poniedziałek, 5 marca 2018

Od Rose do...

-Rose, dojedź bezpiecznie -powiedziała Sarah, przytulając mnie.

Kiwnęłam głową i mając łzy w oczach, odwzajemniłam uścisk. Przełknęłam ślinę i odsunęłam się od siostry.
Sarah…- szepnęłam- Nie chcę tam jechać.
Moja siostra namówiła mnie na wyjazd. Najprawdopodobniej, bym była szczęśliwa. Czy będę? To się okaże. Wyjeżdżam tylko z powodu ojca, który nie chce dać mi spokoju. Może będzie lepiej,ale bez bliźniaczki nigdy nie będę w pełni szczęśliwa.
-Rosie -zachichotała dziewczyna- Kiedyś tam do ciebie przyjadę. A teraz już wchodź do tego samochodu. Zadzwoń do mnie jutro, jak przyjedziesz.
Kiwnęłam głową i szybko objęłam ją. Uśmiechnęłam się blado i wsiadłam do białego samochodu. Pomachałam jej jeszcze raz i wyjechałam z parkingu. Spojrzałam na Winter , która leżała koło mnie. Była w samochodzie mniej niż pięć minut ,a już spała. Zaśmiałam się. Leniuch z niej. Śnieżnobiały husky, często zasypiał w samochodzie. Położyłam drugą dłoń na kierownicy. Może wyjazd będzie dla mnie nowym startem? Może to będzie nowy powód, by być szczęśliwą? Albo i nie. No dobra! Nie chcę tam jechać, ale muszę. Muszę wyjechać. Dla mamy i siostry. Obie będą ze mnie dumne. Pokaże ojcu, na co mnie stać. Kiedyś będzie prosił na kolanach, abym mu wybaczyła. A ja co zrobię? Wybaczę mu. Wybaczę, bo jestem uczuciową i wrażliwą osobą. Gdy ktoś się obrazi, zawsze się bronię. Później odpuszczam. Daję się wykorzystać ,a później znowu zaczynam walkę. I nie udaje mi się. Ale muszę sobie obiecać, że będę silna. To mój nowy cel. Wyjazd z Londynu ma znaczyć dla mnie tyle samo co część rodziny. Nie będzie to łatwe...Ale muszę spróbować. Będę sobie powtarzać, że „Dam radę!”. Aż wreszcie przekonam się, że nie na marne to sobie powtarzałam. Przekonam się ,że jestem wartościową osobą o wielkim sercu. Co najważniejsze? Od nowa pokocham konie. To dla mnie najważniejsze. Te zwierzęta są dla mnie wszystkim. Rok to miesiąc, a miesiąc to tydzień. Tydzień to godzina ,a minuta to sekunda. Po prostu z nimi czas płynie szybciej. Skończyłam z jazdą dwa lata temu. Miałam wtedy 17 lat. Teraz mam 19 lat i pragnę wrócić do swojej starej pasji. Wiem,że to trochę zajmie,ale uda mi się. Osiągnę ten sam poziom co kiedyś. Nie chodzi nawet o zawody. Chodzi mi tylko o to, by pogalopować sobie po plaży. Pocwałować na prostej. Poczuć wiatr we włosach.

