piątek, 21 lipca 2017

Od Archiego C.D Cheryl

Ciężko mi przyznać, ale wstydzę się teraz za swoje zachowanie, a raczej za to słowo, które bezmyślnie wyparowało z moich ust. Jednakże nie oszukując się, jej zachowanie czasami przypominało zachowanie pani za dziesięć dolarów na kilka minut. Oczywiście według mnie te słowo do niej pasowało, ale w nie w tym momencie, nie po tej sytuacji z bratem, którego straciła przez swojego ojca. Nie rozważając dłużej nad zaistniałym wydarzeniem, ruszyłem dalej z Arminem, przyglądając się każdemu szczegółowi budynków. Wracając jednak do nauczycielki, jak się później okazało do Sue Yong. Nie da się ukrywać, że kobiety starsze są bardziej pociągające niż te wszystkie dziewczyny świeżo co po skończonym dojrzewaniu. Mój wzrok delikatnie się na niej zawiesił, ale to nie oznacza, że jak wygłodniały wilk rzucę się na nią tak samo jak na Geraldine, która na samym początku miała być jednorazową, letnią, a na dodatek samochodową przygodą, niestety zamieniła się w dość długi romans, o którym każdy się dowiedział. Od wyjawnienia tego zdarzenia, szkoła aż grzmiała na ten temat, nie zostawiając go, jak i mnie w spokoju, którego tak bardzo potrzebowałem. 
- Armin, może wiesz. Czy jest tutaj drużyna futbolowa? - Zapytałem niepewnie, odgarniając niezdarnie włosy, które zaczynały wpadać w moje oczy.
- Wydaje mi się, że nie ma, aczkolwiek powinieneś zapytać się o to dyrektorki. Możliwe, że dasz jej pomysł i to głównie dzięki Tobie ją utworzy? Nie wiem, zaskakuje mnie z każdą chwilą, również tą, w którą poprosiła mnie o oprowadzenie Was po terenach Akademii. Źle. Nie Was, a Ciebie, właśnie gdzie jest Cheryl? 
- Eee.. doszło do małej spiny, troszkę wystąpiły wyzwiska i lekkie uderzenie, którego skutki można zauważyć na moim lewym policzku. Chyba, że już zeszło to czerwone gó'wno i opuchlizna.
- Już nic nie widać, może oprócz delikatnie czerwonego oka, wygląda jakbyś je sobie czymś potarł, albo coś Ci tam wpadło. Nieważne. O co chodzi z tym jej całym bratem bliźniakiem? Uczniowie jak i pracownicy Akademii już zaczęli swoją domową dyskusję. 
- Niezwykle długa i zawiła historia, na którą Cheryl jest niezwykle wrażliwa. Opowiem Ci jak będzie więcej czasu, bo nie mam siły gadać na jej temat. Powiem tylko, że w tamtej szkole zachowywała się jak zwykła i rasowa su'ka, która ciągle poniża słabszych. Nie wiem jak Jason z nią wytrzymał. Straciła swojego bliźniaka w wyniku jego zabójstwa, a później sprawca popełnił samobójstwo. Dokładniej jej ojciec. Nie rozmawiajmy na jej temat, proponuję pójście na czworobok, chcę ogarnąć jak są prowadzone tutaj treningi.

