, prawda? -
westchnąłem cicho, wpatrując się uporczywie w jej osobę - na początku stała
jakby wmurowana, niczym przysłowiowy słup soli. Chwilę zajęło jej ogarnięcie,
tego, co właściwie powiedziałem - ostatecznie uśmiechnęła się szeroko,
zostawiając mnie samego, pośród już pustych, czterech ścian. Momentalnie
poczułem tęsknotę, kiedy tylko rozglądałem się po pokoju. Na samą myśl, że
jeszcze przed chwilą tu była, tuż obok mnie, dostawałem istnej palpitacji
serca.
~*~
Po kilku godzinnych poszukiwaniach, podczas których dosyć sprytnie
mi się wymykała, udało mi się znaleźć Vivian, akurat stojącą pod dużą stajnią.
Widząc, że jest zbyt skupiona na świdrowaniu rozpiski, aby zauważyć, że ktoś ją
zaszedł od tyłu - oparłem się o drewnianą ścianę rękoma, mając jej głowę
pośrodku nich.
- Wiesz, że mamy dziś.. - odwróciła się do mnie przodem,
delikatnie się uśmiechając. Już miała dokończyć, kiedy to dosyć szybko i jakże
zgrabnie, wszedłem jej w słowo.
- Nie jedziemy w ten teren, już wszystko ustalone. A teraz
chodź, wyświadczysz mi małą przysługę. - równocześnie z wypowiedzeniem tych
słów, objąłem ją mocno ramieniem, prowadząc nas do innej stajni, nie zważając
ani na jej protesty, ani na natarczywe pytania. W końcu zatrzymałem się pod
jednym z ostatnich boksów, gdzie leżało już milion rzeczy - tych bardziej
przydatnych, jak i tych mniej. - Może to nie zaszczyt, ale właśnie poznajesz
jedynego faceta, o którego dbam wygląd - Dreamer, do usług, tak sądzę. Co
prawda kopytka Ci nie poda, ale kopnąć może, jeśli naprawdę będziesz chciała. -
Poklepałem gniadosza po szyi, a raczej jej fragmencie, który wystawił poza
boks, po chwili go otwierając. - A tak całkiem na poważnie, mogłabyś go
ruszyć..? - niewinnie się uśmiechając, kokietowałem ją wzrokiem, podczas
zakładania ogierowi ogłowia. W pierwszym momencie, Vivka westchnęła jedynie,
tak jakby wiedziała, co będzie się kryło za tą "małą przysługą".
Chwilę później, zgodziła się - właściwie, to z nieznanych mi powodów, jednak
przypuszczam, że wiedziała, iż inaczej bym ją zjadł, zaciągnął do lasu, cokolwiek.
I tak dotarliśmy wspólnie pod myjkę, gdzie usilnie
próbowaliśmy pozbyć się błotnej skorupy z grzbietu Dreamer'a, jednak skończyło
się to.. Dosyć opłakanym skutkiem. Zamiast wycierać ociekającego wodą ogiera,
musieliśmy wycierać siebie - wystarczyła jedna strużka chłodnej cieczy, wylanej
w moją stronę, aby rozpoczęła się istna, wodna wojna.
- Jeszcze nie wiem kiedy, jak i gdzie, ale pożałujesz.. - na
szczęście myjka była tuż przy wyjściu - podczas gdy Vivka męczyła się z
zaworem, ja, jak to na prawdziwego ekonomistę przystało,
"wygrzewałem" się dzięki za*ebiście chłodnym podmuchom wiatru i
równie gorącym, promieniom słońca - jak widać, pogoda sprzyjała.
- Ku*wa, Noah.. Mam wodę w butach, ja pie*rzę. - po kilku
minutach wspólnych pojękiwań, błyskotliwie zostało przez nas zauważone, że
jeszcze chwila, może dwie, a kopytny wydostałby się na wolność. Nie tracąc więc
więcej czasu, Vivianka wzięła się za ponowne przetransportowanie go pod boks,
gdzie zajęła się ostatecznym go wyczyszczeniem. Ja, jak to ja, wziąłem się za
zdecydowanie prostszą robotę - jedyne co musiałem zrobić, to przynieść czaprak
i siodło, co do najtrudniejszych nie należało.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak teraz chole*nie seksownie
wyglądasz...
- Doprawdy? - momentalnie wyprostowała się, podpierając swą
lewą dłoń na biodrze. Choć w głębi duszy wiedziałem, co jej chodzi po głowie,
jej postawa jak i słowa, świadczyły zupełnie o czym innym. - Twierdzisz, że
wyglądam tak dopiero, kiedy mam końskie łajno pod nogami i ociekam brudną,
zimną wodą?
- To jest Twoja własna interpretacja! - uniosłem ręce w
geście obronnym, jednak moja dziewczyna, wciąż obruszona, zajęła się bardziej
koniem, aniżeli mną.
- Tak po za tym, to niebieski wyszedł z mody. Przydałby się
jakiś.. Różowy! - rzuciła w moją stronę czaprakiem, który jak to ładnie
podsumowała, nie pasował ani do jej imiczu, ani do pory roku, czy też odcieniu
podłoża, na które mieliśmy zamiar wyjść.
Vivka? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)