~*~

-I jesteśmy -powiedziałam, budząc swoją suczkę.
Zaparkowałam na parkingu. Zapięłam jej smycz i wyszłam z samochodu. Dzisiaj byłam w o wiele lepszym nastoju niż wczoraj. Przemyślałam sobie wszystko. Chorwacja jest naprawdę pięknym krajem. Przekonałam się o tym, jadąc samochodem do Akademii. Malownicze lasy, piękne morza... Czego chcieć więcej? Aha. Przydałoby się jeszcze poznać przyjaciół, nauczeniu się jazdy konnej, dobrych ocenach... Dobra już dobra! Zaczęłam rozglądać się za budynkiem kadry. Musiałam odebrać kluczyki, pójść do pokoju, rozpakować się, pójść do stajni. Inaczej, zrobić wiele rzeczy. Może kogoś poznam? Albo nie? A co jeżeli nikt mnie nie polubi? Ale to raczej nie możliwe. Jestem miłą osobą. Nigdy nie powiedziałam o nikim nic złego...Oczywiście, nie wliczając ojca. Westchnęłam, czując zimne i świeże powietrze. I to najbardziej lubiłam. To najbardziej ceniłam w Chorwacji. Ta świeżość i spokój. Wyciągnęłam z bagażnika bagaże i odpięłam psa ze smyczy. Suczka i tak zawsze za mną chodziła ,a więc nic się nie stanie. Trzymając dwie sportowe torby, zamknęłam bagażnik i samochód i poszłam w stronę niebieskiego domu kadry. Powoli idąc, widziałam stajnię, padoki, basen dla koni...I co!? Tor wyścigowy!? Jestem w niebie. To moja ulubiona dyscyplina. Idąc dalej żwawym krokiem i patrząc na tor , prawie wywróciłam się na schodach. Powoli zapukałam,a drzwi otworzyła mi urocza kobieta.
-Dzień dobry -uśmiechnęła się- Rose Moon?
Kiwnęłam głową
-Przyszłam po kluczyki. -odwzajemniłam uśmiech.
Domyśliłam się ,że to pani Rose. Kobieta zniknęła w domu,a po chwili przyszła z dwoma metalowymi kluczami.
-Proszę bardzo -powiedziała, podając mi je- Jeden z nich jest zapasowy.
Przytaknęłam. Pożegnałam się z p. Rose, która zamknęła drzwi. Mruknęłam coś pod nosem i razem z Winter oddaliłam się do budynku Akademii. Lekki strach wzbudził we mnie budynek uczelni. Wielki, piękny i... Dość stary. Zawsze miałam dobre oceny. Ale podobno tutaj i instruktorzy i nauczyciele są dość wymagający. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam szybszym krokiem. Miałam ochotę już zniknąć z centrum kampusu i znaleźć się w pokoju. Pokój nr 29. Dzielony z dwoma innymi osobami. Widząc,że jestem dość blisko, stanęłam przed białymi drzwiami prowadzącymi na korytarz. Przełknęłam ślinę i odsunęłam się, gdy jedna brunetka i druga blondynka wychodziły z Akademii. No to nieźle. Suczka wesoło zamerdała ogonem i wbiegła do budynku. Ja próbując wbiec za nią, oczywiście walnęłam głową w drzwi. Jeżeli ktoś to widział… Pierwsza wpadka dzisiejszego dnia. Ciekawe co będzie drugą z nich. Otworzyłam drzwi i wbiegłam na korytarz pokoi. Husky stał przy drzwiach numer 29. Mądry pies. Podrapałam ją za uchem.
-No to co? Wchodzimy? -mruknęłam do niej.
Odpowiedzią było zamerdanie ogonem. Włożyłam klucz w zamek i przekręciłam go. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Niebieskooka od razu wleciała na któreś z łóżek. Weszłam do pomieszczenia i pokręciłam głową. Myślałam ,że to będą typowe pokoje akademickie. Brzydkie żółte, brudne ściany, czerwone materace… A tu szare ściany, dość wygodne łóżka. Nieźle. Jak wiadomo, wybrałam to łóżko, na które wbiegła suczka. Stało ono blisko okna i koło jednego z zajętych. Idealnie. Przez okno wpadały zimowe promienie słoneczne. Zdjęłam powoli kurtkę, wieszając ją na wieszaku. Nikogo z moich współlokatorów nie było akurat w pokoju. W pokoju jest pięć miejsc i trzy łóżka zajęte. Czyli, dojdzie ktoś jeszcze. Ale nie teraz. Położyłam czarne torby na ziemię i otworzyłam jedną z nich. Wyjęłam białe figurówki, które włożyłam pod łóżko. Zdjęłam psu szelki i położyłam je na parapecie. Kolejną rzeczą, jaką wyjęłam z torby, był czarny kostium do ćwiczeń. Mój ulubiony. Jego powiesiłam na wieszak w szafie. Wyjmując kolejne rzeczy, usłyszałam trzask drzwi. Oczywiście z zewnątrz pokoju.
-Yhym -mruknęłam- Nieźle ktoś trzaska.
Wstałam z łóżka, wchodząc do łazienki. Tu też było fajnie. Nawet bardzo fajnie. Wróciłam na łóżko. Chciałam wypakować kolejną rzecz. Ale coś mi przeszkodziło. A raczej ktoś.
Nie przejmowałam się tym. No tak… Dopóki ten ktoś nie musiał mi zadać tego pytania.
-Nowa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)