środa, 21 marca 2018

Od Any C.D Mali - Zadanie 6

- Dobrze. Co proponujesz? - zapytała Mali.
Pomyślałam o Ghost'cie, który od rana siedział zamknięty w pokoju i pewnie usychał z nudów. Miałam cichą nadzieję, że przez czas mojej nieobecności nie zdążył zdemolować całego pokoju, bo moi współlokatorzy raczej nie ucieszyliby się na widok szkód, jakie potrafi wyrządzić sfrustrowany husky (chociaż Rose pewnie coś na ten temat wie - tylko że ona zabrała Winter, kiedy wychodziła, więc suczka nie zagraża rzeczom innych)...
- Możemy zabrać nasze pupile i wybrać się na spacer do miasta - zaproponowałam. Po chwili olśniło mnie, że dziewczyna może nie mieć zwierzaka. - To znaczy, jeśli jakiegoś masz.
- Właśnie nie mam... - dziewczyna wyglądała na niepocieszoną z tego powodu. Nie dziwię się jej - nie wyobrażam sobie w tym momencie życia bez obecności mojego nadpobudliwego czworonoga.
- No cóż, w takim razie weźmy mojego psa. Od rana nie miał okazji rozprostować łap - mówiąc to, ruszyłam w kierunku akademika.
Gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłam, że drzwi mojego pokoju są otwarte. Zaniepokojona przyspieszyłam kroku i płynnym ruchem otworzyłam drzwi.
- Ghost...? - rzuciłam... do rozłożonego na swoim łóżku Charlesa, czytaj jedynej żywej duszy w pokoju. Chłopak podniósł na mnie wzrok z nad telefonu i obdarzył pojedynczym spojrzeniem. - Widziałeś mojego psa? - spytałam, zanim zdążył powrócić do przerwanego zajęcia. Przekroczyłam próg i rozejrzałam się po pokoju z nadzieją, że jednak gdzieś znajdę moją zgubę.
- Nie było go tu, jak wchodziłem - padło w odpowiedzi.
- Coś się stało? - usłyszałam za plecami głos Mali.
- Ana nie potrafi upilnować swojego zwierzaka - rzucił Charles, powracając do klikania w telefon. Zgromiłam go wzrokiem, ale niestety nie mógł już tego zauważyć.
Podeszłam do swojego łóżka i zajrzałam pod nie - zdarzało się już, że znajdowałam Ghost'a pod nim. Niestety nie tym razem. Poważnie zaniepokojona sprawdziłam jeszcze w łazience, ale tam po psie również nie było śladu.
- Myślę, że ten twój pies postanowił w końcu znaleźć lepszego właściciela - rzucił od niechcenia Charles. Zignorowałam go, ruszając do drzwi prowadzących na korytarz. - Swoją drogą, jeśli jeszcze raz porozrzuca moje rzeczy po pokoju, zgłoszę to do dyrekcji.
Uraczyłam go wulgarnym gestem i nie czekając na jego reakcję, zatrzasnęłam za sobą drzwi.
W zasadzie byłam już pewna, że to mój uroczy współlokator go wypuścił. Albo przynajmniej nie zareagował, jak Ghost skakał na klamkę, żeby otworzyć sobie drzwi.
Mój dobry humor pękł jak bańka mydlana.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam za plecami. Przymknęłam zirytowana oczy. Zupełnie zapomniałam, że jest ze mną Mali.
- Nie - z trudem powstrzymywałam się, żeby nie warknąć, chociaż dziewczyna przecież nic mi nie zrobiła. Wzięłam więc głęboki wdech dla uspokojenia i wyjaśniłam. - Muszę znaleźć swojego psa. Wygląda jak klasyczny husky: biało-szaro-czarna puszysta sierść, niebieskie oczy. Nosi czerwoną obrożę... - w tym momencie na końcu korytarza zobaczyłam znajomą postać. - Riley! - zawołałam. Gdy tylko brunetka mnie zobaczyła, podtruchtałam do niej. - Widziałaś może dzisiaj Ghost'a? Zostawiłam go na poranny trening w pokoju i w międzyczasie jakiś geniusz go wypuścił...
- Chyba mignął mi w stajni prywatnej jakieś piętnaści minut temu - powiedziała. Spojrzała na mnie zaniepokojona. - Pomóc ci szukać?
W tym momencie z pokoju, przed którym stałyśmy, wyłonił się Bellamy.
- Cześć - spojrzał na mnie zdziwiony. - Coś się stało?
- Jej pies zniknął - Riley wyręczyła mnie w tłumaczeniach. - Pomogę go szukać.
Już chciałam zaprotestować, że nie musi zmieniać swoich planów na popołudnie, żeby ratować mnie z opresji, ale Bellamy przytaknął jej pomysłowi i dodał, że z chęcią dołączy do poszukiwań.
Tak więc do stajni ruszyła nas czwórka (piątka, jeśli liczyć Nilaya, który przysiadł na ramieniu właścicielki). Na miejscu rozdzieliliśmy się - ja z Mali poszłam do stajni szkółkowej, Riley i Bellamy do prywatnej. Spotkać się mieliśmy po ich przeszukaniu w stajni koni do dzierżawy.
~•~
- Ghost! - zawołałam psa na tyle głośno, by mnie usłyszał, ale na tyle cicho, żeby nie spłoszyć koni. Z boksów wyłoniło się kilka zaciekawionych końskich głów. - Ghost, grubasie!
Odpowiedziało mi szczeknięcie i zaniepokojone rżenie jednego z koni.
Natychmiast rzuciłam się w kierunku, z którego moim zdaniem dobiegły owe dźwięki. Jak się okazało - nie pomyliłam się. W boksie Wogatti'ego, oparta przednimi łapami o bramę i merdająca ogonem, jak gdyby nigdy nic stała moja zguba. Uśmiechnęłam się z ulgą i otworzyłam boks, wypuszczając Ghost'a, który radośnie podbiegł do towarzyszącej mi Mali i zaczął ją obwąchiwać. Dziewczyna się rozpromieniła i przykucnęła, żeby wymiziać czworonoga.
Widząc, że sytuacja się unormowała, weszłam do boksu biednego Wogatti'ego i poklepałam go uspokajająco po szyi. Gdy wyciągnęłam z kieszeni własnoręcznie przeze mnie upieczone wczoraj ciasteczko dla koni, wielkolud zapomniał już o swojej traumie i z radością pochłonął smakołyk.
- Pójdę powiedzieć Riley i Bellamy'emu, że się znalazł - poinformowałam Mali, wychodząc z boksu i zamykając go za sobą. - Potem możemy pójść na ten spacer, zrobię zakupy. A jak wrócimy, możemy coś upiec.

Mali?

35 punkcików leci do twojego rankingu  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)