poniedziałek, 3 lipca 2017

Od Naomi C.D Eric'a

- Wow, ładnie! - popatrzyłam z uznaniem na bruneta - Kojarzę Cię skądś.. Ale w stajni jesteś nowy, co nie?
Chłopak odwrócił się i wysłał mi nieśmiały uśmiech, odkładając gitarę na bok.
- Eric Devil, rzeczywiście dopiero co przyjechałem - przedstawił się.
- Tak się składa, że ja z kolei mieszkam tu od bardzo dawna. I mi się nudzi, co akurat ci sprzyja! Oprowadzę cię po stajni - stwierdziłam głosem nie znoszącym sprzeciwu - podczas pracy z końmi używałam go tak często, że i teraz to zrobiłam. Eric przytaknął z walorem niechęci, ale te stanowcze brzmienie chyba go przekonało. Powoli podniósł się i skierował się za mną. Z drugiej strony nie dziwię mu się, przychodzi nieznajoma dziewczyna i od razu nieustępliwie wyciąga na obchód okolicy. No cóż, kiedy się nudzę, odwaga i upór lecą w górę...
- Jeżdżę konno od niedawna, ale już sporo umiem. Z innej beczki, interesujesz się muzyką? - zagaił, widocznie jednak nie taki z niego nieśmiałek.
- Hmm... Uwielbiam posłuchać dobrego kawałka i często to robię, ale na tym kończą się moje aspiracje w tym kierunku. Ale czekaj... Kojarzę twoje nazwisko z telewizji, może to właśnie ty jesteś znanym piosenkarzem niedawno zahaczającym swą trasę koncertową o Miami?
- Dokładnie! A mógłbym chociaż dowiedzieć się, jak brzmi twoje imię? Wolę znać swojego przewodnika.
- Jasne, Naomi Sullivan - szybko podałam rękę brunetowi - Przechadzam się po akademiku, słysząc brzdęki gitary znajduję pokój i opieram się o framugę drzwi, a okazuje się, że za nimi znany wokalista... Mój pech zawiódł!
Właśnie w tym momencie przed naszymi oczami ukazało się wejście do stajni. Tą, czyli dla koni "ogólnodostępnych" nie odwiedzam tak często, ale i tak znam na pamięć wszystkie boksy.
- Całkiem spory asortyment - Eric uśmiechnął się znacząco.
- Szkoda, że pożera tyle owsa... - westchnęłam ironicznie i pewnym krokiem przekroczyłam próg - To jest Faldo, konik wyścigowy. Pełny folblut, więc uważaj - petarda. Chyba jeszcze na niego nie wsiądziesz, ale miej się na baczności.
Poklepałam gniadosza o łopatce i przeszłam kilka trochę dalej, zatrzymując się koło Rosabell.
Następne 20 minut spędziłam na pokazywaniu kolejno wszystkich koni stajennych. Chłopak zdawał się z zainteresowaniem słuchać, ale myślę, że pod tą twarzą kryło się również trochę znudzenia.
- Ok... A ty masz swojego konia? - zapytał, kiedy skończyłam.
- Tak, jednego selle francais. Trochę nerwowy, ale po tylu latach doszłam z nim do dobrego kontaktu, drugi raz ujeżdżając - uśmiechnęłam się, próbując ukryć dumę. Tak, byłam cholernie dumna z poziomu, do jakiego doszłam ze Szczurkiem.
- W innej stajni?
- Tak, jest jeszcze prywatna. Ale akurat Książę raczy się łąką, nie odbierzemy mu tego. Co powiesz na przejażdżkę? - kolejne pytanie retoryczne - Pozwól, że wezmę Peppera. Ostatnio podobno ciutkę się psuje, trzeba mu pokazać, kto rządzi.

Eric? ^.^ Chciałaś opko, to i masz opko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)