~*~

Po dość długim dniu wkroczyliśmy do obszernej stołówki, w której panował niesamowity gwar, a między krzykami można było usłyszeć wyraźne słowa, a dokładniej imiona. Moje i tej rudowłosej, która wcześniej uderzyła mnie ze złością. Jednakże na samym końcu sali można było zauważyć właśnie Cheryl, siedzącą sama ze sobą i ze swoimi myślami, która była wyraźnie pokryta, bowiem jej mina była zdecydowanie zbyt mocno skupiona. Armin bez zawahania ruszył w jej stronę, a ja nie znając tutaj nikogo prócz nastolatki i bruneta, ruszyłem za nim by spożyć w jego towarzystwie kolację, bez większego zwracania uwagi na moją niebywale miłą koleżankę, która a jakże jest bardzo bliska mojemu sercu (wyczujcie sarkazm). Usiadłem na krześle, patrząc cały czas w jej oczy, które wyraźnie śledziły każdy mój ruch. 
- Smacznego wszystkim, szczególnie Tobie, panno obrażalska - zaśmiał się brązowooki. - Żartuje, nie chciałem Cię urazić.
- Oczywiście, nic się nie stało. Smacznego Tobie również.
Skinąłem głową na znak 'nawzajem' i zabrałem się za jedzenie tostów z pomidorami koktajlowymi. Atmosfera wydawała się napięta, tak jakby coś zbierało się i upadało, a także było wrażenie, że któreś z nas, albo ja, albo Cheryl, pęknie i powie to co myśli o sobie nawzajem. Wiedziałem jednak, że trzeba zachować chociaż krztę spokoju i nie dać ponieść się emocjom, które czasami jednak zabierały mi moją głowę, która czasami wydawała się bardzo racjonalnie myśląca. Kobieta siedząca naprzeciwko mnie, grzebała niechlujnie w sałatce, raz co raz łapiąc w swoje usta kęs sałaty. Jej żuchwa w pewnym momencie ścisnęła się bardzo mocno, a ona sama poderwała się do góry, podchodząc do mojego krzesła. Każdy wzrok w tym momencie zwrócił się w naszą stronę. Sam uniosłem się ze swojego siedzenia i spokojnie nabierałem powietrza, oczekując na rozwój wydarzeń.
- Jak mogłeś tak o mnie powiedzieć?! To ja straciłam niedawno swojego brata bliźniaka w tragicznych okolicznościach! Czy możesz w końcu odczepić się ode mnie i wziąć się w końcu za jakiś porządny związek?! Z Veronicą może, albo z Betty, dziewczyna wtedy by się ucieszyła, ja bym się ucieszyła, a Ty byś się cieszył z tego, że możesz uprawiać se'ks z kobietą swojego życia! - Wykrzyknęła dobitnie prosto w moją twarz, a ja kpiąco się zaśmiałem.
- Dużo pytań pojawiło się w Twojej wypowiedzi, która dobitnie mną wstrząsnęła. Skoro Ty sobie pozwoliłaś na pytania, to ja też sobie na nie pozwolę. Myślisz, że możesz sobie łazić po terenie całej Akademii i uderzać każdego kto Cię wyzwał? Tym szybciej popsujesz swoją reputację, którą zepsułaś też w Riverdale, tylko, że tutaj nikt nie będzie Cię bronił bo Jason'a już nie ma! Zniknął przez Twojego poj**anego ojca! Jesteś śmieszna myśląc, że każdy będzie Cie nosił na rękach przez to, że nie masz już swojego brata. Każda Twoja rozmowa stacza się na tego idiotę, który przyznawał punkty za zaliczenia lasek. Nie masz prawa mi teraz zaprzeczyć, bo dobrze o tym wiesz, że tak było, sama widziałaś tą księgę. 
- Jak śmiesz tak powiedzieć o moim bracie? Jak? Nie masz prawa! Nie masz, rozumiesz?! Moja matka w tym momencie wytoczyła by Tobie proces i na pewno byś go przegrał, Twój ojciec ma zbyt mało pieniędzy. A co? Zazdrościsz mu, że te wszystkie su'ki się tak na niego rzucały? Zazdrościsz mu, że był przystojny?
- Drodzy państwo, dodam jeszcze, że w tej rodzinie doszło do kazirodztwa, ale to już taki bonus!
- Skoro tak chcesz się bawić. Niezwykły pan Archibald Andrews przespał się z niebywale wielką Geraldine, babką od muzyki! 
- Czyli mamy znowu takie same karty. - Zaśmiałem się jej prosto w twarz, a zgłuszone krzyki zaczęły wydobywać się z uczniów.
- Jesteś zwykłym tchórzem! Tchórzem jakich mało! Brakuje Ci odwagi i pewności siebie! Brakuje Ci wszystkiego!
- Jestem tchórzem? - Powiedziałem krótko.
Nachyliłem się nad dziewczyną, wbijając się w jej wargi, które na początku były przeciwne tej czynności, lecz zaraz po chwili rozluźniły się, oddając każdy pocałunek. Nie sprawiło mi to żadnej przyjemności, aczkolwiek zapewniło mi to, że nikt nigdy nie nazwie mnie tchórzem, ponieważ zauważył do czego jestem zdolny, gdy emocje wezmą górę. Ten pocałunek trwał dość długo tylko i wyłącznie przez to, by pokazać jaka ta dziewczyna jest naprawdę. Pyskata i puszczalska. Te określenia pasują do niej zdecydowanie najbardziej. Dzi'wka. Mało powiedziane. Oderwałem się od pełnych ust Cheryl i wytarłem swoje wargi o rękaw bejsbolówki z Riverdale. Został na nim ślad czerwonej pomadki o zapachu sosu klonowego. To ta sama, którą nastolatka miała na sobie podczas tego pocałunku, który nie zmienił we mnie nic. Oprócz tego, że nienawidziłem rudowłosej jeszcze bardziej. 
- Droga Akademio, jestem tchórzem! - Krzyknąłem i wyszedłem ze stołówki, gdzie rozbrzmiał jeszcze większy chaos. 
Wchodząc do pokoju miałem mieszane uczucia. Czy pocałunek był w jakimś stopniu potrzebny? Nie za bardzo, mogłem zrobić coś innego, coś czego nie żałowałbym teraz bardziej niż czegokolwiek innego w moim siedemnastoletnim, krótkim życiu, które i tak miało już bogatą historię. Nagle klamka uległa jakiemuś naciskowi, a do środka wszedł nikt inny niż Cheryl.


Cheryl? 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)