sobota, 29 lipca 2017

Od Noah'a C.D Cassie

- Tak bardzo bawi Cię to, że możesz tylko pogorszyć swój stan? - z rosnącą frustracją, kompletnie nie pojmując jej toku myślenia, podszedłem do dziewczyny, która zaczęła kierować się do wyjścia na własną rękę. Pies, od czasu do czasu spoglądając w moim kierunku, wciąż nie opuszczał swojej właścicielki, która próbowała starannie ukryć fakt, że kuśtyka. - Już zawróciłaś mój tyłek, więc przynajmniej wykorzystaj to w jakiś normalny sposób, tak?
Brunetka, wcześniej starająca się o odpędzenie mnie brakiem jakiegokolwiek zainteresowania, obróciła się wreszcie w moją stronę, podparta o stabilną barierkę ogradzającą plac.
- Nie przypominam sobie, żebym prosiła Cię o jakąkolwiek pomoc. - mruknęła, ostro i dobitnie próbując mnie nakłonić do tego, żebym odszedł w zupełnie innym kierunku i przestał interesować się jej wkurwiającą, zdecydowanie zbyt pyskatą osobą. Gdyby nie to, że obiecałem sobie doprowadzić ją do pielęgniarki, może zająłbym się własnymi sprawami, jak zamierzałem zrobić to jeszcze chwilę wcześniej.
- Jak nie ja, to instruktorka, do cholery. - mocno podirytowany, skinąłem głową w stronę kobiety, która dalej starała się opanować sytuację, mającą miejsce jeszcze chwilę wcześniej pośrodku placu. - Zaciągnie Cię do odpowiedniego gabinetu czy tego chcesz, czy nie. Jakby jeszcze było Ci mało wrażeń, dopilnuje, że nie będziesz mogła ruszyć się z pokoju na krok, a o jeździe będziesz mogła tylko pomarzyć. Brzmi zachęcająco, nie?
- Zdajesz sobie sprawę, że nie potrzebuję bohaterskiego wybawcy? - warknęła po raz kolejny, gdy podtrzymałem ją w talii. Wywracając swoimi oczyma, mimo jej licznych protestów, wziąłem ją na ręce gdy po kilku krokach okazało się, że dziewczyna właściwie nie jest w stanie stać na własnych nogach. Nie spodobało się to także jej suczce, która teraz nie tylko szczekała, ale próbowała też zatrzymać mnie uściskiem swojej mocnej szczęki. Zaciskając zęby, by ostatecznie nie rzucić brunetki w najbliższe krzaki, ostrożnie, a przy tym najszybciej jak tylko umiałem, wchodziłem po wszystkich schodach, które dzięki wszelkiej życzliwości losu zostały postawione na naszej drodze.
- Nie dziękuj, czysta przyjemność. - mruknąłem cicho pod nosem, odstawiając dziewczynę na ziemię dopiero przed drzwiami do gabinetu, do którego szybko zapukałem, zdając sobie sprawę, że poszkodowana zrobi wszystko, byleby nie otrzymać koniecznej i całkowicie niezbędnej w tym przypadku pomocy. Nim jednak zdążyła się gdziekolwiek obrócić, w drzwiach stanęła pielęgniarka, przyglądając się jej typowym, szacującym poziom strat wzrokiem.
- Może stawiać opór, ale jakieś mocniejsze otępienie powinno pomóc. - ostrzegłem kobietę na tyle głośno, by moją uwagę usłyszała sama zainteresowana. Ta, najwidoczniej niezadowolona z całego rozwoju sytuacji, obróciła się do mnie, by spiorunować wszystkich dookoła wzrokiem. - Życzę powodzenia. - uśmiechnięty zamknąłem za dziewczyną drzwi, równocześnie dbając o to, by jej pies nie dostał się do środka. Czworonóg położył się na progu, wsłuchując się w głos swojej właścicielki, który wyraźnie było słychać przez cienkie drzwi.
Wiedząc już, że obywatelski obowiązek został spełniony, ruszyłem długim korytarzem przed siebie, by ostatecznie dotrzeć pod drzwi swojego pokoju. Jak na złość, szukanie kluczy szło mi na tyle opornie, że Nestor, dosyć spory husky, zdążył zorientować się o mojej obecności po drugiej stronie drzwi. Zaczął cicho skomleć, wtykając swój nos między drzwi.
- Jakbyś się jednak przesunął, to byłbym wdzięczny. - westchnąłem, gdy pies zauważywszy, że stanąłem na progu pomieszczenia, zaczął pchać się ze swoim pyskiem między otwarte drzwi. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że stoi przed nim jego jedyny żywiciel, co przyjął jak zwykle ze sporym zadowoleniem - standardowo zaczął na mnie skakać, domagając się z mojej strony przynajmniej minimalnego zainteresowania. Kiedy już się uspokoił, szukając po całym pokoju swojej nowej zabawki, znalazłem jego smycz, którą przypiąłem do obroży zaraz po tym, jak rzucił mi gumową kość pod nogi.
- Idziemy? - schylając się nad nim, spojrzałem prosto w jego niebieskie tęczówki, które wyrażały jedno - nie było to to, czym szczycą się zazwyczaj właściciele psów - mój po prostu nie zwracał na mnie większej uwagi, kątem oka dalej pilnując zabawki, którą zostawił zaledwie kilkadziesiąt centymetrów dalej. Jak można było się spodziewać, ledwo gdy tylko dałem mu trochę wolności, szybko rzucił się w stronę kości, z dumą maszerując z nią w pysku, gdy wychodziliśmy z pokoju.
Wystarczyło jednak, że wyszliśmy przed główne drzwi budynku, aby pies wypluł ją na ziemię, mocno ciągnąc za luźno wiszącą smycz. Zajmując się tym, żeby odpalić wyciągniętego chwilę wcześniej papierosa, musiałem z powrotem skupić się na tym, żeby podążać wzrokiem za Nestorem - postawił on swój ogon minimalnie do góry, skanując spojrzeniem inne czworonożne stworzenie, które biegało swobodnie kilkanaście metrów dalej. Jak się okazało przy dogłębniejszych spostrzeżeniach - czworonogiem był pies, a raczej suczka dziewczyny, która, jak mi się wydawało, powinna dalej przebywać w gabinecie pielęgniarki. Wiedząc jednak, że się tego nie spodziewa, bezszelestnie podszedłem za jej plecy, starając się, by utrzymać własnego pupila pod względną kontrolą.
- Dobranocka zaczęła się już jakąś chwilę temu, zamierzasz przegapić muminki? - mruknąłem, odpalając już w świętym spokoju papierosa.

Cassie? Tak, mogło być lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)