poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Leny C.D Destiny

Moja matka też mnie denerwowała tą gadką o morzu. Eh. Wyszłam z budynku. Za chwilę miała się zacząć moja lekcja. Usłyszałam cichy warkot. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał, lecz było za późno. Zdążyłam tylko trochę odskoczyć, ale moja stopa zostały rozjechane przez raczej ciężki motor. Upadłam na ziemię.
- Ała! - krzyknęłam przeraźliwie. Rzadko płakałam, lecz w tym momencie po moim policzku spłynęła łza. Konie, które stały obok, zaczęły strasznie rżeć. Nie wiedziałam, czy to ja je przestraszyłam swoim krzykiem, czy motocyklista, który wjechał na teren akademii i właśnie się z niej ulatniał.
- Ślepy pacan i szumowina! - wykrzykiwałam za nim obelgi. Usłyszenie przekleństwa z moich ust zakrawało pod mały cud. Starałam się odzywać jak najmniej wulgarnie, choć oczywiście zdarzały się takie momenty, jak z resztą w życiu każdego człowieka, że coś tam powiedziałam.
- Moja stopa... - powiedziałam przeciągle. Złapałam swoją stopę, by sprawdzić, czy nie ma żadnych poważniejszych obrażeń. Bolała jak diabli, ale nic nie wskazywało na to, że choć jedna kosteczka ucierpiała w taki, czy inny sposób. Zobaczyłam wybiegającą z budynku nowo poznaną dziewczynę.
-Nic ci nie jest? Usłyszałam krzyk.
- Chyba nie... Jakiś baran na motorze przejechał mi po nodze.
Dziewczyna pomogła mi wstać.
- A tak właściwie, nie znam twojego imienia - powiedziałam, ledwo trzymając się na nogach. czułam natrętny, pulsujący ból.
< Destiny? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)