środa, 28 marca 2018

Od Riley C.D Any

- To dłuższa historia... - uśmiechnęłam się do dziewczyny, odwieszając ekwipunek Melindy - Właściwie to Nilay trafił do mnie przez przypadek. Sąsiedzi znaleźli go w swoim ogrodzie, leżącego na trawniku pod drzewem. Prawdopodobnie został wypchnięty z gniazda. Miał około miesiąca, tak przynajmniej twierdził weterynarz z miejscowej kliniki dla zwierząt. Z racji tego, że tam gdzie mieszkałam nie było żadnego punktu, do którego można by oddać pisklę, zdecydowałam się na odkarmienie go. Oczywiście, początkowo miałam w planie wypuszczenie Nilay'a na wolność, ale... - zerknęłam z na kruka, czyszczącego sobie właśnie piórka - Przez to wszystko stał się aspołeczny. Wiem jak to brzmi, ale nie akceptuje osobników własnego gatunku, raz nawet zaatakował podkarmiane przez moją babcię ptaki, wśród których znalazły się właśnie kruki, a że był wtedy jeszcze bardzo młody, pobratymcy nie pozostali mu dłużni. Oberwał po dziobie i od tego momentu zaczął bać się innych ptaków...
- A więc... Akceptuje tylko ludzi? - zapytała Ana, gdy zatrzymałyśmy się przy boksie Princess of Africa - Ale piękna... - wyszeptała koleżanka, wyciągnąwszy dłoń w stronę głowy arabki. W odpowiedzi klacz parsknęła z zadowoleniem, przy okazji obwąchując jej rękaw. Najwyraźniej spodziewała się jakiegoś smakołyka czy czegoś w tym stylu. Nie mogłam się oprzeć, i po chwili również pogłaskałam jej mięciutkie chrapy.
- Właściwie to tak, ale nie wszystkich. Ogólnie jest grzeczny, no chyba że ktoś ewidentnie działa mu na nerwy. Oberwać w palec może każdy, nawet mnie czasem dziobie, złośliwiec jeden...
Niebieskooka zachichotała cicho, zasłaniając usta.
- Ale... Myślę że ciebie raczej nie powinien skrzywdzić - wyszczerzyłam się od ucha do ucha. Ana zdawała się nie być do końca przekonana co do tego pomysłu, niemniej jednak wyciągnęła nieśmiało rękę. Nili bez dłuższego zastanowienia, wskoczył na ramię dziewczyny i zajął się skubaniem jej włosów.
- No nieźle - parsknęłam śmiechem, prowadząc koleżankę dalej - Wiedziałam, że się pokochacie!
***
Opuściwszy stajnię, skierowałyśmy się spacerkiem w stronę akademika. Całkiem przyjemnie rozmawiało się z Aną. Trzeba przyznać, że miała naprawdę sporo zainteresowań. Szczególnie zaintrygował mnie temat gry na gitarze. Osobiście nigdy nie miałam do tego zbyt wiele cierpliwości i mam świadomość, iż nauka gry na niemal każdym instrumencie to zajęcie bardzo czasochłonne i wymagające częstokroć wieloletnich ćwiczeń.
- Chętnie posłuchałabym jak grasz - stwierdziłam, śledząc oczyma latającego nieopodal kruka. Chyba szłyśmy w zbyt wolnym tempie, bo Ghost również zdecydował się nas wyprzedzić.
- Może kiedyś... - wzruszyła ramionami, odrobinę zmieszana, po czym na moment skierowała wzrok na budynek, a raczej jego ciemny zarys, bo krajobraz spowiła gęsta mgła.
Szczerze powiedziawszy, miałam jeszcze w planie pokazać nowej znajomej parę innych miejsc, takich jak choćby parkur, lonżownik, czy tor wyścigowy, ale biorąc pod uwagę pogodę, to raczej nie najlepszy pomysł.
- Jeśli chcesz, możemy na razie iść do mnie... - zaproponowałam, przyspieszając nieco kroku. Jak na złość zaczął teraz padać deszcz - A resztę akademii zwiedzimy, gdy się trochę rozpogodzi, okey?
Nim jednak zdążyłyśmy dojść do budynku akademika, rozpadało się na dobre i koniec końców na miejsce dotarłyśmy praktycznie całe ociekające wodą. Ku memu zaskoczeniu, mojej współlokatorki nie było w pokoju, Raven też gdzieś wyparowała.
- Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, sok? - spytałam naprędce, szperając w najwyższej półce szafki kuchennej, w poszukiwaniu szklanek.

Ana? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)