niedziela, 18 marca 2018

Od Riley do Christiny

Dzień zaczął się naprawdę przyjemnie. Ta, nie ma to jak spokojny, sobotni poranek. Popijając gorącą kawę, siedziałam z nosem w niedawno wypożyczonej z biblioteki książce, raz na jakiś czas zerkając na Adę, która już od ponad godziny chodziła w tą i z powrotem, szykując się do wyjścia. Miała jechać po coś do Porec, właściwie to nie wiedziałam po co dokładnie, ale stwierdziłam, że nie będę jej teraz zawracać głowy pytaniami, skoro jest teraz taka zabiegana.
- Dobra, ja wychodzę. Pa! - zaraz po tych słowach, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
- Pa! - odmachnęłam, właściwie do nie wiadomo kogo, bo współlokatorki już dawno w pokoju nie było. Odstawiając opróżniony kubek, dostrzegłam leżący na stoliku telefon.
- No, super - przewróciłam oczyma, zrywając się z fotela.
Co sił w nogach biegłam przed siebie, w nadziei, że jeszcze uda mi się dogonić dziewczynę. Od drzwi dzieliło mnie zaledwie kilka metrów. Zmrużyłam oczy, gdy światło promieni słonecznych wdarło się nieproszenie przez szybę. Nagle, ni stąd, ni zowąd się od czegoś, a raczej kogoś; mocno odbiłam, lądując na twardej, drewnianej posadzce.
- Bell, znowu? - złapałam się za tył głowy ze złością zaciskając zęby - Czy my naprawdę musimy tak często sięęęę... - podniósłszy wzrok zaniemówiłam.
Ku memu zaskoczeniu, wcale nie zderzyłam się ze swoim chłopakiem (co zdarzyło się już dobre parę razy, stąd moje domysły). Naprzeciwko mnie, także na podłodze leżała jakaś dziewczyna...
- Przepraszam... Nic ci się nie stało?... - z miną skarconego psa, pomogłam nieznajomej wstać. W odpowiedzi rzuciła mi tylko ostre spojrzenie. Chyba się wściekła... No w sumie, to wcale się nie dziwię, wpadłam na nią z impetem i ledwo zdążyła ogarnąć co się dzieje, a już wylądowała na ziemi. Piękny początek znajomości.
- Głupie pytanie - mruknęła oschle, zerkając na mnie w podejrzliwy sposób - Znamy się?
- Nie, chyba nie... - spuściłam na moment wzrok zmieszana - Naprawdę jeszcze raz przepraszam...
- Okey, spoko. Zdarza się... - westchnęła, a jej głos nieco złagodniał - Jestem Christina, a ty?
- Christina?! - zaskoczona ledwie wydusiłam z siebie usłyszane słowo - Ty jesteś Christina, siostra Ady?
- Taak... - ciemnowłosej znowu zrzedła mina.
Przyznaję, odrobinę mnie ta sytuacja zaskoczyła. Znaczy się, wiedziałam że siostra przyjaciółki ma zamiar zawitać w Magic Horse, ale szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się, iż to będzie akurat ta osoba. Bez urazy, ale sądziłam, że dziewczyny są do siebie bardziej... No, podobne. W sensie włosy, kolor oczu...
- Jestem Riley, przyjaciółka i współlokatorka Ady - przedstawiłam się szybko. Starałam się, żeby mój głos brzmiał teraz trochę normalniej.
 - Miło poznać... - jej mina zdawała się mówić coś zupełnie innego, ale nie wnikajmy w to - A ty gdzie tak pędzisz?
- Właściwie to biegłam za twoją siostrą... - westchnęłam, wyjmując z kieszeni telefon przyjaciółki - Bardzo się spieszyła do miasta i zapomniała telefonu. Próbowałam ją dogonić, ale... - więcej chyba nie musiałam mówić. Spojrzałam speszona na ciemnowłosą, która najwyraźniej nie była już na mnie zła.
- Okey, to chodźmy. Może jeszcze ją złapiemy.

Christina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)